Kuriozum we Władysławowie. Mimo zakazu chciał pływać – najpierw szarpał się z ratownikiem, a potem...

Piotr Burakowski
Ratownikom Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego opadają ręce. Po tym, co wydarzyło się w Darłówku, plażowicze nadal nie baczą na swoje życie i zdrowie. Jeden z ratowników odpowiedział "Gazecie Wyborczej" o 51-letnim mężczyźnie, który we Władysławowie uparł się, że – mimo wzburzonych fal i zakazu kąpieli – popływa w wodzie.
Ratownicy WOPR są bezradni wobec tego, co wyprawiają plażowicze. Fot. Robert Wozniak / Agencja Gazeta
Doszło do szarpaniny i konieczna była interwencja policjantów. Mężczyzna i tak nie dał za wygraną.

Poszedł na skargę do burmistrza. Szukał przepisu, który pozwoliłby mu wejść do wody. Dorosły mężczyzna, a zachowanie bezczelne – zrelacjonował "Gazecie Wyborczej" Jarosław Radtke z puckiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Bezrefleksyjni krnąbrni plażowicze
Takie sytuacje nie są odosobnione na Pomorzu. – Nie ma refleksji. Plażowicze widzą czerwoną flagę, rzucają w naszą stronę "nieroby" i obrażeni idą się kąpać w miejsca niestrzeżone – powiedział dziennikowi ratownik wodny Marek Chadaj z Łeby.


Przypomnijmy, że przed tygodniem na plaży w Darłówku Zachodnim matka zgłosiła zaginięcie trojga dzieci: chłopców w wieku 14 i 13 lat oraz 11-letniej dziewczynki. Później policja ustaliła, że kobieta miała na chwilę spuścić je z oczu, bo z najmłodszym dzieckiem udała się do pobliskiej toalety.

Jeszcze tego samego dnia ratownicy znaleźli 14-latka. Chłopiec zmarł w szpitalu. Kolejno odnaleziono ciała 11-latki i 13-latka.

źródło: "Gazeta Wyborcza"

Obserwuj nas na Instagramie. Codziennie nowe Instastory! Czytaj więcej