Oto kobiety, które zrewolucjonizowały lotnictwo. Jest powód, dlaczego nigdy o nich nie słyszałeś
Recenzent brytyjskiego magazynu „The Spectator” pewnie nie przypuszczał, że jego praca mogłaby wprawić kogokolwiek w zakłopotanie. A jednak. Współpasażerowie z autobusu linii nr 29 rzekomo poczuli się bardzo niekomfortowo, podróżując w towarzystwie człowieka czytającego książkę pod tytułem: “Kobiety, które latały dla Hitlera”.
Clare Mulley ma na koncie już kilka publikacji, w których opisuje losy niezwykłych kobiet, w tym Polki, Krystyny Skarbek („Szpieg, który kochał”). Hanna Reitsch i Melitta Schiller to jednak postaci, które na kartach historii funkcjonowały do tej pory incognito — wspominane najwyżej anegdotycznie podczas opisywania kamieni milowych w rozwoju światowej awiacji.
Przed rozpoczęciem lektury „Kobiet…” warto wiedzieć, że ani jedna, ani druga z bohaterek nie była tylko przypadkowym „kwiatkiem” do kurtki-pilotki, czy wizerunkową ozdóbką, ocieplającą wizerunek przemysłu lotniczego Trzeciej Rzeszy. Gdyby były mężczyznami, ich nazwiska znaliby wszyscy, bo do zmierzenia niektórych osiągnięć Reitsch i Schiller często brakowało nawet męskiej skali.
Melitta (z lewej) i Hanna (z prawej)•Fot. materiały prasowe
Ocena odwagi
Odwaga — ani jednej, ani drugiej nie można tej cechy odmówić. W czasach, gdy w powszechnej opinii, kobiety uważane były za zbyt głupie, aby zrozumieć zasady aerodynamiki, już sama chęć zajęcia miejsca za sterami, mogła wydawać się heroiczną.
Hanna i Melitta od dziecka były zafascynowane lotnictwem. Obie w pewnym momencie swojego życia postanowiły zburzyć zastany porządek. I choć żadnej z nich przebicie się przez bardzo nisko zawieszony szklany sufit nie przyszło łatwo, wybrały zupełnie inne techniki, aby tego dokonać.
Hanna - pierwsza z lewej•Fot. materiały prasowe
Pomimo przełamywania kolejnych barier na drodze do równouprawnienia, Hannie z feministkami nie było po drodze. Ideały, które jej przyświecały, można określić jako czysto patriotyczne, a nawet, jak wynika z przytaczanych w książce opinii — fanatycznie nazistowskie. Ze swoją idealnie aryjską urodą oraz ponadprzeciętnymi osiągnięciami, Hanna była idealną kandydatką na nazistowskie sztandary, na które bardzo chętnie sama się wznosiła.
Melitta stała po przeciwnej stronie barykady, co biorąc pod uwagę jej korzenie, nie powinno dziwić. Jej ojciec był Żydem, dlatego chcąc rozwijać swoją pasję, musiała złożyć formalny wniosek o uznanie statusu aryjskiego. Miała również odrobinę szerszy niż Hanna zakres kompetencji: nie tylko pilotowała szybowce, ale również sama je projektowała i testowała.
Melitta z lotnikami•Fot. materiały prasowe
Ocena w kontekście
Głównym problemem w ocenie dokonań obu kobiet jest fakt, że ich osiągnięć nie da się wyjąć poza kontekst geopolityczny: maszyny, które pilotowały, były własnością III Rzeszy, a rekordy, które biły — zapisywane w kolumnach oznaczonych swastyką. Zarówno Hanna, jak i Melitta, miały odegrać ważne role w życiu Hitlera.
Hanna była jedną z ostatnich osób, które odwiedziły Hitlera w berlińskim bunkrze. Błagała, aby wsiadł z nią do samolotu. Pomimo szacunku, którym Führer z pewnością ją darzył, nie zdecydował się skorzystać z propozycji ratunku. Zamiast tego, wręczył Hannie listy — jeden do Josepha Goebbelsa, drugi — do Evy Braun. Hanna nie zdecydowała się spełnić ostatniej woli Hitlera. Pożegnanie w takiej formie było dla niej przejawem ludzkiej słabości. Dokumenty nigdy nie dotarły do odbiorców.
Melitta nie sympatyzowała z reżimem. Wyszła za mąż za brata Clausa von Stauffenberga — organizatora i dowódcy Operacji Walkiria, czyli nieudanej próby zamachu na Hitlera, przeprowadzonej w 1944 roku. Sama również brała czynny udział w planowaniu operacji. Była nawet gotowa przewieźć Clausa na miejsce i zabrać z powrotem, już po wykonaniu zadania.
Mulley nie stara się wybielać czy usprawiedliwiać swoich bohaterek. Ich osiągnięcia opisuje szczegółowo i merytorycznie. Do kwestii moralnych podchodzi natomiast na chłodno, prezentując wszystkie perspektywy, do których udało jej się dotrzeć i prowadząc narrację w taki sposób, aby czytelnik ani przez moment nie miał wrażenia, że "latanie dla Hitlera" mogłoby być czymś chlubnym.
Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem Bellona.