Szturmują niebo i ziemię żeby uratować wzrok 2-letniego Wojtka

Monika Przybysz
Z dnia na dzień zaczął coraz gorzej widzieć. Nie zauważał zabawek, przewracał się. Nie było charakterystycznych objawów, białych odblasków na zdjęciach. Wszystko działo się jak w filmie z przyspieszonym obrazem i dźwiękiem: szpital, badania, niepewność, łzy i diagnoza: nowotwór - siatkówczak obuoczny.
Wojtek ma 2 lata, choruje na siatkówczaka - nowotwór oczu. Archiwum prywatne
Teraz na płacz nie ma już czasu. Trzeba ratować wzrok dwuletniego Wojtka. Polscy lekarze rozłożyli ręce. W Stanach Zjednoczonych czeka ratunek, który ma swoją cenę. To ćwierć miliona dolarów.

Wrócić z widzącym dzieckiem
Siatkówczak to najczęściej występujący nowotwór wewnątrzgałkowy u dzieci. Jest nowotworem złośliwym, który pochodzi z prymitywnych komórek siatkówki. Dotyka jedno na około 15 - 20 tysięcy dzieci.

– Poczekaj, masz brudne rączki, musimy umyć – tłumaczy Wojtusiowi tata. Ma ciepły, spokojny głos.

– Jak mi się to udaje? Nie wiem. Gdy toczy się walka o zdrowie i życie dziecka, człowiek wydobywa z siebie takie pokłady energii, cierpliwości i siły, o których dotąd nie miał nawet pojęcia. Walczymy dalej. Wizy do USA już są. Marzymy tylko o jednym: wrócić stamtąd z widzącym dzieckiem – dodaje ojciec.


Rodzice chłopca rozpoczęli nierówny wyścig z czasem chwilę po tym, jak z Nowego Jorku przyszła wiadomość: 16 listopada 2018 roku mają stawić się z dzieckiem w Memorial Sloan Kettering Cancer Center. Jeśli uda się uratować choć jedno oczko - będzie to cud. Drugie oko zostanie poddane kompleksowej diagnostyce tak, by nie stanowiło zagrożenia dla życia.

"Dr Abramson może pomóc naszemu dziecku, które w Polsce może przejść jedynie najbardziej ogólne leczenie - chemioterapię, która nie uchroni go przed nadchodzącą ciemnością…On z tego zamieszania niewiele rozumie. Chciałby po prostu śmiać się i rozrabiać jak każde dziecko w tym wieku. Niestety, nie może...” - tłumaczą na stronie internetowej wzrokdlawojtka.pl rodzice dwulatka.
Aniołowie uratują
W sieci szybko ruszyła lawina pomocy: sportowcy, artyści, mieszkańcy Olsztyna i innych miast. Agata Runke, mama Wojtka, na Facebooku napisała o nich "moi Aniołowie”. Wierzą, że się uda, a zawrotna kwota na zagraniczne leczenie jest możliwa do zdobycia. O tym, że warto walczyć przekonują się poznając historie innych dzieci, które przeszły odpowiednią terapią poza Polską mierząc się z okrutną chorobą. Wśród nich jest Olga Kostka, która regularnie odbywa kontrolne badania w klinice w Londynie. Guz pozostaje nieaktywny.

Prosimy Was o pomoc, bez której nie zdążymy! Każda minuta, każda godzina to ogromne nerwy, które pozostaną z nami do momentu, kiedy ktoś nie powie nam, że już po wszystkim, że Wojtuś będzie żył i widział! Nie takie rzeczy już się działy, nie takie cuda sprawialiście na oczach ludzi, którzy tracili już nadzieję. Błagamy o pomoc, o życie i o wzrok naszego synka… – napisali w internecie rodzice Wojtka.

Od redakcji: Jak można ich wesprzeć? Przede wszystkim biorąc udział w internetowej zbiórce funduszy na SIEPOMAGA.PL  i GOFUNDME.COM.