"Polska jest dla Polaków". To odpowiedź policjanta na ksenofobiczne hasła wobec Ukraińców

Mateusz Marchwicki
Jedna z mieszkanek Warszawy chciała zgłosić na policję wulgarne napisy wymierzone w społeczność ukraińską, które zostały napisane na budynku, w którym mieszka. Jednak wizyta na komendzie skończyła się zupełnie inaczej, niż można było się spodziewać.
Takiej odpowiedzi trudno się spodziewać. Fot. Agnieszka Sadowska/Agencja Gazeta
Pani Anna (imię zmienione) chciała zgłosić wulgarne i ksenofobiczne napisy, które pojawiły się na kamienicy w której mieszka. Jak powiedziała radiu TOK FM, na komendę przy ulicy Jagielońskiej w Warszawie poszła "z obywatelskiego obowiązku", a "z mową nienawiści trzeba walczyć".

Kobieta relacjonuje, że policjant, który z nią rozmawiał, ironizował i nie chciał się zgodzić z jej oceną tego, co się wydarzyło. Funkcjonariusz miał stwierdzić, że to przecież tylko zniszczenie mienia i że policji powinna to zgłosić administracja budynku, a nie mieszkanka kamienicy.


– Usłyszałam też, że "bez przesady, ile kosztuje starcie takich napisów". Powiedziałam, że to nie są zwykłe napisy, a zastraszanie, nawoływanie do przemocy wobec mniejszości, mowa nienawiści – opowiada TOK FM pani Anna.

Policjant miał także zapytać, czy "chciałaby, aby w Polsce było więcej Ukraińców". Jak mówi kobieta, funkcjonariusz doradził jej też "niech se pani jedzie mieszkać na Ukrainę".



źródło: tok.fm / wyborcza.pl