Sama się o nie nie upomni. Oto, co musisz dać mamie co najmniej raz w roku

Monika Przybysz
Delikatne maźnięcie kremem po policzku, kiedy rano szykowała się przed lustrem do wyjścia, albo karcące spojrzenie, kiedy bez pytania zużyłaś cały słoiczek jej ulubionego kosmetyku - niezależnie od tego, jak wspominasz swoje pierwsze podejście do pielęgnacji twarzy, bardzo prawdopodobne, że będzie ono związane z ważną dla ciebie kobietą.
Kosmetyki to nie najlepszy pomysł na prezent? Nieprawda, jeśli wiesz, jakie podarować Fot. materiały prasowe
Szans, aby odwdzięczyć się za te lekcje nie brakuje: zarówno tych obwarowanych okazjonalną otoczką, jak urodziny czy imieniny, jak i tych zupełnie spontanicznych - momentów, w których chcesz pokazać, że o niej pamiętasz.

Prezent z kosmetycznej półki wydaje się w tym kontekście opcją optymalną. Albo “wydawałby się” gdyby nie to, że stając przed wyborem: który produkt, jakiej marki, z jaką funkcją i o jakim składzie, wiele z nas kapituluje. Nie pomaga też fakt, że o kosmetyki dla cery dojrzałej mama czy babcia raczej nie będą się dopraszać, bo przecież: "w moim wieku", "przecież nie wypada" i "gdzie tam dla mnie takie nowości".

Logiczne wyjście z prezentowego pata, to postawić na markę, która od dawna ma zagwarantowane miejsce na maminej czy babcinej toaletce. Tu pewnie nie trafimy źle, fakt. Tylko czy sens prezentu nie gubi się przybierając formę “produktu pierwszej potrzeby”? Odrobinę tak.
Postawmy więc na podwójną: coś znanego, i coś nowego. Niezależnie od tego, czy “nowość” będzie oznaczać zaznajomienie się z nową marką, czy z nowym produktem, to zawsze ruch w dobrym kierunku.

Dlaczego? Sposób pielęgnacji skóry, zwłaszcza dojrzałej, a więc wymagającej, należy dostosować do wielu czynników: pory roku, zmian w diecie, poziomu stresu. Stawiając cały czas na jeden i ten sam produkt łatwo takie zalecenia ignorować. Czasem jednak już niewielka zmiana w kosmetycznej rutynie potrafi dać nieoczekiwanie zadowalający efekt.

Kosmetyczny prezent może być również pretekstem do zapoznania z marką, co do której jesteśmy pewni, że spełni pokładane w niej nadzieje. Tu jednak należy działać ostrożnie: łatwo wręczyć mamie czy babci specyfik, którego producent zapowiada “całkowitą redukcję zmarszczek” albo “skórę młodszą o 10 lat w dwa tygodnie”, trudniej później wysłuchiwać, że ten prezent od nas to “leciutko nietrafiony był”.

Zamiast dopełniać paczkę obietnicami bez pokrycia, postawmy więc na marki, które chwalą się efektami w granicach rozsądku. Takie, które zamiast dopingować nas w gonitwie ku nierealistycznym standardom, chcą nam pokazać, że dojrzałe piękno ma wiele twarzy.

Marką, która inspiruje kobiety do bycia dla siebie łaskawszymi jest na przykład JANDA. Jej założycielka, Krystyna Janda, to symbol zdrowego dystansu, jaki kobieta powinna mieć do siebie samej: na plakatach czy w kampaniach promujących poszczególne produkty zawsze wygląda na swój wiek - wyglądając jednocześnie zjawiskowo.

Dystans do kwestii urodowych przejawia się również w nazwach samych produktów. I nawet jeśli nie do końca orientujecie się w wymaganiach, jakie w kontekście pielęgnacji twarzy ma cera dojrzała, bardzo dobrymi podpowiedziami będą właśnie opisy na opakowaniach.

Propozycje? Oto one:

Krem Nr 1 - na dzień dobry i na dobranoc
Pierwsza pozycja w portfolio JANDY i niekwestionowany bestseller marki. Jak mówi nazwa, nadaje się do aplikacji zarówno rano, jak i wieczorem, co wynika bezpośrednio z zapotrzebowania, jakie na samym początku działalności marki, zgłosiła jej założycielka. Chciała mieć w ofercie krem “idealny”. Okazało się, że nie jest to życzenie na wyrost.
Fot. materiały prasowe
Sekret Kremu Nr. 1 tkwi w zastosowaniu technologii znanej z salonów kosmetycznych. W strukturze kosmetyku znajdują się specjalne nici polisacharydowe, które napinają skórę i zwiększają gęstość wzmacniających ją włókien kolagenu.

Testy kliniczne wykazały, że stosowanie Kremu Nr. 1 przez 28 dni potęguje efekt napięcia skóry o 103 proc. Widocznego, miejscowego spłycenia zmarszczek możemy się natomiast spodziewać już około kwadransa po aplikacji.

Seria Dermoindukcja z szafirowym nośnikiem
Dermoindukcja to seria zaawansowanych preparatów kosmetycznych, zawierających składniki aktywne w bardzo wysokich dawkach. Szczególnie spodoba się więc tym kobietom, które czują, że ich skóra wymaga bardziej zdecydowanej interwencji czy to w kwestii poprawy elastyczności, czy delikatnego wymodelowania owalu twarzy.

Jak działają preparaty z linii Dermoindukcja? Proces odmładzania komórek skóry polega na wprowadzeniu do ich wnętrza specjalnych związków - reduktorów. Te z kolei przedostają się przez kolejne mikrowarstwy za pośrednictwem szafirowego nośnika.

Kiedy cząsteczki substancji aktywnych znajdą się w skórze, zaczynają stymulować komórki do produkcji kolagenu czy kwasu hialuronowego. Ich zadaniem jest również wypełnianie warstwy tłuszczowej, dzięki czemu zmarszczki są praktycznie “wypychane” od środka.
Żelazko zmarszczek na każdą porę dnia
Żelazko to kosmetyk z czynnikiem “wow” i wcale nie chodzi tu tylko o nazwę. Ten krem wielofunkcyjny można teoretycznie porównać do podkładu i pudru w jednym. Skóra po jego nałożeniu miała w teorii być tak gładka, jak po aplikacji makijażu scenicznego, ale bez uczucia “maski”.

Technologom JANDY udało się pogodzić te teoretycznie sprzeczne funkcje. Żelazko ujednolica koloryt skóry - zmniejsza widoczność rozszerzonych porów skóry, zaczerwienień i przebarwień - ale nie modyfikuje jej odcienia. Dodatkowo redukuje widoczność zmarszczek. Sprawdza się zarówno w przypadku codziennych, jak i wielkich wyjść. W przypadku tych ostatnich kosmetyk można zmieszać z podkładem.

Artykuł powstał we współpracy z firmą JANDA.