Zawsze chciałyście tam zajrzeć, drogie panie. Panowie szczerze mówią, co się dzieje w męskiej toalecie

Piotr Rodzik
Nieważne jak często faceci podkreślają, że są czyści i zadbani, wystarczy zajrzeć do męskiej toalety, żeby zrozumieć, jaka jest prawda. A ta często jest niemiła i co tu dużo mówić – brzydko pachnąca. Zapytaliśmy kilku mężczyzn o to, co się dzieje w męskich toaletach. W pracy, w galerii handlowej, wreszcie w klubie.
W męskich toaletach niestety rzadko jest przyjemnie. Fot. naTemat
Kilka dni temu napisaliśmy tekst o tym, co się dzieje w damskich toaletach. Można go znaleźć tutaj. Z powodu dużego zainteresowania materiałem zdecydowaliśmy się napisać podobny tekst, ale tym razem dla pań.

1. Cała symfonia niemiłych dźwięków

Panowie w męskich toaletach generalnie zachowują się… powiedzmy, że byle jak. – Generalnie raczej się nie gada, przynajmniej tak, jak to robią dziewczyny. Po prostu się idzie i się robi swoje, mija się w środku z innymi przeważnie w ciszy. No, chyba że w pracy, jakiś najlepszy kumpel, to się rzuci jakiś głupi dowcip, wiadomo o czym zresztą – śmieje się Paweł.


I dodaje: – Ale zamiast rozmowy jest dużo innych dźwięków. Słychać to zwłaszcza w toalecie publicznej, np. w kinie czy w galerii handlowej. Stanie taki typ nad pisuarem i zaczyna bekać. Albo pierdzieć. Tak zupełnie bez krępacji. W sumie robię podobnie, ale tylko kiedy jestem sam... No ale niektórzy się zupełnie nie wstydzą.

30-letni Maciek w toalecie unika rozmowy jak ognia. – No, mam w pracy takiego jednego, co zawsze lubi sobie w toalecie zagaić, ale przecież to jakaś totalna żenada. Wchodzi się, robi się swoje i się wychodzi – tłumaczy.

Paweł: – Ale bywa zabawnie. Raz w toalecie obok usiadł kolega. To sobie popisaliśmy na Messengerze, bo w sumie głupio było krzyczeć do siebie.

2. Reguła co drugiego pisuaru

Problem nieznany w damskiej toalecie. Jeśli w toalecie są trzy pisuary i dwa skrajne są zajęte, to tego środkowego nie zajmujesz. Tak po prostu. – Przecież to jest krępujące, stoją po dwóch stronach faceci z wyjętymi penisami i sikają. Tak się nie da. Nie można się skupić – opowiada Paweł.

Dlatego najlepiej jest po prostu poczekać. – Po chwili któryś się przecież zwolni, ile można stać przy pisuarze – dodaje. Paradoksalnie jednak cała historia ze "środkowym" pisuarem nie ma jednak większego sensu. W męskiej toalecie obowiązuje przecież niepisana zasada: patrz przed siebie.

Maciek: – Nigdy nie patrzę "na boki", ale w sumie wiem, że nikt inny też tego nie robi. Przy pisuarze nigdy nie czuję na sobie niezręcznego spojrzenia innej osoby. To po prostu zasada, której faceci przestrzegają. Koniec, kropka.

Kropka przynajmniej dla Maćka. Karol patrzy na to zupełnie inaczej, choć oczywiście on też nie stanie przy "środkowym pisuarze". – Po prostu nie mogę, blokada – przekonuje mnie. – A nawet gdybym stanął, to przecież nie sprawdzę, czy się na mnie po bokach nie patrzą, bo wtedy wyszłoby na jaw, że ja się nie patrzę przed siebie... No i jest jeszcze jeden problem: a co jeśli spojrzę w bok i spotkają się nasze oczy? – mówi trochę rozbawiony, a trochę... chyba przerażony.
Fot. Tomasz Waszczuk / AG

Atmosfera bywa naprawdę... gęsta

Temat wspólny dla każdej męskiej toalety... poza łazienką we własnym domu. – Jezu, jak tam czasem śmierdzi. Wyjdzie taki typ z tej kabiny i nawet nie użyje odświeżacza, o ile oczywiście jest, bo to też żadna reguła. Albo nie ma, albo po prostu kradną – mówi Paweł.

Podobnie uważa Maciek. – Ja naprawdę nie wiem, co ludzie jedzą, czasami tak śmierdzi. Wiadomo, różną ma się przemianę materii, niektórzy "robią" raz na tydzień i im się nazbiera tych gazów i ogólnie źle pachnie. Bywa strasznie.

4. W męskich toaletach można często spotkać specyficzną karteczkę

Najczęściej wisi nad muszą klozetową. Porządnie przyklejona, żeby nikt jej nie zerwał. Treść? Coś w stylu "Zostaw po sobie taki porządek, jaki byś chciał zastać" i wariacje. – Ja nie rozumiem, dlaczego niektórych tak boli użycie po sobie szczotki do kibla – mówi wprost Paweł.

Rzeczywiście – mnóstwo mężczyzn ma zadziwiający problem z zostawieniem po sobie porządku w kabinie. – Facet wstaje z sedesu i chyba po prostu mu korona do muszli spadnie, jak schyli się po tę szczotkę i wyszoruje. A czasami naprawdę zostają takie "drachy", naprawdę tego się nie da nie zauważyć, chyba że wychodzi się równo ze spuszczeniem wody – irytuje się Maciek. A jak zwraca uwagę, "wystarczy dwa razy machnąć szczotką".

5. Poligon dla snajperów

To prowadzi do mocno specyficznej sytuacji. – Czasami jest tak, że mi się chce tylko siku. Wchodzę do tej kabiny i widzę – obs**na. No i wtedy wstydzę się z niej wyjść, bo przecież robiłem tylko siku, ale jak ktoś po mnie przyjdzie, to pomyśli, że to ja takie zostawiłem. Więc biorę tę szczotkę i zaczynam szorować nieswoje g*wno – wścieka się Maciek.

Ale jest jeszcze jedna "metoda" sprzątania. – Czasami jak ktoś po sobie niedokładnie wyczyści muszlę, a robię siku, to staram się "pocelować" strumieniem w to. Taka zabawa, a przy okazji się... no sprząta – mówi dość zawstydzony Paweł.

Ale Maciek robi to samo. – Wiadomo, od razu się celuje w to, czego nie powinno być w toalecie – mówi. Zresztą, to nic nowego. Nawet nie wiecie, panie, jak często w męskich pisuarach jest mała plastikowa piłeczka i bramka, do której trzeba trafić...
Fot. naTemat

6. Jak przyciśnie, to nie ma wyjścia – tu się panowie różnią od pań

Taka różnica pomiędzy paniami a panami. Panie starają się nie korzystać z toalety, jeśli wiedzą, że dadzą radę "zanieść" do domu. Panowie takich kłopotów nie mają.

– Załatwiam się tam, gdzie potrzebuję. Przecież tego się nie da oszukać, tak działa matka natura – mówi Maciek. W pracy, czy w galerii handlowej... Jak jest potrzeba, to nic na to nie poradzę – mówi i dodaje, że to zawsze całkiem skomplikowana procedura. – Podstawa to papier. Wiadomo, rozwijam go na desce, żeby spokojnie usiąść. Jak nie ma papieru, to raczej odpuszczam, chyba że jest naprawdę źle – opowiada.

Z drugiej strony nie jest tak, że nikt nie ma z tym żadnego problemu. – Zawsze, jak siedzę w kabinie i słyszę, że ktoś jest w toalecie, to czekam, aż wszyscy wyjdą. Zwłaszcza w pracy, żeby nikt nie widział, że "tam" byłem – mówi Paweł.

7. Najgorzej przy nowej dziewczynie

Problem jest jeszcze jeden: nazywa się początek związku. Ten etap przeżywają tak samo panowie, jak i panie. – Wszyscy wiemy, że to jest ludzki odruch, ale weź powiedz dziewczynie na pierwszej randce, że musisz do łazienki. I potem znikasz na kwadrans, no przecież jest jasne, co robiłeś... A wiadomo, pierwsze spotkania to stres i od razu chce się do łazienki – opowiada Maciek.

– A już najgorzej jest, jak dziewczyna cię zaprosi do siebie pierwszy raz. Nie pójdziesz się załatwić, bo przecież wiadomo jak Polacy mieszkają. Kawalerka, może dwa pokoje. Wszystko słychać. I trzymasz to i się irytujesz. A jak jeszcze dojdzie do czegoś więcej, to jeszcze przypadkiem "popuścisz" w trakcie. Strasznie trudna sprawa – dodaje.

Paweł: – Kiedyś po kilku miesiącach znajomości pojechałem z dziewczyną w góry. Wzięliśmy pokój z łazienką i... w sumie to był błąd. Ściana cienka, drzwi takie, że słychać szepty. I weź tu się załatw... Koniec końców wykorzystałem okazję wieczorem, na mieście – w restauracji.

Z tego samego powodu burzliwie zakończyła się pewna znajomość Karola. – Kiedy jeszcze mieszkałem w Lublinie, bardzo podobała mi się taka jedna dziewczyna. W końcu zaprosiła mnie do siebie. Siedzimy na kanapie, oglądamy jakiś film, no jest przyjemnie... – wspomina.

– I wtedy tak mnie jakoś nagle zakręciło w brzuchu. Czuję, że jest ze mną źle, a że dzień wcześniej piłem dużo alkoholu, to już wiedziałem, jaki rodzaj "dwójeczki" to będzie – relacjonuje. Co zrobił? W zasadzie to... uciekł. – Wiedziałem, że nic z tego już nie będzie. Zadzwoniłem po kumpla, żeby mnie szybko zabrał do domu samochodem. Przyjechał, ja jej powiedziałem, że muszę wyjść, bo się źle czuję. Już nigdy się do niej nie odezwałem. Bałem się, że ktoś jej powiedział, jak było naprawdę.

8. Toi toi to większe zło niż toaleta w klubie

Pytam Maćka o najbardziej obrzydliwą rzecz, którą widział w męskiej toalecie. Poza niewyszorowanymi odchodami w muszli momentalnie przypominają mu się toi toie na festiwalach muzycznych.

– To jest dramat, zwłaszcza że kiedyś było często tak, że przez kilka dni (festiwalu – red.) ich w ogóle nie wybierano. Przez upał na zewnątrz w środku robiła się taka śmierdząca sauna, nic tylko zwymiotować. Czułem się, jakby mnie w powietrzu otaczały bakterie kałowe – wspomina Maciek.
Fot. Piotr Augustyniak / Agencja Gazeta
W takiej przenośnej toalecie jakie warunki są, każdy wie. Ale Maciek ma jeszcze jedną historię z tym związaną. – W trakcie takiego festiwalu wiadomo, do takiej toalety jest mnóstwo chętnych. Wielu chłopaków nie chce w ogóle dotykać okolic tej "dziury", do której się załatwiasz w takim toi toiu. Więc wchodzą na tę półkę, gdzie jest otwór, kucają tak jakby na Małysza i się załatwiają – opowiada.

Gdzie problem? W alkoholu czy nawet w narkotykach. – Wiele osób po spożyciu ma potem problem z trafieniem do tego otworu. Ile razy widziałem, jak w męskim toi toiu było nasrane obok otworu, na desce... – wzburza się.

Podobne wspomnienie z Hip Hop Kempu ma Karol. – Wchodzę do toalety, a tam na całej desce rozsmarowana kupa. Wyglądało to tak, jakby ktoś stanął na niej (na desce – red.), załatwił się dookoła, a potem jeszcze rozsmarował. Nawet nie wiem jak to ująć, żeby było elegancko – opowiada.

Oczywiście męskie kluby to jeszcze inna para kaloszy. Paweł: – Faceci robią tam naprawdę absurdalne rzeczy. To chyba wina alkoholu, no bo jak inaczej to wytłumaczyć. Wchodzisz, a tam facet wysikał się zamiast do muszli, to obsikał papier toaletowy. Albo ścianę. Tak po prostu.