Trolling czy zbiorowe samobójstwo? Chcą iść z tęczowymi flagami na... Marsz Niepodległości
Odcinają się od nich organizacje LGBT, w internecie nazywa się ich prowokatorami i wariatami. Inicjatorzy Tęczowej ekipy na Marszu Nieodległości zapewniają jednak, że są po prostu odważni i chcą pokazać, że prawica nie zawłaszczyła sobie patriotyzmu. A "łysym głowom" chcą udowodnić, że nie są wrogami ojczyzny. Ale za jaką cenę?
Święto Niepodległości od lat jest kojarzone ze środowiskami nacjonalistycznymi. Czas zmienić ten wizerunek. To wyjątkowy dzień dla każdego kto kocha ten kraj. Dlatego świętujmy razem bez względu jaki mamy kolor skóry, płeć, orientację czy poglądy polityczne.
Chcemy w tym roku utworzyć „Tęczowy blok” i iść w Marszu Niepodległości. Dlaczego tam? Bo to największe i zdaje się już trwale wyryte obchody tego dnia w Polskiej rzeczywistości".
To opis wydarzenia na Facebooku "Tęczowa ekipa na Marszu Niepodległości". Organizatorzy, Mikołaj Kastor Klubiński i Oliwer M. Grzonka, proszą, aby przynieść tęczowe i biało-czerwone flagi oraz kwiaty, również w patriotycznych barwach. I uśmiech.
W środę chęć udziało w facebookowym wydarzeniu w zadeklarowało ponad 370 osób, zainteresowanych było 3,6 tysięcy.
To trolling czy zbiorowe samobójstwo?
Patriotyzm dla wszystkich
– Nie jestem samobójcą, ale na pewno jestem odważny – mówi mi Mikołaj Kastor Klubiński.
I tłumaczy, skąd tak szalony pomysł: – Patriotyzm, prawo do niego są w Polsce zawłaszczane przez środowiska nacjonalistyczne i konserwatywne. Jak ktoś jest inny, to często jest nazywany piątą kolumną Zachodu. Na pewno ze środowiskami mniejszościowymi czy lewicowymi tego patriotyzmu się nie utożsamia. Chciałem to zmienić, pokazać, że każdy ma prawo być patriotą.
Wszystko zaczęło się od rozmowy na grupie Biedroniawka na Facebooku (jej członkowie to polityczni fani Roberta Biedronia, nie są jednak związani z byłym prezydentem Słupska).
– Zastanawialiśmy się co zrobić dla polskiego dyskursu społecznego. Pojawił się właśnie ten pomysł. Jesteśmy grupą znajomych, która chce zrobić coś fajnego, coś czego nikt do tej pory nie zrobił. Być może dlatego, że zabrakło mu odwagi – opowiada Klubiński.
4 tysiące zainteresowanych mu schlebia, ale organizator tęczowej ekipy wie, że liczby na Facebooku rzadko pokrywają się w rzeczywistości i liczy na 100. uczestników To i tak będzie dla nich bardzo dużo.
Na razie milcząNie ma innego marszu niż Marsz Niepodległości, na którym mógłbym wysłać tych wszystkich chętnych ludzi. Antyfaszystowska demonstracja jest nie po to, żeby świętować niepodległość, ale po to żeby protestować przeciwko świętowaniu narodowców. A jednak nie o to nam chodzi.
Oczywiście pod warunkiem, że tęczowa inicjatywa w Warszawie się w ogóle nie odbędzie.
– Wysłaliśmy list do organizatorów Marszu Niepodległości. Napisaliśmy, że chcemy z nimi iść, poprosiliśmy o specjalną troskę o nasze bezpieczeństwo. Czekamy, też jeszcze nie odpowiedzieli, milczą już pięć dni – mówi mi Klubiński.
Milczy tez na razie policja, którą organizatorzy Tęczowej ekipy poprosiła o ochronę. Zapewnili, że chcą być jak najłatwiejsi do ochrony, więc poczekają, aż przejdzie cała kolumna marszowa i pójdą na samym jej końcu. Podobno warszawska policja ma odpowiedzieć do końca tygodnia.
Bo Klubiński nie ukrywa, że się boi. To w końcu Marsz Niepodległości, ten sam, na którym rok w rok dochodzi do rozrób z udziałem neofaszystów i narodowców. I ten sam, którego uczestnicy spalili Tęczę na Placu Zbawiciela. Dlatego, jeśli nie będzie zgody policji i Marszu Niepodległości, Tęczowej ekipy ma nie być.
– Wtedy skupimy się na zapowiadanym już afterze. Chcemy przybliżyć na nim sylwetki tęczowych architektów niepodległości. Patriotów, o których nie mówi się, że byli członkami mniejszości seksualnej – informuje.
Ale podkreśla, że ma nadzieję, że zgoda będzie. Bo, jak twierdzi, Marsz Niepodległości tylko na tym... zyska.
– Jeśli organizatorzy Marszu Niepodległości nie pozwolą nam na udział w wydarzeniu, to pokaże to, że ten marsz wcale nie jest dla wszystkich, którzy kochają ten kraj. Mimo że tak deklarują. Udowodnią, że chcą tam tylko te osoby, które pasują im do ich narracji – tłumaczy Klubiński.
I dodaje: – Ale jeśli nas tam przyjmą, to nie tylko my dokonamy emancypację naszego patriotyzmu, ale również oni dużo ugrają. Bo skoro potrafią iść ramię w ramię z ludźmi, z którymi się nie zgadzają i często traktują z nienawiścią, to będzie bardzo duży krok do odklejenia im łatki faszystów. To by pokazało, że coś się zmienia. PiS zadeklarował, że z nimi nie pójdzie, gdybyśmy poszli z nimi nawet my, to byłby to duży cios w partię rządzącą.
Prowokacja
Jest jeszcze inny problem. Na Tęczowej ekipie suchej nitki nie zostawiają organizacje LGBT (oprócz Forum LGBT, która nomen omen ma na zdjęciu profilowym różowy znak Polski Walczącej i napis "pedalstwo walczące").
Stowarzyszenie Miłość Nie Wyklucza opublikowało nawet na swojej stronie oświadczenie podpisane przez ponad 20 organizacji działających na rzecz osób homoseksualnych, biseksualnych i transpłciowych.
Ich zdaniem to po prostu prowokacja.
– Organizator „Tęczowego bloku” chce udowodnić, że osoby LGBT+ mogą być patriotami i patriotkami. Jesteśmy przekonani, że patriotyzm to postawa, która zyskuje na wartości, gdy jest manifestowana na co dzień, a nie raz do roku, w atmosferze poważnego zagrożenia. Nasz patriotyzm to troska o małe ojczyzny, angażowanie się w sprawy społeczne, udział w wyborach czy stawanie w obronie wartości konstytucyjnych – piszą aktywiści.
Organizacje poszły o krok dalej. Apelują do członków swojej społeczności o rozsądek i proszą ich, aby nie szli za Klubińskim i Grzonką.Marsz Niepodległości ma charakter nacjonalistyczny, od lat pojawiają się na nim hasła nienawistne i nawołujące do przemocy. (...) Pojawienie się „Tęczowego bloku” na Marszu byłoby jednoznacznym poparciem takich postaw. Osoby LGBT+ powinny mieć świadomość, że uczestnicząc w Marszu Niepodległości legitymizują nienawiść i współtworzą przestrzeń wykluczania.
– Organizatorzy, osoby niezwiązane ze społecznością, są nieświadomi istniejącego zagrożenia. Ich prowokacja, zabawa czy w najlepszym wypadku naiwność może skończyć się tragedią – ostrzegają. Klubiński nazywa to "ciosem".
Od Korwina do tęczy
Kontrowersje dotyczą bowiem również samych organizatorów. Bo faktycznie nie są oni związani z żadnymi organizacjami LGBT.
Klubiński – społeczno-polityczny aktywista, współorganizator kilkunastu wydarzeń obywatelskich – do tego był kiedyś związany z... Kongresem Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego.
– Każdy gdzieś zaczyna, a organizacje Korwina to dobre przedszkole. Uczysz się tam przede wszystkim, jak tego nie robić. Jednak każdy kiedyś kończy tę przygodę, Pan Janusz jedzie dalej na swoim rowerku w tylko sobie znaną stronę – mówi, podkreślając, że miał dość i odszedł, bo chciał działać już "na poważnie".
Internet wytyka Klubińskiemu nie tylko prawicę, ale również... "zoofilię". Bo w sieci krążą dwuznaczne zdjęcia sprzed dwóch lat z półnagim organizatorem Tęczowej ekipy na Marszu Niepodległości, jego kolegą i psem.
Klubiński podkreśla, że został oczyszczony ze wszystkich stawianych mu zarzutów. Na dwa lata wycofał się z aktywności społecznej, miał depresję. Teraz wraca z twardszą skórą, bo "działalność społeczna to coś, do czego go ciągnie" i chce "robić dobra robotę dla świata".
Wraca z hukiem. Pytanie tylko, czy tęczowa grupa na marszu skrajnych prawicowców to dobry kierunek.