Pasy zapięte? No to… stop. Oto rzeczy, które bagatelizujesz jadąc z dzieckiem samochodem

Marcin Długosz
Mimo, że przed egzaminem na prawo jazdy wydaje się to niemożliwe, wystarczy kilkaset kilometrów doświadczenia, żeby prowadzenie auta stało się tak naturalne, jak chodzenie. Po zaliczeniu kolejnego życiowego egzaminu, tym razem z rodzicielstwa, do rutyny dołącza zapinanie pasów fotelika i… tyle?
Zanim wsiądziesz do samochodu sprawdź, czy na pewno jesteś przygotowany do bezpiecznej podróży Fot. 123rf.com / melpomen
Na początek uściślijmy: rzeczy, które mogą sprawić, że podróż samochodem będzie bardziej lub mniej bezpieczna, są dziesiątki, a znakomita większość z nich jest od nas zupełnie niezależna. Gdybyśmy przed każdą podróżą mieli analizować zmienność czynników pogodowych czy wpływ faz księżyca na koncentrację współuczestników ruchu, musielibyśmy wozić dzieci co najmniej w czołgu.

Poza tym, że byłoby to dość niewygodne i pewnie nielegalne, nawet jako zamartwiający się wszystkim rodzice jesteśmy na szczęście w stanie uwierzyć, że producenci samochodów dopinają kwestie bezpieczeństwa na ostatni guzik. I bardzo dobrze - pewna doza zaufania jest niezbędna, ale…

No właśnie. “Ale”, czyli słowo-zmora wszystkich rodziców. Bezpieczeństwo nie zależy tylko od samego auta, czy umiejętności pozostałych kierowców. Są rzeczy nad którymi czasami trzeba się zastanowić. Albo nawet częściej niż czasami.

Czy mam wystarczające umiejętności?

Wspomniane wcześniej doświadczenie wypracowane na dłuższych i krótszych trasach jest nieocenione. Mając na karku kilka lub kilkanaście lat za kółkiem każdy z nas potrafi przywołać momenty, w których stalowe nerwy i refleks pomogły uniknąć niebezpiecznej sytuacji.

I choć powracanie do tych momentów nie należy do najprzyjemniejszych, czasem warto zacisnąć zęby i pomyśleć: “A co by było gdybym był bardziej zmęczony / gdybym nie zahamowała w porę?”, a następnie znaleźć w internecie adres najbliższego ośrodka doskonalenia techniki jazdy.

Ze znalezieniem oferty jednodniowego kursu doszkalającego nie powinno być problemów. W tym roku w życie wchodzą zmiany dotyczące zasad przyznawania prawa jazdy, a jedną z najbardziej rewolucyjnych ma być obowiązkowe, praktyczne szkolenie z bezpieczeństwa. W związku z tym, oferta ośrodków szkoleniowych prawdopodobnie będzie musiała się rozszerzyć, na czym mogą - a właściwie powinni - skorzystać również doświadczeni kierowcy.
Fot. 123rf.com / Alena Ozerova
Ceny kursów w prywatnych ośrodkach kształtują się różnie. W zależności od zakresu szkolenia należy się liczyć z wydatkiem na poziomie 700 - 1000 zł. Jest to jednak suma, której wyłożenia nie będziemy żałować. Nauka panowania nad samochodem, który wpada w poślizg oraz przećwiczenie, jak nie wpaść przy tym w panikę, będzie naprawdę bezcenna.

Czy mam wystarczająco dobre opony?

Jakimi kryteriami kierujemy się przy wymianie opon? Jeśli automatycznie nie krzyknęliście “Cena!” - brawo, należycie prawdopodobnie do chlubnej mniejszości. Na ogół to właśnie koszty nowego kompletu są kluczowym kryterium zakupowym, choć pewnie nie zawsze wynika to tylko z oszczędności. Być może po prostu nie zastanawiamy się, jak duży wpływ na bezpieczeństwo i ekonomię jazdy ma rodzaj ogumienia.

Wpływ ten jest spory, co pewnie nie powinno dziwić. Jak w każdej dziedzinie motoryzacji, również producenci opon dążą do ciągłego ulepszania swoich produktów. A że konkurencja na rynku jest spora, po innowacje pozwalające się wyróżnić, trzeba sięgać na coraz wyższe półki.

Producenci ścigają się więc na przykład na polu przyczepności podczas jazdy na mokrej nawierzchni. Przykładowo, opony Continental EcoContact™6 mają specjalnie opracowane bieżniki z asymetryczną geometrią rowków i lameli. Takie rozwiązanie skraca drogę hamowania na mokrej nawierzchni oraz sprawia, że auto lepiej trzyma się nawierzchni zarówno w trudnych warunkach, jak i podczas codziennej jazdy.

Porównując parametry bezpieczeństwa (które oczywiście są najbardziej istotne), cenę nadal będziemy mieć pewnie z tyłu głowy. Wtedy warto uświadomić sobie, że jakość opon przekłada się mniej więcej na 20-procent zużycia paliwa. Rachunek jest więc prosty: chcąc jeździć dalej na jednym baku, trzeba wybrać opony wyższej klasy (oznaczenia od A do G).

Co decyduje o klasie? Aby zgłębić temat, należy poznać sformułowania: “opór toczenia”. W dużym uproszczeniu oznacza on energię, jaką tracą opony podczas ruchu. Im niższy opór toczenia, tym opony bardziej ekonomiczne i ekologiczne (mniejsze zużycie paliwa to niższa emisja CO2).

Producenci starają się obniżyć te parametry modyfikując skład komponentów, z których wykonana jest opona, czyli tak zwanej mieszanki. W przypadku Continental EcoContact™6 jest to Green Chilli 2.0, która zapewnia optymalne dopasowanie do nawierzchni, a tym samym zmniejszenie oporów toczenia.

Czy umiem zapinać pasy fotelika?

Sam fakt, że dziecko podróżuje w foteliku, oraz że ów fotelik wybraliśmy zgodnie z najbardziej surowym rankingiem crash testów, zda się na nic jeśli źle zapniemy w nim dziecko. Jak to możliwe? Pewnie dokładnie tak samo, jak w przypadku “dorosłych” pasów, których nie potrafi właściwie zapiąć… 90 proc. z nas
Fot. 123rf.com / rawpixel
Jasne, statystyki bywają bardziej i mniej dokładne. Nie mniej jednak, warto przestudiować bardzo dokładnie zasady montażu fotelika oraz wytyczne, dotyczące przewożenia w nim dziecka.

Pasy nie mogą być zaciśnięte zbyt mocno, ale jeśli zapniemy je za luźno ryzykujemy, że nawet niewielka kolizja spowoduje niewłaściwe oddziaływanie fotelika na ciało dziecka i doprowadzi do obrażeń. Powstrzymajmy się też od “ulepszania” fotelików na własną rękę - akcesoria, takie jak pluszowe osłonki na pasy czy inne przywieszki, również mogą sprawić, że gdy samochód gwałtownie szarpnie, maluch wyślizgnie się z siedziska.

Niebezpieczeństwo może pojawić się również, jeśli podróż w foteliku trwa zbyt długo, a główka noworodka przechyla się w przód czy na boki. Jej pozycję należy kontrolować, bo mięśnie szyi najmłodszych dzieci nie są jeszcze na tyle rozwinięte, aby samodzielnie utrzymać właściwą pozycję. Jeśli główka opadnie, przepływ powietrza stanie się słabszy, co może prowadzić do niedotlenienia.

Należy jednak pamiętać, że starsze dzieci potrafią same kontrolować pozycję, więc chałupnicze sposoby, takie jak na przykład przytwierdzanie głowy do zagłówka za pomocą… sportowego stanika (innowacja, zastosowana przez pewną Australijkę), potrafią przynieść więcej złego niż dobrego.

Czy umiem pakować się na podróż?

Nie chodzi tu o to, czy jesteście mistrzami bagażnikowego tetrisa, ale o to, jak traktujecie wolno leżące w poszczególnych częściach samochodu przedmioty. Podróżując z dziećmi warto wyzbyć się nawyku beztroskiego rzucania torebek, butelek z wodą czy siatek z zakupami na tylne siedzenie.

Pierwszy z powodów jest oczywisty: w trakcie wypadku wszystko, co lata swobodnie po samochodzie, może stanowić potencjalne zagrożenie - większe lub mniejsze, w zależności prędkości pojazdu w trakcie kolizji.

Inną sprawą jest fakt, że porozrzucane po aucie rzeczy z pewnością nie umkną uwadze dziecka, a nawet zyskają jego niepodzielną uwagę. Trudno będzie więc skupić się na prowadzeniu, kiedy w lusterku będziemy nieustannie sprawdzać, czy maluch już dobrał się do kosmetyczki i usmarował sobie całą twarz szminką, czy jednak zdecydował się wywalić zawartość portfela na fotel.

Rzeczy wartościowe warto więc trzymać przy sobie, a inne - zamknąć w bagażniku, dla bezpieczeństwa wszystkich.

Artykuł powstał we współpracy z marką Continental.