"Okazuje się, że sprawy nie ma". Wstrząsająca relacja pobitej studentki

Mateusz Marchwicki
Wstrząsający wpis studentki z Łodzi. Młoda dziewczyna została pobita, a tylko pojawienie się przechodniów uchroniło ją od gwałtu. Skandaliczna jest jednak - według jej opisu - reakcja policji, która zignorowała to, co stało się na jednej z łódzkich ulic.
Oburzająca historia z Łodzi. Fot. facebook.com/aleksandra.szulejko
Studentka na Facebooku opisała to, co stało się około 5:30, gdy wracała do akademika z uczelnianej relacji z gali Oscarów. Podszedł do niej mężczyzna i wyzywając ją, zaczął ją szarpać. Próbował ją także zgwałcić. Dziewczynie nie pomogła próba ucieczki. Gdy wybiegła na jezdnię przed nadjeżdżający samochód, ten się nie zatrzymał. Napastnik dogonił ją i zaczął okładać pięściami po twarzy, kopał ją w głowę i groził śmiercią. Uciekł tylko dlatego, że na ulicy pojawili się przechodnie.

Pobita dziewczyna sama zadzwoniła na policję, która przyjechała po 25 minutach. Jak relacjonuje ofiara, policjanci nie chcieli nawet wysiąść z samochodu, kazali jej wsiąść i zapytali jedynie, czy znała napastnika. Nie udzielili jej pomocy, ani nie wezwali karetki. Zamiast tego wraz z nią pojechali szukać sprawcy.


"Wyobraź sobie, że jesteś kobietą i widzisz kobietę w takim stanie jak ja na zdjęciu powyżej, która przez łzy mówi Ci, że przed chwilą nieznany mężczyzna ją pobił i że walił ją po głowie i mówił, że jak będzie krzyczeć to ją zabije. Jak zareagujesz? Bo Pani Policjantka przez radio informowała, że dziewczyna czuje się dobrze (mimo, że wrzeszczałam żeby mi pomogli), a Pan Policjant krzyczał na mnie, że zamiast robić sceny to może lepiej bym się wychyliła przez okno i wyglądała za sprawcą" – opisuje poszkodowana. Dopiero później, Aleksandra została "odstawiona" na miejsce zdarzenia, gdzie czekała karetka.

"Pan w karetce na miejscu wyjaśnił mi, że to moja wina bo miałam słuchawki w uszach. Nadal w mokrych od uryny ubraniach, przewieziono mnie do szpitala, a tam dopiero po kilku razach upominania się dano mi jakieś jednorazowe ubrania. Lekarz stwierdził, że brak objawów neurologicznych obliguje mój wypis" – pisze poszkodowana.

Następnie zaczął się szereg przesłuchań, po których zdarzenie zakwalifikowano jako wykroczenie. Policjanci poinformowali ją też, że musi samodzielnie złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Tylko dzięki determinacji dziewczyny, sprawca będzie jednak ścigany.

Swoją historię opisała w mediach społecznościowych
po to, aby przestrzec inne kobiety oraz zwiększyć świadomość służb o podobnych zdarzeniach.

W tej sprawie głos zabrała już łódzka policja. Z komunikatu wysłanego przez Joannę Kącką, rzeczniczkę Komendy Wojewódzkiej Policji, wyłania się inny obraz tego, co działo się po pobiciu.

Stanowisko Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi

Niezwłocznie po przeczytaniu postu zamieszczonego na portalu społecznościowym Pani Aleksandry komendant zlecił przeprowadzenie czynności kontrolnych co do zastrzeżeń , które opisano w publikacji.

Z dokumentacji w systemach teleinformatycznych wynika, że po zgłoszeniu nam przez Wojewódzkie Centrum Powiadamiania Ratunkowego /112/ zdarzenia dot. pobicia / taka była przekazana treść/ dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Łodzi niezwłocznie wysłał na sygnałach uprzywilejowania patrol, który dotarł na miejsce w ciągu 5 minut od przekazania nam informacji. Zawsze w sytuacjach, kiedy możliwa jest penetracja terenu, wspólnie z pokrzywdzonym lub świadkiem policjanci niezwłocznie podejmują taką próbą.

Doświadczenie pokazuje, że daje to sporą szansę na zlokalizowanie i zatrzymanie podejrzewanego. Tak też było w tym przypadku. Patrol zabrała na pokład radiowozu zarówno pokrzywdzoną jak i świadka. Z dokumentacji sporządzonej przez policjantów a także odsłuchu rozmów z dyżurnym, ustalono, że z relacji zgłaszającej nie wynikało tło seksualne. Czynności wykonywane były pod kątem pobicia. W związku z pogarszającym się samopoczuciem i narastającymi dolegliwościami zostało przez dyżurnego wezwane pogotowie ratunkowe. Decyzją medyków przewieziono Panią Aleksandrę na badania do szpitala, po których została zwolniona do domu.

Z dalszych ustaleń kontrolnych wynika, że po godzinie 12 pokrzywdzona stawiła się w śródmiejskim komisariacie, gdzie zadeklarowała chęć zgłoszenia zawiadomienia o usiłowaniu zgwałcenia. Dopiero w tym momencie wynikły okoliczności dotyczące tła seksualnego. Przy tego rodzaju przestępstwach policjanci wykonują ściśle określone prawem i procedurami czynności. Nie przesłuchują a jedynie po krótkim ustaleniu okoliczności sprawę przekazują do prokuratury i tak też się stało w tym przypadku. Zawsze zależy nam na tym, aby nie potęgować odczucia dodatkowej traumy. W I Komisariacie rozmawiał z pokrzywdzoną ,w podstawowym zakresie okoliczności zdarzenia, jeden policjant. Funkcjonariusze bezpośrednio z komisariatu przewieźli zgłaszającą do prokuratury, gdzie została przesłuchana.

Do chwili obecnej nie otrzymaliśmy materiałów od prokuratura ani też żadnych wytycznych co do dalszego toku postępowania. W ramach tzw. czynności niecierpiących zwłoki przejrzeliśmy monitoringi, aby zabezpieczyć wizerunek napastnika, przekazaliśmy pokrzywdzonej skierowanie na obdukcję, technik kryminalistyki wykonał dokumentację fotograficzną obrażeń. Zapewniam, że prowadzimy wszystkie możliwe czynności wykrywcze, aby ustalić sprawcę napaści i pociągnąć go do odpowiedzialności karnej.