Ten moment, kiedy SUV nie nadaje się dla twojej rodziny. Tak wygląda odpowiedź na takie problemy

Piotr Rodzik
SUV-y są fajne, prawda? Są fajne – dopóki nie okazuje się, że w twoim wielkim, rodzinnym aucie nie możesz wpiąć trzech dziecięcych fotelików na kanapie z tyłu. I robi się problem. Rozwiązaniem takich problemów (i nie tylko) są kombivany. A nowy Citroen Berlingo wygląda coraz mniej jak dostawczak. I jeździ coraz bardziej jak "normalne" auto.
Citroen Berlingo zaskakuje designem, ale to pełnoprawny kombivan. Fot. naTemat.pl
Kombivany to mocno specyficzny segment rynku. Są przecież przeznaczone dla tych, dla których SUV czy kombi są za małe, ale już van czy bus są zdecydowanie za duże. Już sama rynkowa nisza jest więc dość specyficzna, a i Berlingo – jak przystało na Citroena – też jest mocno specyficzne. Co nie znaczy, że złe.
Fot. naTemat.pl
I na pewno nie pomylicie go z żadnym innym autem. Berlingo nowej generacji zmieniło się względem poprzednika i to drastycznie. Właściwie nie wiem, w jakim celu w ogóle to tłumaczę, bo przecież wystarczy spojrzeć na zdjęcia. W każdym razie samochód jest teraz spójny z pozostałymi modelami francuskiej marki. Co oznacza w sumie tyle, że jak na kombivana Berlingo wygląda jak naszkicowane przez trzylatka, który lubi geometryczne kształty.


Na dodatek do testu trafiła specjalna edycja z pakietem stylistycznym XTR, który sprawia, że Berlingo jeszcze mniej przypomina stereotypowego kombivana. Właściwie w ogóle – spójrzcie tylko na znane z Cactusa czy innych modeli wąskie światła, formę grilla czy nawet charakterystyczne dla marki airbumpy na bokach pojazdu.
Fot. naTemat.pl
Użytkowy charakter auta z zewnątrz podkreślają właściwie tylko przesuwne drzwi – przy okazji bardzo dobrze pracujące i wyjątkowo praktyczne. No dobra, nie tylko drzwi, bo i jeszcze sama "pudełkowa" forma auta wiele wyjaśnia.

Warto jednak zauważyć, że choć Berlingo się rozrosło względem poprzednika, to wcale nie jest jakieś przesadnie duże. W mieście się nim dobrze manewruje, jest zwrotne, a na dodatek dzięki swojej formie pomimo "małych" rozmiarów w środku jest po prostu... olbrzymie.
Fot. naTemat.pl
Tak praktyczne, jak się tylko da
Naprawdę we wnętrzu wystarczy kilka chwil, żeby zrozumieć, jak rodzinne jest to auto (w tej wersji). Chociaż nie – w kilka chwil raczej nikt nie zdoła odnaleźć wszystkich schowków. W tym aucie jest ich tylko… DWADZIEŚCIA OSIEM. Ich łączna pojemność to 186 litrów (sam "pawlacz" pod sufitem ma 60 litrów), czyli tak jakby mamy w gratisie drugi mały bagażnik.

Ten pierwszy oczywiście sam w sobie jest potężny. Jego pojemność to "skromne" 600 litrów i to tylko do linii okien. I tylko dodam, że testowana wersja to… krótsza wersja. Jest jeszcze XL, gdzie prawdopodobnie w bagażniku z powodzeniem można uprawiać gimnastykę.
Fot. naTemat.pl
Co jeszcze może się podobać? Szklany sufit z elektryczną roletą – to rzecz niekojarzącą się z kombivanami, ale naprawdę poprawia odbiór całego auta. Sama deska rozdzielcza, choć całkowicie plastikowa (ale odporna na "działanie całej rodziny"), nabrała stylu i jest po prostu miła dla oka.

Berlingo jest też nowoczesne – na środku kokpitu znajduje się duży ekran multimedialny, są porty USB, znalazła się nawet półeczka do indukcyjnego ładowania smartfonów! Szanuję.
Fot. naTemat.pl
Przestrzeni oczywiście nie brakuje – ale to już ustaliliśmy. Dla wielu rodzin istotna będzie możliwość wpięcia trzech fotelików w drugim rzędzie, która tutaj jest oczywiście dostępna. Pasażerowie z tyłu mają też do dyspozycji odchylane stoliki oraz rolety bocznych szyb. Innymi słowy podróż jest tu naprawdę komfortowa.

Nie podobać się mogą tylko dwie rzeczy. Po pierwsza pozycja – siedziska są dość krótkie i pionowe, raczej się tu siedzi jak na krzesłach niż jak w fotelach. Dwa – choć generalnie akceptuję "citroenowskie szaleństwo", wzór tapicerki na fotelach to jakiś żart. Choć to już kwestia gustu.
Fot. naTemat.pl
Jeździ już wystarczająco dobrze
Nowe Berlingo to inny samochód nie tylko z wierzchu. Trzeba wprost przyznać, że producent postarał się, aby ten samochód zaczął jeździć. Układ kierowniczy jest co prawda bardzo mocno wspomagany, więc niektórym może być trudno nawiązać z nim współpracę, ale z drugiej strony w ciaśniejszych zakrętach można się tutaj poczuć w miarę komfortowo.

Oczywiście Berlingo to żaden sportowiec – tym bardziej że jest dość podsterowne. Rozsądnie eksploatowane odwdzięczy się jednak bezproblemową podróżą. Koniec końców pokonałem nim trasę na Mazury i z powrotem i… naprawdę nie miałem większych zastrzeżeń.
Fot. naTemat.pl
Berlingo ochoczo porusza się nawet z prędkością autostradową (choć trzeba uważać na podmuchy wiatru!) i jest w nim względnie cicho. Nadwozie dobrze znosi przy tej prędkości także zakręty.

Testowany egzemplarz był wyposażony w silnik diesla o pojemności 1,5 litra. Te 130 koni mechanicznych nie brzmi oszałamiająco biorąc pod uwagę wymiary auta, ale w praktyce... dało się jechać. Wspomniane już prędkości autostradowe Berlingo osiąga sprawnie, także na drogach krajowych osiągalne jest wyprzedzanie tirów. Trzeba tylko wziąć odpowiedni "rozbieg".
Fot. naTemat.pl
Ku mojemu zaskoczeniu Berlingo dobrze sprawdziło się też w mieście – jako auto do załatwiania codziennych spraw. Zwarte nadwozie sprawia, że parkuje się nim łatwo. Samochód jest też zwrotny. Jedyny minus? Klapa bagażnika podnosi się do góry w całości – dlatego właściwie wszędzie trzeba parkować przodem. Bo inaczej po prostu go nie otworzycie.

Wypada pochwalić także spalanie. Na wspomnianej trasie z Mazur do Warszawy wykręciłem naprawdę przyzwoite 6,2 litra na sto kilometrów. Jak to się przekłada na różne rodzaje dróg? Na trasach krajowych wystarczy nawet mniej niż pięć litrów oleju napędowego. Na autostradzie Berlingo spali około ośmiu litrów, a na drodze ekspresowej poniżej siedmiu. Miasto to z kolei rozsądne osiem litrów. Dziewięć, jeśli jeździcie w korkach.
Fot. naTemat.pl
Nowoczesny i dobrze wyceniony
O tym, że Berlingo to już nie kolejny dostawczak, świadczą jednak nie tylko właściwości jezdne, ale i ogólne możliwości tego auta. Berlingo jest całkiem "smart". Kierowca ma do swojej dyspozycji szereg asystentów – są tutaj czujniki martwego pola, asystent utrzymania pasa ruchu czy asystent odpowiadający za unikanie kolizji. Taki front assist.

Inna sprawa, że asystenci są dość nachalni. Ten odpowiedzialny za utrzymanie auta na swoim pasie dosłownie wyrywa kierownicę z rąk, a wspomniany front assist jest wyjątkowo wyczulany. Praktycznie co trzecie dohamowanie przed światłami komputer mnie informował, że zaraz w kogoś wjadę.
Fot. naTemat.pl
Najbardziej spodobała mi się jednak możliwość podłączenia smartfona do systemu multimedialnego – po przekazaniu łączności z siecią przez telefon nawigacja może aktualizować dane o ruchu w czasie rzeczywistym. Innymi słowy korki w Berlingo was nie zaskoczą.

Dodatkowo Berlingo, choć nowoczesne i atrakcyjniejsze niż kiedykolwiek, nadal kusi ceną. Najtańsza wersja ze 110-konnym silnikiem 1.2 (trochę mało, ale jest) to raptem niecałe 62 tysiące złotych. A to kawał auta. Najtańszy diesel to z kolei niecałe 65 tysięcy, ale on ma 76 koni mechanicznych, więc… no darujmy sobie.
Fot. naTemat.pl
Z kolei taka wersja jak w teście – z dodatkowym pakietem XTR i wszelkimi "bajerami" to wydatek ponad 106 tysięcy złotych. To już okolice poważnych aut, ale prawdę mówiąc Berlingo… właśnie takim samochodem jest. Rodzina będzie zadowolona.

Citroen Berlingo 1.5 BlueHDi 130 na plus i minus:

+ Przestrzeń!
+ 3 zapięcia ISOFIX w drugim rzędzie
+ Niskie spalanie
+ Mnóstwo praktycznych schowków
+ Niezłe prowadzenie
- Nachalni asystenci bezpieczeństwa
- Design dla wielu będzie kontrowersyjny