Biedroń ciągnie za sobą tłumy. Niesamowita frekwencja na spotkaniu w Warszawie

redakcja naTemat
W czwartkowy wieczór na Burzy Mózgów zorganizowanej w warszawskim kinie Palladium w debacie z Robertem Biedroniem wzięły udział setki osób – podaje "Gazeta Wyborcza". Zebrani rozmawiali o tym, jak zmienić Polskę.
Na spotkanie z Robertem Biedroniem w Warszawie przyszły setki osób. Fot. Jedrzej Nowicki / Agencja Gazeta
Sam Biedroń, czyli organizator Burzy Mózgów, wszedł na scenę przy rockowej muzyce. – Zamknijcie oczy, to nie żart, i pomyślcie, jakiej chcecie Polski. Takiej, w której jesteśmy gorszym sortem czy takiej, w której jesteśmy wspólnotą – zaczął.

Skąd pomysł na Burzę Mózgów? Trzeba się cofnąć w czasie kilka miesięcy, kiedy Biedroń ogłosił powołanie nowego ruchu. Bez nazwy i bez programu. Ma on zostać wypracowany przez Polaków właśnie w trakcie takich spotkań z byłym prezydentem Słupska.

Jak relacjonuje "GW", w Palladium pojawili się ludzie i młodsi, w tym młodzież licealna, i starsi. Zainteresowanie było tak duże, że nie wszyscy się zmieścili. Część osób relację ze spotkania oglądała na telebimie w sąsiednim klubie Hybrydy.




Biedroń sam z siebie wiele nie mówił. Był raczej moderatorem debaty, oddał głos zebranym.

I tak zebrani na spotkaniu przegłosowali m.in. szkołę bardziej praktyczną, a nie teoretyczną, oraz emeryturę obywatelską zapewniającą minimum socjalne dla każdego. Przegłosowano też wyższe zarobki dla nauczycieli czy równość małżeńską z adopcją dzieci.

– Kaczyński chciał zrobić tu drugi Budapeszt, ale okazuje się, że zrobił drugi Amsterdam – mówił Biedroń.

To była już 20. Burza Mózgów Biedronia. Wcześniej odbywały się w innych miastach. Z zebranych postulatów Biedroń stworzy program, który przedstawi 3 lutego na konwencji. Można się domyślać, że wiele z omówionych spraw się w nim znajdzie.

Dodajmy jednak, że choć spotkania z Biedroniem przyciągają tłumy, w samym Słupsku mają do byłego prezydenta wielki żal. Biedroń zrezygnował bowiem z mandatu radnego tuż po tym, jak uzyskał go w wyborach samorządowych. Wielu jego wyborców może się czuć oszukanych.

źródło: Gazeta Wyborcza