Ten moment, kiedy SUV nie nadaje się dla twojej rodziny. Tak wygląda odpowiedź na takie problemy
SUV-y są fajne, prawda? Są fajne – dopóki nie okazuje się, że w twoim wielkim, rodzinnym aucie nie możesz wpiąć trzech dziecięcych fotelików na kanapie z tyłu. I robi się problem. Rozwiązaniem takich problemów (i nie tylko) są kombivany. A nowy Citroen Berlingo wygląda coraz mniej jak dostawczak. I jeździ coraz bardziej jak "normalne" auto.
Fot. naTemat.pl
Na dodatek do testu trafiła specjalna edycja z pakietem stylistycznym XTR, który sprawia, że Berlingo jeszcze mniej przypomina stereotypowego kombivana. Właściwie w ogóle – spójrzcie tylko na znane z Cactusa czy innych modeli wąskie światła, formę grilla czy nawet charakterystyczne dla marki airbumpy na bokach pojazdu.
Fot. naTemat.pl
Warto jednak zauważyć, że choć Berlingo się rozrosło względem poprzednika, to wcale nie jest jakieś przesadnie duże. W mieście się nim dobrze manewruje, jest zwrotne, a na dodatek dzięki swojej formie pomimo "małych" rozmiarów w środku jest po prostu... olbrzymie.
Fot. naTemat.pl
Naprawdę we wnętrzu wystarczy kilka chwil, żeby zrozumieć, jak rodzinne jest to auto (w tej wersji). Chociaż nie – w kilka chwil raczej nikt nie zdoła odnaleźć wszystkich schowków. W tym aucie jest ich tylko… DWADZIEŚCIA OSIEM. Ich łączna pojemność to 186 litrów (sam "pawlacz" pod sufitem ma 60 litrów), czyli tak jakby mamy w gratisie drugi mały bagażnik.
Ten pierwszy oczywiście sam w sobie jest potężny. Jego pojemność to "skromne" 600 litrów i to tylko do linii okien. I tylko dodam, że testowana wersja to… krótsza wersja. Jest jeszcze XL, gdzie prawdopodobnie w bagażniku z powodzeniem można uprawiać gimnastykę.
Fot. naTemat.pl
Berlingo jest też nowoczesne – na środku kokpitu znajduje się duży ekran multimedialny, są porty USB, znalazła się nawet półeczka do indukcyjnego ładowania smartfonów! Szanuję.
Fot. naTemat.pl
Nie podobać się mogą tylko dwie rzeczy. Po pierwsza pozycja – siedziska są dość krótkie i pionowe, raczej się tu siedzi jak na krzesłach niż jak w fotelach. Dwa – choć generalnie akceptuję "citroenowskie szaleństwo", wzór tapicerki na fotelach to jakiś żart. Choć to już kwestia gustu.
Fot. naTemat.pl
Nowe Berlingo to inny samochód nie tylko z wierzchu. Trzeba wprost przyznać, że producent postarał się, aby ten samochód zaczął jeździć. Układ kierowniczy jest co prawda bardzo mocno wspomagany, więc niektórym może być trudno nawiązać z nim współpracę, ale z drugiej strony w ciaśniejszych zakrętach można się tutaj poczuć w miarę komfortowo.
Oczywiście Berlingo to żaden sportowiec – tym bardziej że jest dość podsterowne. Rozsądnie eksploatowane odwdzięczy się jednak bezproblemową podróżą. Koniec końców pokonałem nim trasę na Mazury i z powrotem i… naprawdę nie miałem większych zastrzeżeń.
Fot. naTemat.pl
Testowany egzemplarz był wyposażony w silnik diesla o pojemności 1,5 litra. Te 130 koni mechanicznych nie brzmi oszałamiająco biorąc pod uwagę wymiary auta, ale w praktyce... dało się jechać. Wspomniane już prędkości autostradowe Berlingo osiąga sprawnie, także na drogach krajowych osiągalne jest wyprzedzanie tirów. Trzeba tylko wziąć odpowiedni "rozbieg".
Fot. naTemat.pl
Wypada pochwalić także spalanie. Na wspomnianej trasie z Mazur do Warszawy wykręciłem naprawdę przyzwoite 6,2 litra na sto kilometrów. Jak to się przekłada na różne rodzaje dróg? Na trasach krajowych wystarczy nawet mniej niż pięć litrów oleju napędowego. Na autostradzie Berlingo spali około ośmiu litrów, a na drodze ekspresowej poniżej siedmiu. Miasto to z kolei rozsądne osiem litrów. Dziewięć, jeśli jeździcie w korkach.
Fot. naTemat.pl
O tym, że Berlingo to już nie kolejny dostawczak, świadczą jednak nie tylko właściwości jezdne, ale i ogólne możliwości tego auta. Berlingo jest całkiem "smart". Kierowca ma do swojej dyspozycji szereg asystentów – są tutaj czujniki martwego pola, asystent utrzymania pasa ruchu czy asystent odpowiadający za unikanie kolizji. Taki front assist.
Inna sprawa, że asystenci są dość nachalni. Ten odpowiedzialny za utrzymanie auta na swoim pasie dosłownie wyrywa kierownicę z rąk, a wspomniany front assist jest wyjątkowo wyczulany. Praktycznie co trzecie dohamowanie przed światłami komputer mnie informował, że zaraz w kogoś wjadę.
Fot. naTemat.pl
Dodatkowo Berlingo, choć nowoczesne i atrakcyjniejsze niż kiedykolwiek, nadal kusi ceną. Najtańsza wersja ze 110-konnym silnikiem 1.2 (trochę mało, ale jest) to raptem niecałe 62 tysiące złotych. A to kawał auta. Najtańszy diesel to z kolei niecałe 65 tysięcy, ale on ma 76 koni mechanicznych, więc… no darujmy sobie.
Fot. naTemat.pl
Citroen Berlingo 1.5 BlueHDi 130 na plus i minus:
+ Przestrzeń!
+ 3 zapięcia ISOFIX w drugim rzędzie
+ Niskie spalanie
+ Mnóstwo praktycznych schowków
+ Niezłe prowadzenie
- Nachalni asystenci bezpieczeństwa
- Design dla wielu będzie kontrowersyjny