Ile Niemcy są winni Polakom? Rozmawialiśmy o tym z autorem książki "Bilans krzywd"

Kamil Rakosza
Politycy PiS każą nam domagać się kolosalnych odszkodowań wojennych od Niemców. Choć w ich wydaniu wygląda to co najmniej absurdalnie, prawda jest taka, że sprawa II WŚ to nadal niezabliźniona rana. Swoisty "Bilans krzywd" postanowił oszacować w swojej książce Dariusz Kaliński, z którym rozmawialiśmy.
Oszacowanie strat, które ponieśli Polacy w starciu z Niemcami to karkołomne wyzwanie. Fot. Wydawnictwo Znak
Jakakolwiek próba oszacowania strat zadanych Polsce przez Niemców w czasie II WŚ wydaje mi się niemożliwa.

To karkołomne wyzwanie. Dlatego w swojej książce podejmowałem się próby nie tyle oszacowania strat materialnych poniesionych przez Polaków, co pokazania skali doświadczonego przez nich cierpienia. Nie zależało mi na poruszaniu tematu od strony liczb. Dla mnie to tylko pewna statystyka, tło.

Dla pewnych osób w państwie bilansowanie strat i domaganie się reparacji wojennych od Niemców to nadal ważna część aktywności politycznej. Nie bał się Pan, że Pańska książka zostanie wmieszana w krąg roszczeń?


W żadnym fragmencie książki nie odnoszę się do tematu reparacji wojennych. We wcześniejszych wywiadach kilkukrotnie podkreślałem, że jeśli mamy wystawiać Niemcom rachunek, zróbmy to samo wobec Rosji, czyli obecnego spadkobiercy ówczesnych Sowietów. Okupantów było w końcu dwóch.
Dariusz Kaliński - autor książki "Bilans krzywd".Fot. Wydawnictwo Znak
W wielu przekazach medialnych, książkach czy filmach wojna jest pokazywana jako tło dla heroicznych czynów nielicznych bohaterów. Czy to dobrze, że większość młodych ludzi zapamięta właśnie taki obraz II WŚ?

Uważam, że każde bohaterstwo ma swoje konsekwencje. Niestety najczęściej ponoszą je niewinni ludzie. Zaznaczyłem to w rozdziale "Represje za akcje Polskiego Ruchu Oporu". Moim zdaniem, pewne rzeczy trzeba było wcześniej należycie przemyśleć – czy warto było podejmować dane ryzyko?

Tak jak w przypadku osławionego Hubala. W wyniku represji za działalność jego oddziału śmierć poniosło ok. tysiąca osób. Za to żołnierze "Szalonego Majora" najprawdopodobniej nie zabili nawet setki Niemców. Skala zemsty jest zatem wyraźnie niewspółmierna.

Trzeba pamiętać, że jak każda wojna, II Wojna Światowa była festiwalem prawdziwego bestialstwa. Pokazując ją jako pole popisu dla bohaterów, fałszujemy historię. Wystarczy spojrzeć na to, że z sześciu mln polskich obywateli, którzy zginęli w czasie II WŚ, "tylko" pół miliona z nich poniosło śmierć w trakcie działań wojennych. To daje obraz tego, jak wyglądał ten konflikt.

W pierwszym rozdziale wspomina pan o kodeksie honorowym wpisanym w książeczkę żołdu każdego żołnierza Wehrmachtu. Czy w którymkolwiek z okupowanych krajów Niemcy się do niego stosowali?

Sam się nad tym zastanawiałem (śmiech). Niemcy postrzegali Polaków gorzej niż żołnierzy krajów Europy Zachodniej. Mimo to w trakcie okupacji Francji również zdarzały się zbrodnie popełniane na żołnierzach, na pewno jednak nie w takim stopniu, jak miało to miejsce w Polsce.
Do wiosny 1940 roku Niemcy zamordowali około 100 tys. Polaków.Fot. Wydawnictwo Znak / ciekawostkihistoryczne.pl
Gdzieniegdzie jednak Niemcy chcieli opowiedzieć Polakom legendę "rycerskiego Wehrmachtu". Pisze pan o przejawach ich grzeczności – częstowaniu dzieci cukierkami lub płaceniu za towar w mięsnych sklepach.

Tak, w większości przypadków było to jednak bardzo fałszywe. Chociaż zdarzały się takie ciekawe historie, jak ta, która spotkała mojego pradziadka. Pradziadek miał gospodarstwo rolne, a dodatkowo był zadeklarowanym piłsudczykiem. Na jego ścianie wisiał portret marszałka. Za każdym, kiedy żołnierze niemieccy przychodzili odebrać kontyngent płodów rolnych, salutowali podobiźnie Piłsudskiego.

Pisząc "Bilans krzywd", zauważyłem, że podejście Niemców do Polaków zmieniało się radykalnie wraz z sukcesami Armii Czerwonej na Wschodzie. Hitlerowcy inaczej traktowali Polaków na początku wojny i pod koniec, kiedy mieli nóż na gardle.

Wiadomo, że zbrodnie wojenne miały miejsce już we wrześniu. Kolejne okupacyjne obostrzenia, przez które praktycznie za wszystko groziła kara śmierci, były następstwem pewnej siły rozpędu.

Te okupacyjne regulacje doprowadziły do tego, że Polacy "bali się tylko wyroków wyższych niż kara śmierci".

Tak, tu już funkcjonował czarny humor ludności polskiej. Te żarty to był sposób odreagowania w rzeczywistości, w której kara śmierci mogła spaść na każdego, niezależnie od tego, co takiego uczynił. Nawet za najmniejszą błahostkę.

Najgorzej Polacy byli traktowani na ziemiach przyłączonych do Trzeciej Rzeszy. Na terenie Niemiec nie mieli żadnych praw. W Generalnej Gubernii, pod rządami Hansa Franka, żyło się nieco lepiej. Dlatego wielu rodaków próbowało się do niej przedostać.

Z terenów przyłączonych planowano wysiedlić 8 mln Polaków. Pozbawiano ich gospodarstw na rzecz osadników niemieckich. Skarb Rzeszy zapełniały pieniądze z wyprzedawanych majątków przedsiębiorstw polskich i żydowskich.
"Bilans krzywd".Fot. Wydawnictwo Znak
W rozdziale "Eutanazja na ziemiach polskich" pisze Pan o Niemcach, mających obowiązek łożyć na szpitalne uposażenie swoich niepełnosprawnych dzieci, które od miesięcy nie żyły. Rodziców oczywiście poinformowano o ich śmierci wiele zapłaconych marek później.

Tu generalnie chodziło o czystość rasy, o jej siłę. Dodatkowo dochodziły również kwestie materialne. Naziści oburzali się, że niepełnosprawni zajmują miejsce w szpitalach. Odciągają personel i są leczeni z funduszy, które można by poświęcić na ratowanie rannych żołnierzy.

Co ciekawe Adolf Hitler podpisał rozkaz wykonania akcji "T4" (akcja polegająca na eutanazji niepełnosprawnych – przyp.red.) na dorosłych chorych w dn. 1 września 1939. Czyli kampania wrześniowa miała przykryć to, co działo się z niepełnosprawnymi w Rzeszy.

Czy podobny "Bilans krzywd" mogą wystawić Polakom ludzie, którzy w czasie wojny mieszkali na pograniczu ukraińskim, białoruskim, czy litewskim?

W pewnych względach oczywiście nie mieliśmy tam czystych rąk. Warto poczytać, w jaki sposób przed wojną działał na tych ziemiach rząd polski. Zwłaszcza hasło "polonizacji Kresów" było głośne. Mimo wszystko nie zaszkodziliśmy im w takim stopniu jak Niemcy Polakom. Nie wymordowaliśmy 6 mln Ukraińców czy Białorusinów. Skala jest zupełnie inna.