Giertych kpi z Morawieckiego. Tłumaczy, dlaczego wycofał poparcie dla "dobrej zmiany"

Rafał Badowski
Roman Giertych napisał na Facebooku prześmiewczy list, w którym podkreślił, że do tej pory był... zwolennikiem "dobrej zmiany". Jednak właśnie złożył rezygnację. Mecenas tłumaczy to zaistniałymi faktami w związku z aferą KNF.
Roman Giertych tłumaczy w liście Morawieckiego, dlaczego przestał popierać "dobrą zmianę". Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta
"Przez trzy ostatnie lata z godnością pełniłem rolę doradcy i piewcy dobrej zmiany. Pouczałem, tłumaczyłem, radziłem i broniłem. Opisałem żarliwą tę obronę w książce "W obronie Konstytucji". Może pan ją kupić w księgarniach. Dzisiaj jednak stanąłem przed zadaniem, które mnie przerasta. Uporządkujmy fakty" – tłumaczy Giertych na Facebooku.
I wymienia chronologicznie zdarzenia, które doprowadziły do afery KNF. Finałem tych zdarzeń jest prawo, które – jak określa to Giertych –pozwala małym bankom, takim jak bank, gdzie w radzie nadzorczej jest Grzegorz Kowalczyk (prawnik wymieniony w propozycji korupcyjnej przez byłego szefa KNF Marka Ch.), przejmować duże banki – takie jak Getin Noble Bank Leszka Czarneckiego.


Jednak 13 listopada według Giertycha "wszystko się wali", gdyż taśma z rozmową szefa KNF zostaje opublikowana. I dlatego – jak pisze – postanawia wycofać poparcie dla "dobrej zmiany".

"Bolszewicy nacjonalizowali mienie prywatne. Ale nawet oni proces uwłaszczenia nomenklatury na znacjonalizowanym majątku rozkładali na lata. Od Pana (premiera – red.) bolszewicy powinni uczyć się radykalizmu w realizacji walki z kułakami i wspieraniu tych elementów w społeczeństwie, które najlepiej przystosowują się do nowej władzy" – tłumaczy i kończy stwierdzeniem "pana były już życzliwy".