Warto było czekać rok od pierwszego pokazu. Nowy Peugeot 508 jest urzekający – o ile przebolejecie jego cenę
Kiedy publikuję ten tekst, lada moment rozpocznie się tegoroczny salon samochodowy w Genewie. Pewnie już mało kto pamięta, ale Peugeot 508 został po raz pierwszy zaprezentowany… przed rokiem właśnie w Genewie. I dopiero teraz mamy okazję sprawdzić go w Polsce. Na szczęście mogę powiedzieć, że warto było poczekać.
Fot. naTemat.pl
Po co o tym wspominam? Żeby zauważyć jedną rzecz: chociaż nowy Peugeot 508 jest nowy tylko w sensie "klienckim", ten rok czekania nic nie zmienił. To nadal jedno z najbardziej futurystycznych aut na rynku. Aż miło na niego spojrzeć.
Gotowy do skoku
Bo tak rzeczywiście było – nowy 508 przed rokiem w Genewie zrobił piorunujące wrażenie. Także w zeszłym roku na targach w Poznaniu, które były chyba pierwszą w Polsce okazją, żeby zobaczyć ten model – tam również samochód cieszył się olbrzymim zainteresowaniem.
Fot. naTemat.pl
Pierwsze co rzuca się w oczy to... zęby. LED-owe światła do jazdy dziennej mają kształt pionowych kłów, które po pierwsze nadają 508 agresywnego wyglądu, a po drugie są jawnym nawiązaniem do emblematu marki, czyli lwa. To nowość w Peugeot, choć pewnie wielu z was widziało już pierwsze zdjęcia nowego 208, który ma ten sam motyw. Zapewne w najbliższych latach będzie to znak rozpoznawczy całej marki.
Fot. naTemat.pl
W czasach, kiedy każda kolejna generacja praktycznie każdego auta różnych producentów się rozrasta, to dość śmiały krok. A dodajmy, że nowy 508 jest też niższy i sześć centymetrów i szerszy o trzy centymetry.
Fot. naTemat.pl
Futurystycznie i klaustrofobicznie
Peugeot twierdzi, że nowy 508 to sedan z segmentu D. Co prawda klapa podnosi się razem z szybą, więc 508 to prawdę mówiąc liftback, ale Francuzi się uparli, że to sedan. Niech im będzie. W każdym razie jak na segment D nowy 508 szokuje futuryzmem i trochę zaskakuje brakiem przestrzeni.
Fot. naTemat.pl
Co z tego wynika? Przede wszystkim kierownica – bardzo mała, wręcz gokartowa, osadzona poniżej wirtualnego kokpitu, który z kolei znajduje się mniej więcej na wysokości oczu. Rozwiązanie, do którego trzeba się przyzwyczaić i… które ja lubię.
Fot. naTemat.pl
Dodajmy, że sama kierownica nie jest osadzona niżej niż w innych autach. Jest po prostu mniejsza. I przez to bardzo przyjemna w obsłudze.
Fot. naTemat.pl
W tych tańszych jest za to mnóstwo plastiku piano black, który się rysuje od samego patrzenia, ale to inna historia.
Fot. naTemat.pl
Świetna benzyna, a jeśli diesel, to ten słabszy
W trakcie jazd próbnych na Mazurach miałem okazję sprawdzić trzy wersje silnikowe tego modelu. To dwa diesle o mocy 160 i 180 KM oraz benzyna o mocy 225 KM.
Fot. naTemat.pl
Wrażenia niemal rodem z aut klasy GTI zapewnia za to benzyniak. 225 koni mechanicznych (z małego silnika o pojemności 1,6 litra!) sprawiają, że nowy 508 potrafi naprawdę zaskoczyć swoimi osiągami. Do setki rozpędza się w 7,3 sekundy, a automatyczna skrzynia biegów pracuje naprawdę szybko. Koledzy z branży twierdzą, że momentami szarpie, ale ja tego jakoś nie odczułem.
Fot. naTemat.pl
Pocieszenie? Trzeba naprawdę przesadzać, żeby naprawdę poczuć braki tego auta. Przy "normalnej" jeździe Peugeot 508 będzie bardzo sprawny (zwłaszcza w benzynie) i bardzo satysfakcjonujący.
Fot. naTemat.pl
Niemniej jednak nawet w trybie Sport (zmianę nastawów umożliwia adaptacyjne zawieszenie) samochód sprawnie wybiera wszelkie nierówności. A tych, uwierzcie mi, na mazurskich lokalnych drogach, którymi jeździliśmy, jest multum. To jednak samochód, który w pierwszej kolejności ma być komfortowy.
Swoje kosztuje
Peugeot 508 jest więc samochodem pięknym, udanym, takim o którym się mówi i... nie jestem do końca pewien, czy osiągnie sukces w Polsce. Z całego serca życzę tego Francuzom, bo to naprawdę ciekawe auto. Ale wydaje mi się, że jest trochę przeszacowany.
Fot. naTemat.pl
W każdym razie to samochód designerski, komfortowy, dość szybki, sprawiający dość prestiżowe wrażenie. Ale dla wielu Polaków jak na Peugeota może być za drogi. Rzucę tylko dwie liczby na początek – samochód z mocniejszym dieslem, który testowałem, jest wyceniony na 221 750 zł. Benzyna to z kolei 218 750 zł.
Fot. naTemat.pl
I wracając jeszcze do droższych egzemplarzy: prawdę mówiąc po przejażdżce jestem w stanie nawet zaryzykować stwierdzenie, że w tym aucie (w takiej doposażonej wersji) czuć za co się płaci. Ale ciężko będzie do tego przekonać klienta, który samochód zobaczy tylko w salonie. No ewentualnie przejedzie się kilka kilometrów w trakcie jazdy próbnej. Oby importer miał na to pomysł.
***
Aha - i na koniec ciekawostka. Specjalnie dla dziennikarzy na prezentacji prosto z Francji ściągnięto pierwszą w Polsce wersję SW, czyli kombi. Wygląda jeszcze lepiej i... jest odrobinę więcej miejsca na głowę z tyłu. Sami zobaczcie:
Fot. naTemat.pl