Tak "rekrutował" dyrektor teatru w Warszawie. Obrzydliwe praktyki wobec kandydatek

redakcja naTemat
– Ćwicz dykcję, jakbyś robiła chłopakowi dobrze ustami. (...) Jeszcze masz striptiz przede mną zrobić. Może mi p…ła stanąć, jak to zrobisz – tak zwracał się do kandydatki dyrektor Ryszard A. w Teatrze Akademickim w Warszawie. Materiał o molestowaniu seksualnym w teatrze wyemitował "Superwizjer" TVN.
Reportaż o wstrząsających metodach rekrutacji w warszawskim Teatrze Akademickim ukazał się w Superwizjerze TVN. fot. screen/Twitter/Superwizjer TVN
Ryszard A. swoim podopiecznym regularnie proponował seks, miał też nakłaniać dziewczyny do zdejmowania majtek, żeby przełamały strach. Dziennikarze "Superwizjera TVN" sprawdzili doniesienia studentki i po przejściu castingu wzięli udział w próbach w teatrze.

Do uczennicy drugiej klasy liceum A. powiedział, by zaśpiewała piosenkę "od c**** wzwyż". Jedna z kandydatek próbowała recytować tekst, A. jednak przerywał jej w obrzydliwy sposób.




"To było po prostu obrzydliwe"
– Pokazywał, że takie są metody. Kazał otworzyć usta, wkładał mi łyżeczkę do buzi i pokazywał, gdzie mam dotykać językiem zębów. Nie chciałam tego, to było po prostu obrzydliwe. To co ten człowiek mówił... Ewidentnie było widać, że miał przyjemność z tego, jak bardzo się stresowałam – opowiadała bohaterka reportażu.

Na zajęcia przyszła studentka z ukrytą kamerą. – Nie masz rzeżączki? Nie będę ci teraz sprawdzał. Ja ci nie doradzam kto cię ma bzykać, ale oczywiście, że bym chciał. Pobzykamy? Bzzz – mówił. Pytał, po ilu piwach dziewczyna się całuje.

– Jak twój chłopak będzie ci lizał c***ę, to najlepiej byłoby, żeby całą łechtaczkę. Ale ja to robię lepiej. On liże c**** od dwudziestu kilku lat, ja prawie dwa razy tyle – tłumaczył.

Ryszard A. został już zwolniony z uczelni współpracującej z placówką, ale... rozstał się z nią za porozumieniem stron. Uczelnia miała wcześniej sygnały o jego niepokojących zachowaniach, ale nikt nie wniósł formalnej skargi. Mężczyzna wciąż prowadzi teatr i rozsyła kobietom zaproszenia, nie może jedynie używać nazwy uniwersytetu.

źródło: "Superwizjer" TVN