20-letnia Maya to córka słynnych aktorów. Zobaczycie, że niedługo będzie gwiazdą kina

Ola Gersz
Taki początek kariery można sobie tylko wymarzyć. Serialowy przebój Netflixa i nowy film Quentina Tarantino? Brzmi jak sen. Na jawie wyśniła go jednak sobie 20-letnia aktorka Maya Hawke. Jej samej możemy jeszcze nie kojarzyć (co zaraz się zmieni), ale jej twarz wygląda znajomo, o uszy mogło się również obić jej nazwisko. Nic dziwnego – Maya jest córką gwiazd kina: Umy Thurman i Ethana Hawke'a. I jest piekielnie utalentowana.
Maya Hawke talent ma w genach Fot. Instagram / Maya Hawke
Kropla w kroplę: Uma Thurman – myślimy patrząc na zdjęcia jasnowłosej, wielkookiej i smukłej Mai. I nie będziemy w tym osamotnieni. Kiedy wpiszemy w Google jej nazwisko, zobaczymy co najmniej kilka tytułów w stylu "Uma Thurman pokazała się z córką, są identyczne!". Maya rzeczywiście jest niezwykle podobna do matki. Co ciekawe jej młodszy brat Levon wygląda zupełnie jak ojciec Ethan Hawke. Magia genów. Urodę ma po matce, ale miłość do aktorstwa i talent ma po obojgu rodzicach. Trudno zresztą, żeby było inaczej, w końcu to aktorskie petardy. Uma Thurman ma już status ikony kina po rolach w filmach Tarantino: "Pulp Fiction" i serii "Kill Bill", Ethan Hawke zachwycał chociażby w "Stowarzyszeniu Umarłych Poetów" czy trylogii "Przed wschodem słońca".


Teraz szansę na aktorską nieśmiertelność ma Maya. Bardzo dużą szansę – w końcu zadebiutowała zaledwie w 2017 r. (w miniserialu BBC "Małe kobietki"), a tylko w tym roku zagra już w trzecim sezonie "Stranger Things" i "Once Upon a Time in Hollywood" z Bradem Pittem i Leonardo DiCaprio. Czyli w dwóch najbardziej oczekiwanych premierach roku.

Dzieciństwo na planie
Całe 20-letnie życie Mai upłynęło pod znakiem kina.

Jej rodzice poznali się w 1997 r. na planie filmu "Gattaca – Szok przyszłości". Oboje byli już wtedy sławni: Thurman miała już za sobą "Niebezpieczne związki" i "Pulp Fiction", Hawke – "Stowarzyszenie umarłych poetów" i "Przed wschodem słońca". Maya urodziła się rok później, cztery lata później do rodziny dołączył Levon (ma też trzy młodsze siostry przyrodnie z kolejnych związków rodziców). W wywiadzie dla "Elle" Hawke wyznała, że jej najwcześniejsze wspomnienia pochodzą z planów filmowych. Chociażby planu pierwszego "Kill Billa". Kiedy jej mama grała mściwą Pannę Młodą u Tarantino, Maya miała 4 lata i na pół roku przeprowadziła się z rodziną do Chin. – Patrzyłam, jak moja mama dostaje wycisk i jadłam żelki – wspominała.

Kilka lat później obserwowała za kulisami próby do spektaklu "Wiśniowy sad" na podstawie sztuki Czechowa, w którym grał jej ojciec. – Oglądałam próby w kostiumach, patrzyłam, jak aktorów ocenia reżyser. Zawsze byłam podglądaczem – mówiła w wywiadzie.

Nic więc dziwnego, że Maya przesiąknęła sztuką. W szkołach nie odpuściła żadnego przedstawienia, kochała literaturę i teatr (co zrozumiałe – jej przodkiem jest słynny dramaturg Tennessee Williams) i od zawsze wiedziała, że aktorstwo to właśnie to, co chce robić w życiu.

– Już kiedy byłam bardzo mała, wdrapywałam się na scenę, mówiłam piękne rzeczy i próbowałam rozśmieszyć ludzi. Nic bardziej nie sprawiało, że czułam się dobrze w swojej skórze – powiedziała raz. A innym razem wyznała, że aktorstwo jest dla niej czymś naturalnym, "jak pływanie, oddychanie czy całowanie". Mniej naturalne jest dla niej zainteresowanie mediów. A to pod adresem jej rodziny zawsze było duże, szczególnie przed rozwodem jej rodziców. Thurman i Hawke oficjalnie rozstali się w 2005 r. i nie obyło się bez rodzinnych kłótni, co skrzętnie odnotowywali dziennikarze. Nic więc dziwnego, że Maya zadeklarowała w "Elle", że "świat celebrytów, który wiąże się ze światem sztuki, nie jest dla niej zbytnio interesujący".

Ale to jej nie odstraszyło.

Debiut do pozazdroszczenia
Maya nie tylko podglądała rodziców w pracy, chodziła też z nimi celebryckie eventy. Najbardziej upodobała sobie pokazy mody – to właśnie światu mody Hawke dała się poznać najpierw. Podobnie jak jej matka i babka (modelka Nena von Schlebrügge) na samym początku kariery pozowała dla "Vogue", została też twarzą marki AllSaints, wzięła udział w kampanii Zaca Posena i reżyserowanych przez Sofię Coppola spotach Calvina Kleina.

To, że Maya ma modeling i performance we krwi, widać zresztą na jej Instagramie. Oczy, w których widać całe spektrum emocji, artystyczne pozy, luz, nonszalancję, a jednocześnie szczerość – ta dziewczyna jest do świata sztuki i show biznesu stworzona. Mimo że Hawke jest na drodze do zostania modową ikoną, nie zapomniała o aktorstwie. Postanowiła zabrać się do niego profesjonalnie – dostała się na wydział aktorski do prestiżowej nowojorskiej szkoły artystycznej Juilliard. Długo jednak nie zagrzała w niej miejsca – kiedy w drugim semestrze dostała główną rolę w serialu "Małe kobietki", rzuciła szkołę.

Nic dziwnego. Jo March jest jedną z postaci literackich, którą chciałaby zagrać każda aktorka (w filmowej wersji z 1994 r. grała ją Winona Ryder, a niedługo na dużym ekranie zobaczymy też w tej roli Saoirse Ronan), a sama Hawke stwierdziła w jednym z wywiadów, że "w pewien sposób przygotowywała się do tej roli przez całe życie". Aktorka zmaga się bowiem z dysleksją, a "Małe kobietki" Louisy May Alcott były jedną z pierwszych książek, które sama przeczytała.

Śmiała decyzja o rzuceniu szkoły się opłacała. Hawke w trzyodcinkowym serialu BBC po prostu błyszczy. Jako energiczna i kochająca teatr chłopczyca, która aspiruje do bycia pisarką, jest w swoim żywiole. Chwalili ją krytycy, chwalił ją nawet jej ojciec, który zapytany o to, jak ocenia jej debiut, odpowiedział: "Maya nie zrobiła dobrej roboty, ona zrobiła świetną robotę".
Propozycje się posypały. Hawke zdobyła rolę w "Stranger Things" i "Once Upon a Time in Hollywood" Tarantino (który będzie jej kinowym debiutem). W trzecim sezonie popularnego sezonu Netflixa, który swoją premierę będzie miał w lipcu, zagra nastolatkę Robin. Nowa bohaterka to pracownica lodziarni, w której w wakacje pracuje także Steve i razem z nim oraz resztą bohaterów będzie walczyła z potworami.

Z kolei jej postać u Tarantino opisana jest jako "Flower Child". Hawke zna Tarantino całe swoje życie, twierdzi jednak, że rolę dostała w procesie castingu. – Poszłam na przesłuchanie i wysyłałam nagrania, tak jak wszyscy inni – powiedziała "Elle". Jednak fakt, że to córka dawnej muzy Tarantino (obecnie Thurman i słynny reżyser są w nieco gorszej komitywie, gdyż aktorka oskarżyła go, że próbował ją zabić na planie "Kill Billa"), na pewno nie zaszkodziło. W jej filmografii pojawiają się już kolejne tytuły, do szkoły więc już raczej nie wróci. Czego nie żałuje, chociaż – jak raz zauważyła – "jedne drzwi się przed nią otworzyły, a inne zamknęły".

Oby do przodu
Hawke jest utalentowana, inteligentna (i trochę dziwna, co widać po jej szczerych i nieco egzaltowanych wypowiedziach w wywiadach) i zdeterminowana, nie można więc jej zarzucić, że weszła do show biznesu dzięki rodzicom. Znając ją, weszłaby do niego i tak – kocha to, co robi i jest w tym dobra. Jednak dzięki rodzinie, miała po prostu łatwiej.

Wcale zresztą tego nie ukrywa. – Bardzo trudno wejść do tego świata, więc jeśli w nim się wychowałeś, jest o wiele prościej – wyznała raz. Wie również, że nawet jeśli przez dłuższy czas nie będzie dostawać nowych (i ciekawych) propozycji, to nie umrze z głodu – jej rodzice to śmietanka Hollywood, pieniądze mają, a do tego zawsze ją wspierają. Nie chce jednak być od nich zależna. Zamiast brać od nich pieniądze w sytuacjach kryzysowych, woli pójść na płatny event. – Pójdę na imprezę, porozmawiam z ludźmi. Ale jeśli zapłacą mi trochę więcej, zwymiotuję – wyznaje szczerze.

Jednak Hawke wie też, że będąc córką znanych rodziców, będzie jej też paradoksalnie trudniej. Ciągłe porównania, hejt, zarzuty o dostanie roli z powodu genów – to rzeczywistość wszystkich dzieci z rodzin aktorskich, jak chociażby Colina Hanksa, Dakoty Johnson czy Carrie Fisher i Angeliny Jolie na początku ich karier.

Jednak Hawke wierzy, że da radę. I ma nadzieję, że będzie mogła być "takim rodzajem artystki, aktorki i osoby, jakim chce być".

Jedno jest pewne: z takim talentem, urodą i genami – będzie gwiazdą.