Na zachodzie sławny, w Polsce mało kojarzony. Aktor z Bielska-Białej grywał u boku Nicole Kidman i Clive'a Owena

Sylwia Wamej
Jest charakterystyczny, tajemniczy i utalentowany. Nic dziwnego, że Jacek Koman może liczyć na wiele świetnych ról. Zwłaszcza za granicą. Choć polskiej publiczności wciąż jest mało znany, to w Australii, gdzie mieszka, nie narzeka na brak popularności. Widzowie Netflixa mogą oglądać go w australijskim serialu "Tidelands". – Na Antypodach Koman jest dużym nazwiskiem. Polskie media go nie lansują, bo jest większa potrzeba pisania o siostrach Godlewskich, niż wielkich artystach – mówi w rozmowie naTemat dziennikarka Karolina Korwin Piotrowska.
Jacka Komana możemy oglądać w australijskim serialu Netflixa "Tidelands" Fot. Facebook/ Jacek Koman
Polscy aktorzy są doceniani na świecie. Zagraniczne media piszą o sukcesach Agaty Buzek czy Kasi Smutniak. Choć ten rok należał do Joanny Kulig, która po sukcesie "Zimnej wojny" stała się jedną z najgorętszych polskich aktorek, warto pamiętać o innych polskich artystach, z powodzeniem robiących zagraniczne kariery. Jedną z takich osób jest Jacek Koman, którego fani Netflixa mogą oglądać w australijskim serialu "Tidelands".
Jacek Koman od lat mieszka w AustraliiFot.knockknockactors.com
Koman gra bośniackiego szefa mafii narkotykowej
62-letni aktor wciela się tam w postać bośniackiego szefa mafii narkotykowej, który stracił córeczkę. "Jest to bardzo odważna propozycja, bo to jednocześnie serial kryminalny i trochę fantastyczny. Dzieje się w takim nadmorskim rejonie, gdzie żyją pół ludzie, pół syreny" – opowiadał Jacek Koman w rozmowie z Telemagazynem.


Rola w "Tidelands" jest kolejną zagraniczną kreacją, której podjął się polski aktor. Bo choć urodził się w w Bielsku-Białej i pod koniec lat 70. obronił dyplom na łódzkiej PWST, to największą sławę przyniosły mu role w zagranicznych produkcjach. W 1994 roku Koman zagrał Roya M. Cohna w spektaklu "Anioły w Ameryce". Za tę rolę zdobył nagrodę Victorian Green Room dla najlepszego aktora w roli drugoplanowej oraz wyróżnienie Age Performing Arts za najlepszą rolę dramatyczną.

Swego czasu utalentowany Polak związany był z australijskimi teatrami, jednak największą rozpoznawalność i sławę przyniosły mu role w filmach i serialach, zarówno tych australijskich, jak i brytyjskich. Pojawił się m.in. musicalu "Moulin Rouge" u boku Nicole Kidman i Evana McGregora oraz dramacie "Ludzkie dzieci", w którym grali Michael Caine, Julianne Moore i Clive Owen.

"To jest nasz człowiek"
W związku z wieloma obowiązkami zawodowymi za granicą Koman rzadko bywa w Polsce. Mimo to widzowie mogą kojarzyć go z takich filmów jak m.in. "Ziarno prawdy" czy "Disco Polo".
Jacek Koman na planie serialu "Lekarze"Fot. Facebook/ Jacek Koman
Szerszej publiczności dał się poznać jako chirurg Leon Jasiński w serialu "Lekarze", w którym grał razem z m.in. Magdaleną Różczką, Danutą Stenką oraz Katarzyną Bujakiewicz. – To aktor, który po prostu pracuje i się tym specjalnie nie chwali. W Australii jest dosyć znanym i uznanym aktorem. To też po prostu jest świetna osoba. Oglądając "Moulin Rouge" i widząc jego rolę, cieszyłam się, że mogę z nim pracować. Przy okazji to jest nasz człowiek. Ma duże poczucie humoru, jest dowcipny i współpracuje się z nim po prostu fajnie – wspomina Katarzyna Bujakiewicz w rozmowie naTemat.

Aktorka nie ukrywa, że chciałaby powtórzyć współpracę. – W "Lekarzach" stworzyliśmy super grupę. Pracowaliśmy razem, ale też zaprzyjaźniliśmy się. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś spotkamy się w podobnym gronie – podkreśla.

Polskie media nie lansują Komana
Choć Koman od czasu do czasu pojawia się na polskich ekranach, rodzime media poświęcają mu mało uwagi. – U nas lansuje się osoby z kolorowych okładek, a te najbardziej znane i warte zainteresowania nie są obiektem medialnego zainteresowania. Więcej miejsca poświęca się sukienkom Małgorzaty Rozenek, niż sukcesom Agaty Buzek, Kasi Smutniak czy Jacka Komana - podkreśla Karolina Korwin Piotrowska i dodaje:
Koman zagrał też w polskim serialu "Usta usta"Fot. Facebook/ Jacek Koman
– Ja Komana śledzę. On jest na Antypodach naprawdę dużym nazwiskiem. Pamiętajmy, że przecież on miał świetną rolę w "Moulin Rouge". To nie jest anonimowe nazwisko na świecie. W Polsce nie wszyscy go kojarzą, a szkoda, bo to aktor świetny, na granicy wybitności. Media go nie lansują, bo jest większa potrzeba pisania o siostrach Godlewskich, niż wielkich artystach.

Jak ktoś chce, to będzie śledził karierę Jacka Komana. A jego fani są. Jeżeli ja napiszę coś o nim w social mediach, to jest szaleństwo. Ludzie chcą o nim czytać. Niestety Jacek Koman nie interesuje mainstreamu. W takich czasach żyjemy – podsumowuje dziennikarka.

Sam zainteresowany jakiś czas temu podkreślał, że nigdy nie interesowało go bycie celebrytą. Co ciekawe, bardziej czuje się anonimowo w Australii, niż w Polsce. "Myślę, że celebryta jako zawód ma złe konotacje wszędzie. Mnie to nigdy nie pociągało, nie czuję się z tym dobrze i, prawdę mówiąc, dużo bardziej anonimowy jestem w Australii niż w Polsce. Tam w ogóle nie ma sytuacji, kiedy fotograf robi gwieździe zdjęcie na ulicy. Raczej ktoś podejdzie i powie spontanicznie: 'Widziałem cię w spektaklu »Czekając na Godota«. A to akurat jest dość miłe" – mówił w rozmowie z magazynem "Show".

Zresztą aktorstwo to nie jedyny "konik" 62-letniego artysty. Od 2004 roku jest wokalistą australijskiej grupy VulgarGrad, w którym śpiewa pieśni rosyjskiego świata przestępczego. "To są piosenki więźniów politycznych, uliczników i złodziei. Można powiedzieć, że ten gatunek jest prekursorem gangsta rapu" – mówił w jednym z wywiadów.