Najbardziej niepoprawna politycznie książka. Piotr Zychowicz o kolaboracji Żydów i nie tylko

Dawid Wojtowicz
Niektórzy jeszcze liżą rany po ostatniej wielkiej kłótni polsko-żydowskiej, więc panuje przekonanie, że trzeba milczeć jak zaklęty, żeby ich niepotrzebnie nie rozdrapywać. Nie wszyscy jednak pozostają zakładnikami tej politycznej poprawności. Pisarz i dziennikarz Piotr Zychowicz łamie tę ciszę. Temat jego rozważań? Kolaboracja.
W reakcji na ostatnią kłótnię polsko-żydowską Piotr Zychowicz napisał kolejną książkę z cyklu ''Opowieści niepoprawne politycznie''. ''Żydzi 2'' poruszają temat kolaboracji żydowskiej policji w gettach Fot. Jędrzej Nowicki / Andrzej Nowicki
– Ludzi nie wolno oceniać w sposób kolektywny. Należy ich oceniać w sposób indywidualny. – podkreśla w rozmowie z naszym serwisem publicysta historyczny, autor wstrząsających ''Skaz na pancerzach'', którego najnowsza książka ''Żydzi 2'' wylądowała właśnie na półkach księgarń i sklepów internetowych.

''Najbardziej niepoprawna politycznie książka Piotra Zychowicza'' – to fragment opisu ''Żydów 2''. Panie Piotrze, znowu chce Pan wbić kij w mrowisko? I to na dodatek takie, przez którego przeszło ostatnio niszczycielskie tornado?

Rozumiem, że pije Pan do niedawnej awantury wokół nowelizacji ustawy o IPN. To było coś gorszącego. Polscy i żydowscy radykałowie okładali się maczugami, wyciągając sobie najgorsze brudy. Niezwykle łatwo szafowano oskarżeniami o antysemityzm i antypolonizm. W całym tym bitewnym zgiełku – jak to zwykle bywa – utonęła prawda historyczna. Liczyły się nie fakty, nie siła argumentów, ale to, kto głośniej tupie i krzyczy. Ja na takie ''zabawy'' ochoty nie mam.

Co w takim razie skłoniło Pana do napisania ''Żydów 2''?

Właśnie wspomniana przez Pana awantura. Uznałem, że czytelnicy są zmęczeni taką naparzanką i może zainteresować ich inne spojrzenie na trudne epizody z relacji polsko-żydowskiej.

Inne, to znaczy jakie?

Chłodne i obiektywne. A nie emocjonalne i propagandowe. W „Żydach 2” piszę o wszystkich sprawach, które wypłynęły podczas niedawnej polsko-żydowskiej awantury. A więc o żydowskich policjantach w gettach, ''żydokomunie'' i Judenratach. O granatowej policji, donosach czy antysemityzmie. Uważam bowiem, że w historii nie może być tematów tabu. Nie może być tematów zakazanych, celowo przemilczanych z powodu – takiej czy innej – politycznej poprawności.
''Żydzi 2'' to czwarta część cyklu ''Opowieści niepoprawne politycznie'' autorstwa dziennikarza i publicysty historycznego Piotra Zychowicza. Premiera książki odbyła się 27 listopada 2018 rokuFot. Rafał Guz / Dom Wydawniczy Rebis
We wstępie do książki uderzyło mnie – choć w zasadzie nie powinno, bo myślę dokładnie tak samo – zdanie ''Nie ma bowiem dobrych lub złych narodów. Są tylko dobrzy lub źli ludzie.'' Czemu ludziom z takim trudem przychodzi przyswojenie tej prawdy? Przecież w jej świetle ''wojna o historię'' i awantura, kto był lepszy, a kto gorszy, nie ma najmniejszego sensu.

Ja nazywam takie podejście „idealizmem plemiennym”. To przekonanie, że członkowie naszej własnej grupy etnicznej stali moralnie wyżej niż przedstawiciele innych grup etnicznych, a co za tym idzie, nie dopuścili się żadnych podłości, ani niegodziwości. To podejście dziecinne sprowadzające się do zasady rodem z piaskownicy: my – cacy, wszyscy inni – be.

Dziecinne, ale powszechne.

Niestety zarówno wśród Żydów, jak i Polaków ''idealizm plemienny'' jest niezwykle rozpowszechniony. Tymczasem Polacy i Żydzi nie różnili się niczym od wszystkich innych narodów świata. Wśród przedstawicieli tych dwóch nacji występowała cała gama postaw – od najwyższego bohaterstwa do najwyższej podłości. Nie sądzę, żeby stwierdzenie tego faktu można uznać za antysemityzm czy antypolonizm.

Przejdźmy teraz do meritum. Jakie główne tezy stawia Pan w swojej najnowszej książce?

Główna teza jest prosta. Ludzi nie wolno oceniać w sposób kolektywny. Należy ich oceniać w sposób indywidualny. Każdy człowiek odpowiada tylko za własne czyny. Weźmy policję żydowską w gettach.

Co z nią?

W jej szeregach służyły jednostki całkowicie zdemoralizowane, złe. Takie jak siejący postrach w warszawskim getcie sadystyczny karzeł Jakub Lejkin czy degenerat Symche Spira, szef żydowskiej Służby Porządkowej w Krakowie. Oni robili rzeczy straszne. Nie ma powodu, żeby zamiatać to pod dywan. Takie były fakty i historii się nie zmieni.

Ale...

Nie można jednak przez pryzmat działań tych ludzi oceniać całego narodu żydowskiego. Ba, nie można nawet przez ich pryzmat oceniać całej żydowskiej policji. W formacji tej służyli bowiem również przyzwoici ludzie, którzy odmówili udziału w deportacjach swoich rodaków do obozów zagłady. Rzucali Niemcom pod nogi służbowe czapki i z podniesioną głową szli na śmierć.
Żydowski policjant przed wejściem do komisariatu IV Żydowskiej Służby Porządkowej przy ul. Gęsiej 4 w WarszawieWikimedia Commons
Odnoszę takie wrażenie, że w odróżnieniu od wielu polskich autorów piszących głównie o heroizmie i martyrologii, Pan o wiele więcej uwagi poświęca drugiej stronie medalu tj. zjawisku kolaboracji.

Piszę również o heroizmie i martyrologii. Problem tylko w tym, że te dwa zjawiska nie dają nam pełnego obrazu rzeczywistości. Jeżeli będziemy historię sprowadzali tylko do heroizmu i martyrologii otrzymamy niepełny, wykrzywiony obraz. Ludzkość bowiem nie składa się z samych aniołów.

Jakie są zatem Pana spostrzeżenia na temat kolaboracji Polaków?

Jeżeli chodzi o Polaków, nie występowała – jak wiadomo – kolaboracja polityczna na dużą skalę. Kolaborowały jednostki, a nie państwo czy jakieś obozy polityczne. W książce sporo miejsca poświęcam natomiast granatowej policji. To temat dla wielu niewygodny. Polscy historycy piszący ''ku pokrzepieniu serc'' nie lubią o nim wspominać.

Skąd ta niechęć historyków do tego tematu?

Bo nie pasuje do lansowanej przez nich cukierkowej, wyidealizowanej wizji dziejów ojczystych. Z kolei część żydowskich historyków przedstawia tę formację jako bandę krwiożerczych morderców.

A jaka była prawda?

Bardziej skomplikowana. Podobna jak w przypadku żydowskiej policji. Część polskich policjantów rzeczywiście tropiła, grabiła i mordowała Żydów. I to wcale nie na rozkaz Niemców. Robili to z własnej inicjatywy. Inni jednak zachowywali się zupełnie inaczej. Pomagali Żydom, dobrze służyli polskiemu społeczeństwu. To naprawdę nie są proste, zero-jedynkowe sprawy. Relacje polsko-żydowskie podczas II wojny światowej to nie jest temat na kreskówkę Walta Disneya.
Granatowy policjant sprawdzający dokumenty w obecności funkcjonariuszy niemieckiej Policji Porządkowej, 1941Wikimedia Commons (Bundesarchiv, Bild 101I-030-0781-07 / Iffland / CC-BY-SA 3.0)
A jak sprawa kolaboracji wygląda w przypadku Żydów?

W tym kontekście na ogół wymienia się działające w gettach Judenraty. To była wyjątkowo tragiczna historia. Ich członkowie wierzyli, że będą stanowili bufor między okupantem a społeczeństwem żydowskim. Że lepiej, aby Żydzi rządzili się w gettach sami niż żeby miało nimi rządzić Gestapo. Często zapomina się o tym, że Judenraty organizowały pomoc społeczną na masową skalę, uratowały tysiące ludzi przed śmiercią głodową.

Przed jaką najcięższą próbą stanęły w swojej działalności?

W 1942 roku – gdy Niemcy przystąpili do realizacji ''ostatecznego rozwiązania'' – członkowie Judenratów znaleźli się nagle w dramatycznej sytuacji. Niemcy zażądali od nich bowiem pomocy w tym szatańskim dziele. Symbolem tego straszliwego dylematu są decyzje szefów Judenratów w Warszawie i Łodzi.

Jak wyglądały postawy tych ludzi w obliczu tego dramatu?

Adam Czerniaków – w akcie protestu popełnił samobójstwo. Z kolei Chaim Rumkowski do końca gorliwie wykonywał niemieckie polecenia. W trakcie tzw. Wielkiej Szpery wydał na śmierć tysiące żydowskich dzieci. Wierzył, że poświęcając część, uratuje resztę. Oczywiście poniósł fiasko i – jak głosi legenda – po przybyciu do Auschwitz został wrzucony żywcem do pieca krematoryjnego przez żydowskich współwięźniów.
Chaim Rumkowski i Hans Biebow w Litzmannstadt GhettoWikimedia Commons
Poza tematyką stricte wojenno-okupacyjną w najnowszej książce sięga Pan po historię współczesną. Są zamachy terrorystyczne, czystki w Palestynie, a nawet Idi Amin, dyktator Ugandy, czy izraelscy kibole. Jaka myśl przyświecała Panu przy doborze tematów?

Kryterium doboru tematów było jedno – musiały być ciekawe. Podobnie jak w pierwszej część „Żydów”, która cieszyła się dużym powodzeniem wśród czytelników, chciałem przedstawić rozmaite historie, różne punkty widzenia, rozmaite epizody z dziejów narodu żydowskiego. Stąd nie ograniczałem się tylko do II wojny światowej, ale część książki poświęciłem państwu Izrael.

Jaki wycinek w dziejach Izraela prosi się o głębszą analizę?

Terroryzm. Opisałem krwawe palestyńskie zamachy terrorystyczne, których ofiarą padają Izraelczycy. Ale także ataki terrorystyczne, których w latach 40. dokonały żydowskie organizacje ekstremistyczne – Irgun i Lechi. Między innymi wysadzenie w powietrze Hotelu King David w Jerozolimie. W ataku tym zginęło 91 osób.
Bojowniczki Lechi, radykalnej zbrojnej organizacji syjonistycznej działającej w latach 1940–1948 w PalestynieWikimedia Commons
Pana książki wywołują gorące dyskusję, tego nie da się ukryć. Bywa Pan nazywany przez niektórych czytelników symetrystą a zdarza się, że i rewizjonistą. Ile w tym prawdy, czyli mówiąc wprost, jaki jest Piotr Zychowicz?

Ja staram się robić swoje. Czyli opisywać ciekawe historie, nie przejmując się wymogami politycznej i patriotycznej poprawności. Wierzę bowiem w wolność słowa i w wolność debaty publicznej. Nic mnie tak nie mierzi jak zakłamanie, cenzura i konformizm. Uważam, że o historii należy dyskutować, należy się o nią spierać. A nie klepać wyuczone na pamięć propagandowe formułki.

Wiem, że nie zdradza Pan swoich pisarskich planów, więc chociaż spróbuje wyciągnąć od Pana, czy powstaną kolejne części ''Opowieści niepoprawnych politycznie'', czy też pora ruszyć z jakimś nowym projektem?

Rzeczywiście – nie mogę Panu zdradzić, nad czym teraz pracuję. Popsułbym bowiem niespodziankę czytelnikom. Mogę tylko powiedzieć, że ''Opowieści niepoprawne politycznie'' na pewno będą miały jeszcze jedną część. Napiszę ją jednak nieprędko. Na 2019 rok szykuję bowiem zupełnie inną książkę. Wyjątkowo gorzką opowieść, zbliżoną formą do mojej książki sprzed kilku lat - ''Obłęd ‘44''.

Artykuł powstał we współpracy z Domem Wydawniczym Rebis