Ilu chorych na raka płuca czeka na leczenie w Lublinie? Dane NFZ nie mają nic wspólnego z rzeczywistością

Anna Kaczmarek
Fundacja Alivia alarmuje, że w Lublinie 60 pacjentów wymagających natychmiastowego leczenia raka płuca nie otrzymuje refundowanego leczenia, ponieważ NFZ nie ma pieniędzy na sfinansowanie leków. Natomiast NFZ tłumaczy, że takich pacjentów jest tylko trzech. Kto mija się z prawdą? Tak do końca nikt. Faktem jest, że pacjentów, którzy nie mogą dostać refundowanego, nowoczesnego leczenia jest 30. To dla nich przysłowiowe "być albo nie być".
Tak naprawdę, w Lublinie na refundowane leczenie raka płuca w ramach programu lekowego czeka 30 pacjentów. Fot. Krzysztof Rak / Agencja Gazeta
Sprawa jest skomplikowana, a rozbieżności i to niemałe. Co gorsza dotyczą one liczby pacjentów, którzy nie mogą dostać refundowanego leczenia, więc należy to wyjaśnić.

Ilu pacjentów czeka?
Zacznijmy od początku. Fundacja Alivia, jak tłumaczy nam Magdalena Sulikowska, specjalista ds. Relacji Zewnętrznych Fundacji, podając że na refundowane leczenie czeka 60 pacjentów, kierowała się informacją uzyskaną od Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie. Dokładnie była to korespondencja szpitala z NFZ z 21 lutego 2019 r.

Tyle że jak wyjaśnia nam Marta Podgórska, pełnomocnik dyrektora ds. kontaktu z mediami SPSK nr 4 w Lublinie, szpital wystąpił w tym piśmie do NFZ o zwiększenie środków na leczenie pacjentów z rakiem płuca w ramach programu lekowego na rok 2019.
Marta Podgórska
pełnomocnik dyrektora ds. kontaktu z Mediami SPSK nr 4 w Lublinie

Mamy 30 oczekujących pacjentów, ale na podstawie danych statystycznych, wiemy że w tym roku będzie przynajmniej kolejnych 30 kwalifikujących się do tego programu. Dlatego wystąpiliśmy do NFZ o zwiększenie środków na to leczenie o 13 mln zł. Fundusz przyznał nam na ten cel tylko 4 mln zł.

Dodaje, że szpital nie jest w stanie już się zadłużać, żeby z własnych środków "założyć” pieniądze za leczenie tych chorych choćby z tego powodu, że NFZ nie zapłacił im nadwykonań w kwocie 2 mln 600 tys. zł za 2018 rok i 780 tys. zł za styczeń 2019 r.


Natomiast kwestia nadwykonań za 2017 r. oparła się o sąd. Szpital w sądzie wywalczył, że NFZ ma mu zapłacić 1 mln 600 tys. zł za nadwykonania. Ta kwota byłaby większa, jednak szpital zgodził się, że NFZ za hospitalizację w ramach nadwykonań zwróci mu połowę pieniędzy, ale zapłaci całą kwotę nadwykonań wydaną na leki. Problem w tym, że przelew za nadwykonania z 2017 r. jeszcze nie pojawił się na koncie szpitala.

Wszystkiemu winny formularz
Wiemy już skąd wzięła się informacja o 60 pacjentach oczekujących na leczenie. Wiadomo, że tak naprawdę jest ich 30. To pacjenci, którzy zgłosili się do SPSK nr 4 w Lublinie, i których można zakwalifikować do programu lekowego, jeśli byłyby na niego pieniądze. Jednak NFZ podał, że tak naprawdę na włączenie do programu czeka 3 pacjentów.

Niestety nie jest to prawdziwa informacja. Jednak podanie jej nie wynika bynajmniej ze złej woli Funduszu.

Jak tłumaczy nam Marta Podgórska, NFZ może podać tylko taką liczbę pacjentów oczekujących, jaką sprawozdaje mu szpital. Problem w tym, że szpital może podać do sprawozdania tylko tych pacjentów, których włączył do programu leczenia, bo na druku trzeba podać datę przyjęcia do programu.

– To są pacjenci, których włączyliśmy do programu. W sytuacjach skrajnych, najtrudniejszych podejmujemy takie decyzje. Żeby uratować im życie, zadłużamy się – wyjaśnia nam rzeczniczka.

Nawet trzech pacjentów nie powinno czekać
Niestety mimo rozbieżności podawanych danych, problem jest, nie zniknął i naprawdę 30 osób z rakiem płuca nie może dostać refundowanego leczenia. NFZ obiecuje w komunikatach, że rozliczy się ze szpitalami do końca kwartału. Jednak na razie, co by nie mówić, pieniędzy nie ma.

Taka sytuacja jest niedopuszczalna, szczególnie że chorzy na raka płuca nie mogą czekać. Przy leczeniu tej choroby liczy się czas, a nowoczesne i zrefundowane na razie tylko na papierze leczenie może im znacząco przedłużyć życie.

Fundacja Alivia nie ma twardych danych, ale tłumaczy, że taka sytuacja, jaka jest w Lublinie, prawdopodobnie dotyczy też innych szpitali.