Na wakacjach za granicą wcale nie jest z nami tak źle. To nie "Janusze" z Polski denerwują najbardziej

Katarzyna Zuchowicz
Nie patyczkują się, że nie znają innego języka niż swój. Bywają, głośni, agresywni, interweniuje policja. Z hotelowych stołówek wynoszą jedzenie, choć wszędzie są prośby, by tego nie robić. Nie, nie chodzi o Polaków. Tacy ludzie są w każdym narodzie. Tak jak normalnie i z kulturą, wypoczywający nasi rodacy.
W każdym narodzie zdarzają się turyści, którzy swoim zachowaniem przynoszą wstyd. Fot. Shutterstock
W każde wakacje ten temat wraca. Na różnych forach wałkuje się skandaliczne zachowanie rodaków na wyjazdach. Przysłowiowi Janusze przynoszą wstyd i pół Polski się z nich śmieje. To już legenda, która wraca rok w rok, gdy jakiś Polak coś przeskrobie, ale urosła do takich rozmiarów, że poza nią nic więcej nie widzimy. Ani Polaków, którzy wstydu nie przynoszą. Ani tzw. Januszy, którzy są w każdym narodzie. Ani stereotypów, które potrafią być krzywdzące dla wszystkich normalnie wypoczywających turystów.


Rosjan spotkaliśmy w Turcji, która w tym roku – po krótkiej przerwie – przeżywa odczuwalny rosyjski najazd. W wielu kurortach jest ich tylu, że Polacy brani są za Rosjan. Non stop słychać "Zdrastwujtie", a potem zaskoczenie: "Wy nie Ruskije?", "A Polska, Lewandowski, pasmatri pażałsta" itp. itd.


W wielu miejscach są napisy po rosyjsku, w lokalnych biurach podróży, prowadzonych również przez Polaków, są rosyjskojęzyczne wycieczki dla Rosjan. Od lat na każdym kroku słychać, że wszystko tu jest dla Rosjan. – Gdyby nie oni, takiej bazy hotelowej w Turcji na pewno by nie było – mówił nam Polak, który żyje tu od lat. Rosjanie stanowią około 70 procent tutejszych turystów i panoszą się naprawdę wszędzie.

Nawet na lotnisku, co chwila ogłaszają – po rosyjsku – że Sasza czy Masza proszona jest do samolotu. "Final call" – rozlega się co parę minut, a potem widać, jak ktoś biegnie, obładowany torbami.


To Rosjanie chyba najczęściej irytują Polaków, ciągnie się za nimi "mało kulturalna" opinia. Na jednej z grup dotyczących Turcji, Polak niedawno rzucił hasło: "Napiszcie, co doprowadza was do szału, śmiechu, zdziwienia w zachowaniu turystów w Waszych hotelach?".

I pierwsza odpowiedź: "Rosjanie marnujący stosy jedzenia, nakłada wszystkiego do pełna dwa kęsy i po następne". I kolejna: "Jak Rosjanki wpychają się bez kolejki".

Widzieliśmy to nie raz. A potem głupie pytania: "No szto? szto?", że niby nie rozumieją, o co chodzi. Nie znasz rosyjskiego, twój problem. Nawet nie starają się mówić w innym języku. W tym roku dodatkowo byliśmy świadkami bójki, gdy "Rosjanin" skopał innego turystę, który przypadkowo przewrócił się na jego dziecko (któremu nic się nie stało). A także spięcia, gdy Rosjanka przejęła cudzy leżak, upierając się, że to jej.

Prawda jest taka, że wielu Polaków, wybierając hotel, kieruje się właśnie tym, czy będą w nim Rosjanie. Wszystko jedno, czy chodzi o Ukraińców, Azerów, Kazachów czy Kirgizów. "Byle Rosjan było jak najmniej" – ten wątek przewija się też na niektórych internetowych forach. Gdy ludzie polecają sobie hotel, piszą, czy dużo w nim Rosjan. Być może to samo działa w drugą stronę i Rosjanie wolą hotele bez Polaków, ale my tego nie dostrzegamy?

Nic karygodnego i skandalicznego
W tym roku spotkaliśmy tylko jednego Polaka, który mógłby pasować do określenia Janusz. Podczas godzinnej drogi autokarem z lotniska darł się non stop: – Ooooo, jaka cerkiew za oknem. - Zobacz synu, ucz się! Tak wygląda cerkiew – mówił do 10-11-latka.

Cała jego rodzina pękała ze śmiechu, ktoś z tyłu, rzucił, że to jednak meczet. – Wszystko jedno. Oooo...jaki hotel! Matka, a ty jaki wybrałaś? Nasz też taki ładny? Ooooo...jakie Tatry widać! Oni też mają Tatry? Hahahaa – było to potwornie denerwujące i wielu Polaków odetchnęło z ulgą, że nie trafił do tego samego hotelu.

Niektóre panie mówiły potem, że pękała im głowa. – Gdybym była jego żoną, to bym go machnęła w ucho, żeby się zamknął, a ona tylko się śmiała z tej głupoty – powiedziała jedna Polka.

Ale poza tym nas nic karygodnego, skandalicznego, się nie działo. I na pokładzie samolotu, i na miejscu. I z udziałem Polaków, i Rosjan. A na pewno nic, co szczególnie i w większej skali, odróżniałoby ich od Turków, Niemców, czy innych narodów. I na pewno nie w masowej skali.
Fot. Screen/Facebook
Żadnego chmstwa i braku kultury
Całe szczęście zauważa to wielu Polaków. "W tamtym roku spotkałam w Bodrum bardzo miłą panią Swietłanę z córką. To są tylko stereotypy. Są fajni Rosjanie i nie fajni tak jak Polacy", "Byłam kilka razy w Turcji i Egipcie, gdzie było sporo rosyjskojęzycznych gości i pełna kultura, zarówno w restauracji jak i na basenach i w barach” – piszą w sieci.

I jeszcze jeden głos: "Myślę, że wszystkim narodowościom zdarzają się gorsze zachowania. Nie ma co demonizować, że to źli Rosjanie, Polacy, Anglicy czy Niemcy. Przeważnie najbardziej rzucają się w oczy ci których najwięcej w danym hotelu i najpewniej się czują".
Fot. Screen/Facebook
My też spotkaliśmy zwyczajnych Rosjan. Obserwowaliśmy niektóre rodziny z dziećmi, jak fajnie spędzały czas. Słychać było jak niektóre matki krzyczały na dzieci, że "nie lzia" nakładać tyle jedzenia na talerz. I nawet , gdyby chcieć na siłę, nie można było się do niczego przyczepić.

W naszej okolicy było tylu Rosjan, że nawet do hotelu sprowadzono paru piosenkarzy z Rosji. Rozstawiono profesjonalną scenę i zrobiono show. – Można wykupić miejsce przed sceną. Kosztuje 200 dolarów, w cenie jest butelka whisky i pełna obsługa – zachęcała rosyjska animatorka.

Ciekawość wzięła górę, poszliśmy zobaczyć, kto skorzysta. Na białych kanapach rozsiadły się rosyjskie "ladies" i "dżentelmeni", średnia wieku 20+, ubrani jak milion dolarów. Był niezły szpan, ale żadnego chamstwa, braku kultury, pijaństwa, nic. Wokół, za darmo, bawili się "zwyczajni" Rosjanie.

Polacy z klasą
Turyści przynoszący wstyd są wszędzie i w każdym narodzie. Podobnie jak ci, którzy z ich powodu dostają rykoszetem za to, że normalnie, z kulturą, spędzają swoje urlopy.

Oczywiście każdy z takich wyjazdów czerpie inne doświadczenia i na nich buduje swoje oceny. Jeden karygodnych zachowań widzi więcej, inny mniej.
Fot. Screen/Facebook
Fot. Screen/Facebook
My widzieliśmy więcej Polaków, którzy zachowywali się z klasą niż takich, którzy wywoływali poczucie żenady. Nie byli głośni, nie zachowywali się w żaden skandaliczny sposób, który dawałby powód do wytykania ich palcami. Próbowali rozmawiać w różnych językach. Dawali napiwki kierowcom – to dało się zauważyć, bo jeszcze kilka lat temu niektórzy nie zauważali – albo udawali, że nie widzą tego zwyczaju. Nie siedzieli tylko w hotelu, jeździli z dziećmi na wycieczki.

Coraz więcej Polaków w ogóle korzysta na miejscu z lokalnych biur podróży. Nie boi się, chce jak najwięcej zobaczyć. Nie siedzą tylko – jak zwykło się postrzegać all inclusive – przy basenie. Wynajmują samochody, przemieszczają się lokalnym transportem. W tym roku był taki boom na lokalne biura, że brakowało miejsc. – Wykupiliśmy cztery wycieczki od razu – mówiła nam matka dwójki dzieci.

A i tak niefajna opinia za all inclusive ciągnie się od lat. Podobnie jak za Polakami–Januszami. Gdy trzy lata temu doszło w Turcji do najgłośniejszego chyba wydarzenia z udziałem Polaków – alkohol i bójka zakończona deportacją – natychmiast posypały się komentarze w stylu: "Polski turysta to trudny turysta, skarpetki w sandałach, siatka z Lidla. Gdy idzie ulicą po kurorcie, obowiązkowo popija piwo".

Rozróby, bijatyki, picie


Rok temu było też głośno o Anglikach, którzy stali się prawdziwą zmorą w hiszpańskich kurortach.
"Dziennik Gazeta Prawna"
lipiec 2017

"Do pomocy prywatnych detektywów musieli uciec się hiszpańscy hotelarze, którzy zalewani są przez turystów z W. Brytanii fałszywymi skargami na "zatrucie pokarmowe". Brytyjczycy liczą w ten sposób na zwrot kosztów wyjazdu. W grę wchodzą miliony euro strat". Czytaj więcej

O Polakach nie krążą takie opinie. Jako naród nie pojawiamy się w żadnych rankingach najgorszych turystów Europy czy świata. Tu prym niezmiennie i od lat - wymieniając się tylko miejscami - zajmują turyści z Wielkiej Brytanii, Rosji, USA, Chin. Są nawet Niemcy i Włosi. Słychać o przypadkach niszczenia zabytków, urządzaniu burd po alkoholu. Albo po prostu, że są niegrzeczni i nie szanują lokalnych zwyczajów.

Być może Polacy wciąż jeszcze za mało podróżują, by znaleźć się w takich zestawieniach. A być może po prostu – pomijając jednostki, które potrafią psuć opinie wszędzie – ogólnie nie jest z nami tak źle?