"To perekińczyki!". Morawiecki znalazł dziwaczny epitet dla ludzi o innych poglądach
Mateusz Morawiecki w kolejnej kwestii wyraźnie idzie w ślady Jarosława Kaczyńskiego. Udowodnił to niedzielę, gdy podczas konwencji wyborczej w Jasionce na wzór swego prezesa sięgnął do słownika, by znaleźć tam jakiś dziwaczny epitet, którym można opisać ludzi o innych poglądach.
– Perekińczyk to taki człowiek, który tak bardzo przewrotnie i obłudnie podchodzi do rzeczywistości. Opozycja, liderzy opozycji, to są takie perekińczyki! – mówił rozemocjonowany Mateusz Morawiecki na Podkarpaciu. Znaliście to określenie? Zgromadzeni na konwencji w Jasionce zapewne też nie, ale nie przeszkodziło to im przyjąć tych słów premiera z aplauzem.
W dalszej części przemówienia szef rządu wyjaśniał, dlaczego ludzi o innych poglądach uznaje za "perekińczyków". – Mówili, że na te programy społeczne absolutnie nie ma pieniędzy, jesteśmy za biedni. Podwyższali podatki i pozwali hulać mafiom VAT-owskim po naszej ojczyźnie! A dzisiaj mówią, że oni jeszcze dołożą do tych programów społecznych. To właśnie perekińczyk! – mówił ku uciesze działaczy PiS, Solidarnej Polski i Porozumienia.
– My chcemy iść drogą Lecha Kaczyńskiego, który w 2005 roku przed Zgromadzeniem Narodowym powiedział, że musimy odbudowywać nasze państwo w oparciu o ideę solidarności, sprawiedliwości i uczciwości. To źródła naszej siły – kontynuował Mateusz Morawiecki w Jasionce.
Kim jest perekińczyk?
A co naprawdę oznacza określenie "perekińczyk"? Na pewno nie znajdziecie go w pierwszym lepszym słowniku. Występuje ono w literaturze filologicznej sprzed co najmniej kilku dekad, głównie tej poświęconej rusycyzmom, czyli zapożyczeniom z języka rosyjskiego i języków jemu pokrewnych.
W tym kontekście "perekińczyk" definiowany jest jako ktoś "przerzucający się na coś". Taki trop do zrozumienia tego pojęcia znajdujemy w wydanym w 1927 roku "Słowniku etymologicznym języka polskiego" autorstwa Aleksandra Brücknera.
Ta część Polaków, która znała słowo "perekińczyk" przed niedzielnym przemówieniem Mateusza Morawieckiego, zapewne wiedzę o jego istnieniu czerpała jednak z gwary lwowskiej. W niej "perekińczyk" występował bowiem w najbardziej potocznym charakterze. I był synonimem... zdrajcy.
"Perekińczyka" mogą kojarzyć także oddani fani twórczości Marii Rodziewiczówny. Słowo to pada w jej powieści "Byli i będą" z 1908 roku. Wygłasza je jeden z bohaterów, pomiędzy innymi kalumniami, którymi obrzuca swego wroga. "I prawa ma, ojoj, i synów wychowuje na rządowym koszcie i też zbogaciał. Tylko nie szlachcic on, a przechrzta, perekińczyk, pies..." – czytamy.