Nic lepszego na Netflixie już nie będzie. Ten serial o psach złamie ci serce

Ola Gersz
Psy są wspaniałe i nie trzeba nikogo do tego za bardzo przekonywać. Netflix poszedł jednak o krok dalej niż urocze filmiki czworonożnych przyjaciół na You Tube. W sześciu odcinkach swojego nowego dokumentu udowadnia, że psy są tak dobre, że ludzie na nie wręcz nie zasługują, a relacja człowiek-pies jest najczystsza, jaka tylko może być. Przez sześć godziny będziesz płakać jak niemowlę, a potem ... sprawisz sobie psa.
Przez dokumentalny serial Netflixa o psach widzowie wylewają wiadra łez Fot. Kadr z serialu "Psy" / Netflix
Brakowało takiego dokumentu. Owszem, treści o psach jest w internecie masa i jeszcze więcej, zwykle są to jednak słodkie lub zabawne filmiki albo zdjęcia piesków w przebraniach na Halloween. Włączając jeden taki film lub zdjęcie, dosłownie wpadamy w sieciową otchłań – bo jak niby mamy się oprzeć małemu labradorowi, który cieszy się jak szalony, gdy po raz pierwszy widzi śnieg?

Przez "Psy" też będziemy mieli wyjęte z życia sześć godzin. Da nam to jednak znacznie więcej niż oglądanie setki filmików na YouTube. Netflix postanowił bowiem pokazać, że za puszystym futrem i ufnymi oczami skrywa się coś więcej – niewiarygodna dobroć i olbrzymia miłość do człowieka. A wszystko to w dokumentalnym sosie rodem z"Humans of New York".



Zaczęło się od Glena Zippera i Amy Berg. Nominowana do Oscara za dokument "I zbaw nas od złego" Berg jest właścicielką Lenny'ego, którego nazywa "słodkim Muppetem". Zipper mieszka z kolei z Anthonym, przybłędą, którego przygarnął 16 lat temu, kiedy pracował jeszcze jako prokurator kryminalny.

– W ciągu kilku tygodni od adopcji Anthony'ego rzuciłem pracę i zostałem wolontariuszem w schronisku dla psów. Po raz pierwszy w moim życiu byłem szczęśliwy – mówił Zipper w wywiadzie dla "Vanity Fair".

Miłość Berg i Zippera (który o mało co nie pojawił się na premierze "Psów" z powody choroby Anthony'ego) do psów zaowocowała kolaboracją z Netflixem i serialem dokumentalnym. Producenci zaczęli szukać niezwykłych historii o relacjach psów z ludźmi i jeździli po całym świecie. Wyszedł z tego serialowy raj dla wszystkich psiarzy i prawdziwy wulkan emocji.
Fot. Kadr z serialu "Psy" / Netflix
Rybacy, fryzjerzy, uchodźcy
Historii w "Psach" mamy sześć, każdy odcinek to inny czworonog i inny człowiek.

W pierwszym odcinku poznajemy cierpiącą na epilepsje dziewczynkę, która poznaje swojego nowego psa opiekuna. Zaowocuje to nie tylko niezwykłą przyjaźnią, ale również zmieni życie całej rodziny.

W drugim epizodzie zobaczymy z kolei historię mieszkającego w Berlinie młodego uchodźcy z Syrii, który próbuje ściągnąć do siebie Zeusa, husky'ego syberyjskiego, który został w ogarniętym wojną Damaszku, a w trzecim przenosimy się do Włoch nad jezioro Como, w którym miejscowy rybak jeździ na połowy (coraz trudniejsze, bo ryb jest coraz mniej) ze swoim wiernym towarzyszem Ice'm.

W odcinku czwartym poznajemy dwóch japońskich psich fryzjerów, którzy jadą do Pasadeny w Kalifornii na konkurs (co oznacza dużo wyjątkowo uroczych psów w wymyślnych fryzurach). W piątym jedziemy do Territorio de Zaguates, psiego sanktuarium w Kostaryce (członek ekipy "Psów" wrócił do domu z wziętym stamtąd czworonogiem).
Widzowie "Psów" dzielą się swoim wzruszeniem na TwitterzeFot. Screen z Twittera
Za to w szóstym, finałowym, lądujemy w Nowym Jorku, mieście, w którym jest więcej psów niż ludzi w mieście Cleveland. Twórcy pokazują nam nowojorski system ratowania psów, a my płaczemy patrząc na te dziesiątki bezpańskich przyjaciół.

"Brawo, Zeus"
Najbardziej poruszający jest chyba odcinek drugi. Nie dość, że w tle mamy krwawą wojnę w Syrii, to poznajemy bohaterów, którzy są w ten konflikt uwikłani. A do tego wiąże ich miłość do jednego uroczego psa.

Ayhamowi udało się dwa lata wcześniej uciec z Damaszku do Berlina. Tutaj ma mieszkanie i szkoli się na programistę, jednak sen z powiek spędzają mu ci, których zostawił w Syrii: jego przyjaciel Amer i pies Zeus.

Ayham nie tylko tęskni za swoim husky'm, którego nazywa wręcz swoim synem. Ma również wyrzuty sumienia, bo zdaje sobie sprawę, że przez Zeusa Amer ma związane ręce i nie może uciec z kraju. Ani Amer, ani Zeus nie są zresztą w Syrii bezpieczni. I oboje boją się bombardowań.
Fot. Screen z Twittera
Ayham organizuje więc skomplikowaną logistycznie podróż Zeusa do Berlina. Pomagają mu w tym przyjaciele i całkiem obcy ludzie (jeden z bohaterów mówi w odcinku, że "aby uciec z Syrii, najłatwiej jest być psem"), a wszyscy emocjonalnie wiążą się z tym czarno-białym, "śpiewającym" huskym. Dość powiedzieć, że to naprawdę niezwykła historia. I niezwykle pocieszny pies.

Amy Berg, który wyreżyserowała ten odcinek, wyznała w wywiadzie dla "Vanity Fair", że było niebezpiecznie. Ekipa musiała bowiem pojechać na Bliski Wschód. Jednak opłaciło się.

– Rodzaj miłości, którą zobaczyłam między tymi ludźmi i Zeusem, a także między nimi samymi, była niezwykła. Syria jest w mediach bardzo czułym tematem, my postanowiliśmy jednak pokazać tę historię miłości, która mnie osobiście bardzo poruszyła. Dużo się nauczyliśmy – opowiadała producentka.

Sześciogodzinny płacz
Twórcy serialu nie chcieli tylko słodkiego filmu o psach. Chcieli filmu pięknego.



To zresztą widać na Twitterze, który po premierze serialu wręcz eksplodował. "Nikt mnie nie uprzedził, że będę płakać na dokumencie o psach", "płakałam przez całe sześć godzin" czy "nie uroniłem żadnej łzy na dokumencie o mordercach, ale tu płaczę jak bóbr" to wrażenia, które powtarzają się najczęściej. Ale nikomu to nie przeszkadza.

Do tego dochodzą jeszcze łzy smutku, bo "Psy" to nie tylko historia o psach, ale również o ... życiu. Bohaterowie są różnej narodowości i różnej rasy, pochodzą z odmiennych klas społecznych. Twórcy wykazali się więc dużym sprytem – za puszystym futerkiem i wilgotnymi noskami udało im się bowiem przemycić tematy ważne i ważniejsze.

Także bierzcie chusteczki, przytulcie psa i włączcie Netflixa. I pomyślcie o tym, żeby stać się tak dobrymi ludźmi, za jakich mają nas nasze psy.