"Nie zawiodło państwo tylko ludzie”. Sienkiewicz o krajobrazie po aferze Amber Gold

Jarosław Karpiński
Zeznania Donalda Tuska niewiele wniosły do prac komisji śledczej ds. Amber Gold, ale zbliżają to gremium do wydania raportu ze swoich prac. Zapewne raport zdominują wnioski polityczne, a nie merytoryczne, bo o sednie sprawy już prawie wszyscy zapomnieli. O tym, co zrobić by takie afery jak Amber Gold się nie powtarzały i jak usprawnić funkcje kontrolne państwa rozmawiamy z Bartłomiejem Sienkiewiczem, byłym ministrem spraw wewnętrznych i koordynatorem służb specjalnych w rządzie PO-PSL.
To były szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz ukuł termin "państwo teoretyczne" Fot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
W kontekście afery Amber Gold i przesłuchania byłego premiera Donalda Tuska wraca narracja PiS o państwie teoretycznym. Ten termin ukuł pan, napisał pan nawet książkę na ten temat. Co zrobić by do takich afer nie dochodziło, jak poprawić procedury w państwie?

Bartłomiej Sienkiewicz: – Takie afery zdarzają się na całym świecie. I to nawet w takich silnych państwach jak Francja, czy Stany Zjednoczone. Motorem takich afer jest zawsze ludzka chciwość. Moglibyśmy powiedzieć, że państwo jest słabe bo działają złodzieje. Ale to przecież nieprawda. Takie afery niestety będą się zdarzać. Akurat afera Amber Gold nie jest dowodem słabości państwa, jest dowodem słabości ludzi. Z całego śledztwa wychodzi, że tym ogniwem państwa, które zawiodło była prokuratura, a raczej konkretni prokuratorzy.


Ale dużo mówi się też o tym, że brakowało współpracy, kooperacji w wyjaśnianiu tej afery na linii prokuratura, Komisja Nadzoru Finansowego, służby specjalne.

Sprawa jest prosta. Schowano pismo i zamrożono sprawę w prokuraturze. Jeśli ktoś po trzyletniej pracy komisji śledczej ds. Amber Gold chce powiedzieć, że to państwo zawiodło jako całość, mija się z prawdą. Państwo sobie radziło z podobnymi historiami i na mocy tych samych mechanizmów wcześniej. Nie poradziło sobie w tej sprawie nie dlatego, że mechanizm nie zadziałał tylko dlatego, że ludzie w prokuraturze nie wiadomo, czy ze złej woli, czy z głupoty nie nadali tej sprawie odpowiedniego biegu. To jest istota tej sprawy.

A o czym nam mówi ta słynna notatka ABW z 2012 roku, w której Krzysztof Bondaryk ostrzegał premiera Tuska przed "piramidą finansową” i alarmował, że OLT Express służą do wyprowadzania pieniędzy[/url]? Notatka, która podobno gdzieś zaginęła na najwyższych szczeblach, potem się odnalazła, ale została z opóźnieniem przeczytana, a więc premier został później niż powinien zaalarmowany.

Nie wiem, czy w tej sprawie doszło do jakichkolwiek opóźnień. Ta sprawa nie jest jasna i prace komisji śledczej jej nie rozjaśniły. Mamy ewidentnie rozbieżne zdania w tej kwestii. Zwracam jednak uwagę na jeden fakt. Zanim w ogóle historia się rozpoczęła mieliśmy publiczne ostrzeżenia KNF, także w rozlicznych mediach. Ale pomimo tych ostrzeżeń ludzie nadal wchodzili w ten "interes”.

Zgodnie z prawem i ładem państwowym, to KNF jest od tego żeby powiedzieć konsumentom "nie wchodźcie w to, bo to nie jest czyste”. I to Komisja wykonała. Każdy kto chciał miał okazję zetknąć się z tą opinią. Wystarczyło sprawdzić w internecie. Od razu pojawiała się opinia KNF, albo artykuły dziennikarskie o tym, że Amber Gold wytoczył proces KNF za oznaczenie go jako niepewnego inwestora.

Niektórzy zastanawiają się, czy w takich sytuacjach alarmować nie powinien sam premier. Może to Donald Tusk powinien ostrzec Polaków żeby nie inwestowali w piramidę?

Premier odpowiedział na podobne pytanie w sposób jednoznaczny. Jeśli szef rządu będzie mówił ludziom w co mają inwestować, a w co nie, to jesteśmy w Uzbekistanie. Jeśli chcemy żeby Polska była Uzbekistanem, to zróbmy sobie taki mechanizm, który nakłada na premiera obowiązek decydowania o tym, który podmiot jest w porządku, a który nie. Jeśli chcemy mieć takie "standardy”, to niech szef rządu ma obowiązek ostrzegania obywateli, według swojej wiedzy albo widzimisię, o zagrożeniach.

A czy nadzór premiera nad służbami specjalnymi nie jest fikcją przy tej ilości obowiązków które ma? Czy on jest w stanie należycie tą kontrolę sprawować?

Nie jestem zwolennikiem obecnego modelu i mówiłem o tym wiele razy. Nie tylko zresztą mówiłem, ale przygotowałem też reformę służb specjalnych, która nie została wprowadzona w życie. Była także mocno krytykowana przez ówczesną opozycją spod szyldu PiS. A reforma miała w istocie jeden cel, żeby ostatecznie ustalić odpowiedzialność polityczną za nadzór nad służbami.

Coś by pan jeszcze zmienił w procedurach państwowych?

Całą masę rzeczy, ale to nie jest na tą rozmowę. Dotykamy tutaj Konstytucji. Należałoby na nowo zastanowić się nad całym systemem władzy w Polsce i mechanizmami jej działania, ale na poziomie ustawy zasadniczej. To dotyczy głównie odpowiedzialności, która moim zdaniem, powinna być w dużo większym stopniu niż dotychczas spersonalizowana i co za tym idzie czytelna dla obywateli. Teraz ta odpowiedzialność się rozmywa.

A jak procedury państwowe działają za rządów PiS?

Wbrew narracji PiS-u obecne państwo wcale nie jest silniejsze tylko jest dużo słabsze niż było.

Ma Pan na myśli takie afery jak GetBack?

Nie tylko, myślę o całości. Na poprzednie bolączki państwa PiS nałożył kompletny chaos i przemoc polityczną wobec administracji. Państwo zostało zastąpione partią polityczną. Pod rządami PiS państwo się zwija. Jest coraz słabsze, a nie coraz silniejsze.

Czyli nie wyciągamy żadnych wniosków?

Można tak powiedzieć.