Gruba, piękna i szczęśliwa. Niestereotypowych bohaterek plus size jest w popkulturze coraz więcej

Ola Gersz
Do tej pory aktorki plus size nie pojawiały się w głównych rolach. Najczęściej grały "śmieszne grube dziewczyny", która pochłaniają jedzenie, a mężczyźni są przerażeni ich wyglądem. To się jednak zmienia – w ostatnich miesiącach mamy wysyp tytułów, w których kobieta nosząca rozmiar większy niż 40 gra pierwsze skrzypce i nie jest obiektem żartów ani fat-shamingu (czyli zawstydzania i krytyki z powodu tuszy). Popkultura poszła po rozum do głowy i zrozumiała w końcu, że osoby plus size też są ludźmi?
Kobiety plus size w końcu zaczynają być traktowane przez popkulturę jak normalne osoby Fot. Kadr z filmu "Jak romantycznie!"
Główna bohaterka większości hollywoodzkich filmów – szczególnie komedii romantycznych –zawsze wygląda podobnie. Wysoka, smukła, w rozmiarze 36, góra 38. To ona osiąga życiowy sukces, nosi piękne stroje i zdobywa na końcu mężczyznę.

A co z resztą? Kobiety, które wyglądają inaczej, długo nie mogły liczyć na główne role. Te, które nie wpisywały się w kanon, od lat grały postaci drugo- lub dalszoplanowe, zwykle dziwacznych i mało atrakcyjnych kuzynek, z których można do woli stroić sobie żarty. Jak chociażby w "To właśnie miłość", gdzie jedyną bohaterką plus size jest siostra Aurelii, postać epizodyczna, komiczna, niemiła i non stop obrażana.


Nie mówiąc już o "Przyjaciołach" i "Fat Monice". Waga Moniki Geller w przeszłości (bohaterka była już podczas trwania akcji serialu idealnie szczupła) była jednym z głównych żartów wszystkich dziesięciu sezonów. Fat-shaming w pełnej krasie.
Fat Monica była jednym z głównych żartów w przebojowym serialuFot. Kadr z serialu "Przyjaciele" / Pinterest
Fat Monica ciągle jadła, chowała po kątach batoniki i była odrzucana przez mężczyzn. Owszem, w dwóch odcinkach w stylu "co by było, gdyby", okazało się, że Chandler zakochałby się w niej, nawet gdyby nie schudła, ale waga wciąż była główną cechą bohaterki. Była ciągle Fat Monicą, nie Monicą.

Agentka plus size
W ostatnich latach mocno rozwinął się ruch body positive, czyli po polsku: ciałopozytywności. Coraz głośniej mówi się o tym, że modelki na okładkach magazynów i billboardach są retuszowane i nie wyglądają, jak większość kobiet oraz o tym, że istnieją różne kolory skóry czy typy sylwetek. Zaczęto mówić się o cellulicie, rozstępach, owłosieniu czy trądziku, a modelkami stają się kobiety plus size czy z bielactwem.

Hollywood długo było jednak oporne na ciałopozytywność. Nic dziwnego – amerykańskie filmy zawsze kultywowały "idealne piękno". Było to piękno wyjątkowo ograniczone – piękny był jeden kolor skóry i jeden rozmiar. Gwiazdy filmowe zawsze musiały być powabne i doskonałe, czy to Rita Hayworth, czy Marilyn Monroe, czy Audrey Hepburn. Ideały piękna się zmieniały, ale nigdy nie do końca.
Melissa McCarthy (z lewej) jest obecnie jedną z najbardziej dochodowych gwiazd Hollywood, a w tym roku była po raz drugi nominowana do OscaraFot. Kadr z filmu "Agentka"
W ostatnich latach coś zaczęło się jednak zmieniać. Gwiazdą stała się większa aktorka Melissa McCarthy, która robi za oceanem film za filmem, Amerykanie zakochali sie w laureatce Oscara Octavii Spencer, Chrissy Metz zrobiła furorę w serialu "Tacy jesteśmy", w "Glee" grały dwie aktorki plus size, a Charlize Theron nie miała problemu, żeby przytyć i zagrać matkę z nadwagą w filmie "Tully". Piękno nadal było jednak szczupłe.

Jednak teraz coś drgnęło jeszcze mocniej. Nagle, ni stąd, ni zowąd, pojawiło się kilka tytułów, w których główna aktorka jest plus size. I o dziwo może grać dramatyczną rolę, a waga jej nie defniuje. Ba, zakochują się w niej nawet mężczyźni.

Wybory miss i Dolly Parton
Film "Kluseczka" pojawił się na Netflixie w grudniu ubiegłego roku, w Walentynki na tej samej platformie zadebiutowała komedia romantyczna "Jak romantycznie!", a w tym miesiącu Hulu wypuściło serial "Shrill".

W "Kluseczce" główną bohaterką jest grana przez Danielle Macdonald nastolatka z Teksasu Willowdean Dickson. Dziewczyna jest fanką Dolly Parton, w wakacje pracuje w barze fast food, w którym podrywa ją przystojny kolega, uwielbia swoją przyjaciółkę, przeżywa żałobę po stracie ukochanej ciotki i nie może dogadać się z matką, byłą miss lokalnego konkursu piękności (Jennifer Ainston).
Bohaterka filmu Netflixa musi zmierzyć się z teksańskim pojmowaniem pięknaFot. Kadr z filmu "Kluseczka"
Willowdean jest większa, ale jej waga nie dominuje fabuły. Odgrywa jednak dużą rolę. Ironiczna i złośliwa bohaterka postanawia wziać bowiem udział w wyborach miss – trochę na złość matce, trochę dla zmarłej ciotki (również plus size), i trochę po to, żeby pokazać, że nie istnieje tylko jeden rodzaj piękna. A w przypadku Teksasu jest on bardzo szczupły, bardzo blond i bardzo cukierkowy.

W "Kluseczce" okazuje się koniec końców (bez zdradzania fabuły), że waga faktycznie człowieka nie definiuje. Willowdean poznaje siebie i zaczyna się lubić, wychodzi ze strefy komfortu i zbliża się do matki. Rozwija się, co wcale nie wiąże się z ewentualną dietą. Nie, Willowdean wygląda jak wygląda i czuje się świetnie.

W "Kluseczce" oprócz Willowdean kluczowa jest również postać jej koleżanki Millie – dziewczyny dużej, ale pięknej, uroczej, utalentowanej i przemiłej. Bohaterki, która jest lata świetlne od Fat Moniki.

Romantycznie mimo wszystko
Kochać siebie zaczyna również Natalie w "Jak romantycznie!". W bohaterkę wciela się Rebel Wilson, australijska gwiazda i jednak z najbardziej znanych aktorek plus size. Jednak po komediowych i drugoplanowych rolach (chociażby w serii "Pitch Perfect"), Wilson zaczęła grać w filmach bohaterki pierwszoplanowe. Co w połączeniu z jej osobowością, dystansem i akceptacją samej siebie ma szansę naprawdę zrewolucjonizować postrzeganie ciała plus size w filmach.

Zwłaszcza że "Jak romantycznie" jest komedią romantyczną. A czy znamy dużo komedii romantycznych z bohaterkę plus size? No właśnie. Tymczasem film Netflixa jest komedią romantyczną nowej generacji, bo idealnie... parodiuje ten gatunek. Natalie, która takich filmów całkowicie nie znosi, pewnego dnia uderza się w głowę i budzi się w idealnym komediowo-romantycznym świecie. Który o dziwo nie ma nic do jej wagi.
W filmie "Jak romantycznie!"Rebel Wilson trafia do świata idealnych komedii romantycznychKadr z filmu "Jak romantycznie!"
Jest absolutnie prześmiesznie, a rozmiar ubrań Natalie nie ma zupełnie żadnego znaczenia. Żadnego. W nierealnym (a później również realnym) świecie zakochują się w niej mężczyźni, chodzi na randki i ma pełną szafę przepięknych ubrań. Waga nie jest żadnym ograniczeniem – uczy widzów "Jak romantycznie!". W końcu.

Z kolei w serialu "Shrill", w którym gra znana z amerykańskiego programu "Saturday Night Live" komiczka Aidy Bryant, bohaterka Annie ciągle musi stawiać czoła aktom mikroagresji wymierzonym w jej wygląd. Chociażby wtedy, kiedy jej matka pyta ją, kiedy zacznie dietę. A takie małe szpileczki wcale nie są miłe.

Jednak Annie ma to gdzieś. Postanawia zmienić swoje życie, ale nie swoje ciało. Zaczyna być pewna siebie i uświadamia sobie, że ma taką samą wartość, jak osoby szczupłe. "Shrill" jest więc w istocie typową komedią o kobiecie i jej perypetiach związkowych, zawodowych i przyjacielskich. Z tą różnicą, że kobieta ma większy rozmiar.
Aidy Bryant chce zmienić swoje życie, nie ciałoFot. Plakat serialu Hulu "Shrill"
Coraz lepiej, ale...
Jesteśmy świadkami przełomu? W pewien sposób tak.

Bohaterki "Kluseczki", "Jak romantycznie!" i "Shrill" przekonują, że można być kobietą większą, ale zadbaną, przebojową i seksualną. Nie chowają się w domu, nie mają problemów z relacjami międzyludzkimi, występują na scenach, odnoszą sukcesy, chodzą na randki, noszą makijaż i fajne ciuchy. Nie zamierzają się zmieniać, zamierzają być wyłącznie szczęśliwe. I zaczynają czuć się dobrze we własnej skórze.

To olbrzymi krok do przodu. Obecność Rebel Wilson, Aidy Bryant, Melissy McCarthy czy Chrissy Metz w amerykańskiej popkulturze daje dużą odwagę i pewność siebie kobietom plus size. Zdają sobie sprawę, że mogą żyć tak, jak wszyscy inni, nie muszą się chować.

Ale czy możemy już powiedzieć, że zadanie wykonane i wszystko jest już dobrze? Nie. Takie filmy i seriale to nadal wyjątki, w superprodukcjach Hollywood wciąż dominują szczupłe aktorki jak z żurnala. Nie mówiąc już o mężczyznach – aktorzy plus size cały czas grają głównie role komediowe, najczęściej drugoplanowe.

Jest jeszcze dużo do zrobienia, ale jesteśmy na dobrej drodze.