Anita Werner zdobyła Złotą Telekamerę. Życie prywatne dziennikarki obfituje w tragiczne wydarzenia
Swojego życia prywatnego broni niczym twierdzy i niełatwo jest ją skłonić do zwierzeń. Mało kto wie, że Anita Werner, która w poniedziałek odebrała nagrodę Złotej Telekamery, nie miała życia jak z bajki. Matkę pożegnała w dniu swoich 30. urodzin, a jej partner zginął w Afryce.
Była dziennikarką sportową w Wizja Sport, a później związała się z TVN, gdzie pracuje od początku istnienia stacji. Na antenie TVN24 prowadzi główne wydanie "Faktów", a także programy "Fakty po południu" i "Fakty po Faktach".
Rodzinne tragedie
Gdyby patrzeć na Anię Werner jedynie przez pryzmat sukcesów zawodowych, można by sądzić, że życie dziennikarki usłane jest różami. Nic bardziej mylnego. Choć swojej prywatności strzeże jak lwica, to tylko ze szczątkowych informacji które przedostały się do prasy widać, że życie nie rozpieszczało popularnej dziennikarki.
– Nie jest łatwo, jak żegna się mamę w dniu trzydziestych urodzin – wyznała Anita Werner w jednym z wywiadów. Jej matka chorowała na raka. – Niczego nie zaniedbała. Sama znalazła guza w piersi, bardzo szybko Ją zoperowano, była pod stałą opieką lekarzy. Nagle, po niecałym roku, zaczęła mieć bardzo złe wyniki – wspominała dziennikarka.
Obecnie dziennikarka opiekuje się ojcem, który przeżył trzy udary mózgu. "Podziwiam Tatę za ogromną siłę wewnętrzną i poczucie humoru, które na szczęście mu nie zgasło. W najtrudniejszych sytuacjach trzeba po prostu organizować życie tak, żeby wszystko działało" – stwierdziła Anita Werner w wywiadzie dla portalu Gala.pl.
Strata partnera
Dziennikarka przed laty była związana z podróżnikiem i fotografem Kacprem Godyckim-Ćwirko. Pasjonat, potrafił niemal z dnia na dzień rzucić pracę w korporacji i poświęcić się podróżom. Część z nich odbyli razem, ciesząc się pięknem przyrody, która urzekała ich oboje. Zwiedził 4 kontynenty, napisał książkę "Sprzedaj lodówkę i jedź dookoła świata".
O włos od śmierci
Anita Werner lubi tańczyć, śpiewać i śmiać się. Chętnie podkreśla, że pod płaszczykiem zimnego profesjonalisty kryje się osoba pełna życia. Jedną z jej pasji jest prowadzenie samochodu. Zdaniem wielu prowadzi samochód tak, że aż strach wsiadać obok na miejsce pasażera. Werner przyznaje, że niema problemu z tym, by prowadzić Lamborghini z prędkością ponad 200 km/h.
Przeżyła wypadek samochodowy w Austrii. Samochód w którym jechała jako pasażer zderzył się czołowo z innym pojazdem. – Zapachniało strachem. Przerażającym. A to tylko gaz z poduszki. Ale gdy opadł kurz, włączył mi się tryb działania – opisywała historię w jednym z wywiadów.
Wyszła z samochodu i natychmiast poszła sprawdzić, czy kierowcy drugiego pojazdu nie trzeba udzielić pomocy. Nawet nie zauważyła, że sama krwawi z rozcięcia na twarzy. Jak twierdzą jej znajomi, Werner już taka jest: musi działać, szczególnie w sytuacjach powodujących stres.
Znów życie
Obecnie dziennikarka związana jest z dziennikarzem sportowym Michałem Kołodziejczykiem. Kołodziejczyk zajmuje się przede wszystkim piłką nożną, pracuje w portalu Wirtualna Polska. Razem z Werner przyszli na ceremonię wręczania Telekamer.