Warto było czekać rok od pierwszego pokazu. Nowy Peugeot 508 jest urzekający – o ile przebolejecie jego cenę

Piotr Rodzik
Kiedy publikuję ten tekst, lada moment rozpocznie się tegoroczny salon samochodowy w Genewie. Pewnie już mało kto pamięta, ale Peugeot 508 został po raz pierwszy zaprezentowany… przed rokiem właśnie w Genewie. I dopiero teraz mamy okazję sprawdzić go w Polsce. Na szczęście mogę powiedzieć, że warto było poczekać.
Nowy Peugeot 508 to jedno z najładniejszych aut w segmencie. Fot. naTemat.pl
Ten rok oczekiwania doskonale pokazuje pewną przewrotność motoryzacji: samochód, który wchodzi na rynek, jest w gruncie rzeczy... stary. Choć ten rok czekania to dość skrajny przypadek, nie da się jednak ukryć, że zazwyczaj samochody są już gotowe wiele miesięcy przed wejściem na rynek.
Fot. naTemat.pl
A dodajmy jeszcze, że przecież samochód jest już w pewnym sensie "stary" nawet w momencie premiery – kiedy my się zachwycamy nowym Peugeotem 508, inżynierowie, którzy go stworzyli, są już trzy kroki dalej. Być może nawet projektują już inne modele.


Po co o tym wspominam? Żeby zauważyć jedną rzecz: chociaż nowy Peugeot 508 jest nowy tylko w sensie "klienckim", ten rok czekania nic nie zmienił. To nadal jedno z najbardziej futurystycznych aut na rynku. Aż miło na niego spojrzeć.

Gotowy do skoku
Bo tak rzeczywiście było – nowy 508 przed rokiem w Genewie zrobił piorunujące wrażenie. Także w zeszłym roku na targach w Poznaniu, które były chyba pierwszą w Polsce okazją, żeby zobaczyć ten model – tam również samochód cieszył się olbrzymim zainteresowaniem.
Fot. naTemat.pl
Nie inaczej jest teraz, bo to niezmiennie kawał fascynującego auta. Francuscy producenci zawsze mieli smykałkę do lekkiego designerskiego szaleństwa, ale w kwestii 508 wszystko jest zrobione efektownie i ze smakiem.

Pierwsze co rzuca się w oczy to... zęby. LED-owe światła do jazdy dziennej mają kształt pionowych kłów, które po pierwsze nadają 508 agresywnego wyglądu, a po drugie są jawnym nawiązaniem do emblematu marki, czyli lwa. To nowość w Peugeot, choć pewnie wielu z was widziało już pierwsze zdjęcia nowego 208, który ma ten sam motyw. Zapewne w najbliższych latach będzie to znak rozpoznawczy całej marki.
Fot. naTemat.pl
Z tyłu mamy z kolei znane już od jakiegoś czasu światła w kształcie pazurów. Całość sprawia wrażenie auta bardzo smukłego i dynamicznego. Ale nie może być inaczej, skoro nowy 508 jest… krótszy od swojego poprzednika. I to aż o osiem centymetrów!

W czasach, kiedy każda kolejna generacja praktycznie każdego auta różnych producentów się rozrasta, to dość śmiały krok. A dodajmy, że nowy 508 jest też niższy i sześć centymetrów i szerszy o trzy centymetry.
Fot. naTemat.pl
Efekt to auto z niską pozycją za kierownicą, z nisko umiejscowionym środkiem ciężkości, sprawiające wrażenie bardzo zwinnego. I które jest lekko przyciasne w środku.

Futurystycznie i klaustrofobicznie
Peugeot twierdzi, że nowy 508 to sedan z segmentu D. Co prawda klapa podnosi się razem z szybą, więc 508 to prawdę mówiąc liftback, ale Francuzi się uparli, że to sedan. Niech im będzie. W każdym razie jak na segment D nowy 508 szokuje futuryzmem i trochę zaskakuje brakiem przestrzeni.
Fot. naTemat.pl
Zacznijmy od futuryzmu. Pierwsza chwila za kierownicą dla osoby nieobeznanej z nowymi Peugeotami może być dość szokująca. Tradycyjnie dla marki mamy tutaj do czynienia z tzw. i-Cockpitem, choć tutaj już w trzeciej generacji.

Co z tego wynika? Przede wszystkim kierownica – bardzo mała, wręcz gokartowa, osadzona poniżej wirtualnego kokpitu, który z kolei znajduje się mniej więcej na wysokości oczu. Rozwiązanie, do którego trzeba się przyzwyczaić i… które ja lubię.
Fot. naTemat.pl
Z prostej przyczyny – dzięki cyfrowym zegarom na tej wysokości zbędny staje się modny ostatnio wyświetlacz przezierny, od którego w moim przekonaniu można dostać tylko zeza. No, zdarzają się wyjątki, ale raczej bywa z tym kiepsko.

Dodajmy, że sama kierownica nie jest osadzona niżej niż w innych autach. Jest po prostu mniejsza. I przez to bardzo przyjemna w obsłudze.
Fot. naTemat.pl
Reszta jest równie futurystyczna. Konsola środkowa z ekranem jest zwrócona w stronę kierowcy, a przycisków jest dość mało. I raczej przypominają one te z samolotu niż z samochodu. Cieszy też wykończenie. Nic tu nie skrzypi, wszystko wygląda ładnie, szlachetnie, a w droższych wersjach wyposażeniowych tunel środkowy i deska rozdzielcza są pokryte w dużej mierze bardzo efektownym drewnem.

W tych tańszych jest za to mnóstwo plastiku piano black, który się rysuje od samego patrzenia, ale to inna historia.
Fot. naTemat.pl
Wspomniałem też, że w środku jest dość mało miejsca – i tak rzeczywiście jest. Już z przodu można się poczuć dość dziwnie z racji bardzo zabudowanej przestrzeni, ale jest okej – za to na kanapie z tyłu problem robi się już poważny. O ile miejsca na nogi jest w zupełności odpowiednio, o tyle robi się problem nad głową. Nowy Peugeot 508 jest bardzo designerski i niski, ale rezultat jest taki, że osoby powyżej 180 centymetrów będą dotykać głową podsufitki.

Świetna benzyna, a jeśli diesel, to ten słabszy
W trakcie jazd próbnych na Mazurach miałem okazję sprawdzić trzy wersje silnikowe tego modelu. To dwa diesle o mocy 160 i 180 KM oraz benzyna o mocy 225 KM.
Fot. naTemat.pl
Co się rzuca w oczy w dieslach? Że prawdę mówiąc są… identyczne. Naprawdę ciężko odczuć tę różnicę dwudziestu koni, nawet ten słabszy jest w zupełności wystarczający do rozpędzenia tego auta. A że jest tańszy, to wybór według mnie jest prosty (zwłaszcza że 508 to nie jest tanie auto, ale o tym później).

Wrażenia niemal rodem z aut klasy GTI zapewnia za to benzyniak. 225 koni mechanicznych (z małego silnika o pojemności 1,6 litra!) sprawiają, że nowy 508 potrafi naprawdę zaskoczyć swoimi osiągami. Do setki rozpędza się w 7,3 sekundy, a automatyczna skrzynia biegów pracuje naprawdę szybko. Koledzy z branży twierdzą, że momentami szarpie, ale ja tego jakoś nie odczułem.
Fot. naTemat.pl
Prędkość radzę utrzymywać jednak głównie na prostej. Nowy Peugeot 508, choć wygląda jak wyczynowiec, w gruncie rzeczy jest dość statecznym autem z napędem na przednią oś. Układ kierowniczy jest nawet przyzwoity, ale to żaden Peugeot 308 GTi – nie oszukujmy się. Ponadto przy większych prędkościach da się odczuć podsterowność.

Pocieszenie? Trzeba naprawdę przesadzać, żeby naprawdę poczuć braki tego auta. Przy "normalnej" jeździe Peugeot 508 będzie bardzo sprawny (zwłaszcza w benzynie) i bardzo satysfakcjonujący.
Fot. naTemat.pl
Aha – tej wersji 225-konnej przydałby się odrobinę bardziej rasowy wydech.
Niemniej jednak nawet w trybie Sport (zmianę nastawów umożliwia adaptacyjne zawieszenie) samochód sprawnie wybiera wszelkie nierówności. A tych, uwierzcie mi, na mazurskich lokalnych drogach, którymi jeździliśmy, jest multum. To jednak samochód, który w pierwszej kolejności ma być komfortowy.

Swoje kosztuje
Peugeot 508 jest więc samochodem pięknym, udanym, takim o którym się mówi i... nie jestem do końca pewien, czy osiągnie sukces w Polsce. Z całego serca życzę tego Francuzom, bo to naprawdę ciekawe auto. Ale wydaje mi się, że jest trochę przeszacowany.
Fot. naTemat.pl
Ja oczywiście rozumiem pomysł Peugeota na ten model – to ma być samochód dla ludzi, którzy szukają czegoś z "okolic segmentu premium". I prawdę mówiąc "pięćsetósemce" w porównaniu z niemiecką konkurencją niczego nie brakuje – no, poza większymi silnikami.

W każdym razie to samochód designerski, komfortowy, dość szybki, sprawiający dość prestiżowe wrażenie. Ale dla wielu Polaków jak na Peugeota może być za drogi. Rzucę tylko dwie liczby na początek – samochód z mocniejszym dieslem, który testowałem, jest wyceniony na 221 750 zł. Benzyna to z kolei 218 750 zł.
Fot. naTemat.pl
Co prawda cennik zaczyna się od wersji Active za niespełna 124 tysiące złotych, ale tutaj samochód wizualnie nie wygląda już tak dobrze, brakuje wielu istotnych elementów wyposażenia, a silnik to 130-konny diesel z sześciobiegowym manualem. Innymi słowy brakuje tego efektu wow, który jest tutaj właściwie najważniejszą kwestią. W tej cenie konkurencja może być ciekawsza.

I wracając jeszcze do droższych egzemplarzy: prawdę mówiąc po przejażdżce jestem w stanie nawet zaryzykować stwierdzenie, że w tym aucie (w takiej doposażonej wersji) czuć za co się płaci. Ale ciężko będzie do tego przekonać klienta, który samochód zobaczy tylko w salonie. No ewentualnie przejedzie się kilka kilometrów w trakcie jazdy próbnej. Oby importer miał na to pomysł.

***

Aha - i na koniec ciekawostka. Specjalnie dla dziennikarzy na prezentacji prosto z Francji ściągnięto pierwszą w Polsce wersję SW, czyli kombi. Wygląda jeszcze lepiej i... jest odrobinę więcej miejsca na głowę z tyłu. Sami zobaczcie:
Fot. naTemat.pl