Jak ostrzyc gwiazdę, a jak Andrzeja Dudę. Stylista Jacek Szawioła boleśnie szczerze o polskich włosach [wywiad]

Michał Jośko
Chcesz poznać nagą prawdę na temat tego, jak "fryzurowo" noszą się Polki i Polacy (również ci ze świecznika)? Nikt nie powie ci o tym więcej, niż Jacek Szawioła, stylista fryzur i makijażysta od lat pracujący z gwiazdami szołbiznesu i politykami. Zapraszamy do rozmowy z tym życiowym malkontenem, marudą i złośliwcem, znanym z programu telewizyjnego "Gogglebox. Przed telewizorem".
Tym razem bez nożyczek w dłoni. Wakacje! Fot. archiwum własne
Jak rozpoznać naprawdę dobry salon? Co powinno wywołać reakcję "uciekam stąd w panice"?

Zależy, jakie są nasze oczekiwania; szukamy prawdziwego stylisty czy rzemieślnika. Chociaż podkreślmy: znam i bardzo dobrych rzemieślników, i "chusteczkowych" stylistów, którzy próbują sprawiać oszałamiające wrażenie, a są najzwyczajniej w świecie słabi.

Na pewno typem fryzjerki, której należy unikać jak ognia jest tzw. królowa Cyganów – czyli osiedlowa diva z piwnym brzuchem, obwieszona złotem i błyszcząca cekinami, wytapirowana do granic możliwości i ze zwariowanym kolorem na włosach. W przypadku fryzjerów wystarczy zamienić tapira na ogólne przegięcie wizerunkowe.


Jakie są największe "fryzurowe" grzechy Polek?

Najgorszym z nich jest wydawanie kilkuset złotych na fryzjera, a w domu używanie produktów do pielęgnacji za 10 zł. No i wszystko kończy się permanentnym zdziwieniem: "dlaczego włosy po wyjściu z salonu takie ładne, lecz gdy zabiorę się za nie sama, wyglądają jak miotła". Fakt, mamy spore marże na kosmetykach, ale przecież można podejrzeć, czego używa nasz fryzjer, udać się do hurtowni i kupić odpowiednik tego produktu.

Kolejnym grzechem jest chałupnictwo czyli domowe farbowanie. Najczęściej wszystko odbywa się bez czytania instrukcji, no i w efekcie mamy np. jaśniejsze włosy u nasady i prawie czarne końce u brunetek, natomiast u blondynek zestaw: żółta nasada plus połamane biało–żółtawe końcówki.

Generalizując: na naszych ulicach czujesz wielkie załamanie?

Wiesz, zasadniczo Polki raczej dbają o siebie. Jednak w kraju nad Wisłą od całych dekad obowiązuje zasada, że jeśli jakiś trend się przyjmie, to noszą go absolutnie wszyscy. Kiedyś były boby, teraz – od dobrych paru lat – wielkie triumfy święci ombre, którego na ulicach jest do wyrzygania. Cieszy to słabych fryzjerów, bo to coś łatwego do wykonania. Ja natomiast uśmiecham się na samą myśl o dniu, w którym do łask powrócą jednolite kolory włosów – wtedy u wielu wyjdą braki umiejętności i talentu.

Bolą cię "prawilne" męskie trendy w stylu irokeza à la Krystian Pudzianowski?

Oj, dziś można zobaczyć znacznie gorsze rzeczy! Powiedzmy: wycięty przedziałek, który ma imitować bliznę po draśnięciu kulą. Dodajmy, że w wersji naprawdę wieśniackiej chodzi tu raczej o ślad po kuli armatniej, zazwyczaj wycięty zbyt szeroko i w złym miejscu.

Drugą obciachową fryzurą, którą pokochali Polacy jest tzw. nazista z przesuniętym skalpem, czyli włosy przycięte asymetrycznie, z jednej strony mocniej, a cała reszta zaczesana na bok. Wiesz, taki Brad Pitt z "Bękartów wojny" tylko z wieśniackim twistem.

Ale coraz więcej Polaków zaczyna strzyc się naprawdę dobrze, prawda?

Tak! No i przez to coraz częściej podrywam niechcący heteryków (śmiech). Gdy zaczynałem przygodę z fryzjerstwem, modne fryzury nosili tylko geje i ludzie z telewizji, czyli też geje. Teraz rzeczywiście można zauważyć, że Polacy nareszcie zaczęli dbać o siebie i wyglądają całkiem nieźle.

Jak do rzeczywistości ma się stereotyp głoszący, że większość dobrych stylistów fryzur to geje?

Rzeczywiście, w tej branży to zdecydowana większość. Dlaczego? Pewnie chodzi o to, że interesujemy się modą, no i zasadniczo lepiej dogadujemy się z kobietami. Widzisz, ja w ogóle staram się nie strzyc mężczyzn. Z jednej strony chodzi o to, że dzięki pracy z paniami zarabiam więcej, z drugiej: z klientkami najzwyczajniej w świecie lepiej się rozumiem.
Urok, szyk i dostojeństwo godne politykaFot. archiwum własne
Porozmawiajmy nieco o świecie polityki. Jak mają się tam sprawy?

Zaczynając pracę z jakimkolwiek politykiem, od razu można wyczuć, jaką opcję reprezentuje. Zasadniczo – oceniając fryzury, tudzież wizualny całokształt – najwięcej wieśniaków jest w partii PiS. To właśnie tam spece od wizerunku mieliby największe pole do popisu. Najlepiej prezentują się natomiast członkowie PO.

Wszystko to wynika chociażby z warstwy społecznej, z której ci ludzie weszli do świata polityki. W PiS-ie powszechne jest myślenie: "takiego mnie wybrali, a więc tak jest super; to ja się znam i nie będę niczego zmieniał".

Przypomnijmy, że to właśnie ty odpowiadałeś za fryzurę Andrzeja Dudy, gdy walczył o fotel prezydencki…

Tak, trafiłem tam z polecenia. Wszystko zaczęło się na początku kampanii wyborczej i trwało jeszcze krótko po jego zaprzysiężeniu. Przyznam, że współpracę z rodziną prezydencką wspominam całkiem miło.

Choć w kategoriach poglądów politycznych zbiera mi się na wymioty, to prywatnie są fajnymi ludźmi. Zwłaszcza pani Agata, której poczucie humoru uwielbiam. No ale musi takie mieć, skoro jeszcze to wszystko wytrzymuje…

Czujesz się współodpowiedzialny za wygraną Andrzeja Dudy? Przecież wizerunek to skuteczne narzędzie w świecie polityki.

Rzeczywiście, on zdecydowanie wygrał wizerunkiem; bardzo dopracowanym i zawsze nienagannym. Nosił garnitury w kolorze "Kennedy blue", wzbudzającym największe zaufanie, do tego dołożył kochającą rodzinę u boku, odpowiedni tembr głosu i nienaganną fryzurę – to się po prostu musiało udać. Mnóstwo chwytów socjotechnicznych, na które wielu się nabrało.

Dodajmy do tego rubasznego "wujka Komorowskiego", który w starym, wyświeconym garniturze sprawiał, że Duda wypadał o niebo lepiej, niż w rzeczywistości. To była mistrzowska kampania!

Stylizujesz też znane postaci spoza świata polityki. Jak podchodzisz do gwiazd i celebrytek, które są znacznie bardziej kapryśne, niż "zwykłe" panie?

Cóż, w ogóle klientki, które uchodzą za upierdliwe zołzy, to kategoria, z którą radzę sobie świetnie. Jak? Nie cackam się z nimi! U mnie siada się na fotelu, bez jakichś dyskusji, to ja decyduję.

Oczywiście wcześniej długo rozmawiam, obserwuje co jest z włosami nie tak i staram sie to naprawić. Skoro ktoś chce mówić fryzjerowi, co ten powinien robić, wie od niego lepiej, to naprawdę – niech idzie do takiego rzemieślnika za kilkadziesiąt złotych. Ceny u dobrych stylistów są wyższe właśnie dlatego, że jesteśmy w stanie popracować nad całością wizerunku.

Czy jakieś życzenia klientek są jeszcze w stanie cię zdziwić?

Najbardziej zaskakująca jest dla mnie pewna prośba, która pojawia się bardzo często: klientki przychodzą stadami i jedna z nich prosi, żeby to ją zrobić najładniej, a koleżanki koniecznie muszą wyjść ze znacznie gorszymi fryzurami. Specjalista musi jednak działać tak, żeby każda wyglądała najlepiej. Lub przynajmniej tak się jej wydawało.

Prawdziwy spec jest w stanie dokonać absolutnie wszystkiego?

Są pewne granice. Taka anegdota: przyszła kiedyś czterdziestoletnia "królowa przedmieścia", trzymając w dłoni zdjęcie Dody i mówiąc, że chce wyglądać dokładnie tak samo.

Próbując być miłym odpowiedziałem, że najpierw powinna udać się do chirurga plastyka, dopiero potem do fryzjera, nigdy odwrotnie. Chwała Bogu kobieta miała dystans i przyjaźnimy sie do dziś. Dodajmy: wciąż bliżej jej do Maryli Rodowicz, niż Dody.