Prezydent kontra zakonnice. Miasto chce zmienić umowę z siostrami i spór gotowy. "Widać, że mają wsparcie PiS"
Ta sprawa od miesiąca rozgrzewa mieszkańców Kielc i tylko pozornie może wydawać się błaha. Jedni krzyczą, że to wojna władz miasta z Kościołem, inni, że skandal, bo siostry zostały potraktowane ulgowo. W centrum sporu jest katolicka szkoła oraz prezydent Bogdan Wenta, który odkrył, że jego poprzednik związany z PiS zawarł z siostrami umowę. Na 30 lat.
Umowa użyczenia budynku miała zacząć obowiązywać we wrześniu. Zgodnie z nią, siostry za darmo, przez 30 lat miały użytkować budynek pod swoją szkołę.
Siostra: to nie wojna z prezydentem
– Nie wiedzieliśmy, że taka umowa istnieje. Ona do tej pory była schowana, nie była znana opinii publicznej. Gdy do niej trafiła, wzbudziła zastrzeżenia i duże niezadowolenie mieszkańców. Obecna obowiązuje do końca sierpnia – tłumaczy nam Danuta Papaj, pełnomocnik prezydenta Kielc. Dlatego w lutym miasto tę "schowaną" umowę wypowiedziało. Zaproponowało za to siostrom inną formę – dzierżawę na okres 16 lat za symboliczną kwotę tysiąca złotych miesięcznie. I wtedy wybuchła burza.
Siostry się oburzyły, tak samo rodzice uczniów, którzy chcą skarżyć prezydenta. Ale też mieszkańcy, którym nie podobało się, że siostry korzystają z budynku za darmo, jakby miały jakieś przywileje. "Niech skorzystają z obiektów przy domu księży emerytów. Od kurii na pewno dostaną dużo lepsze warunki" – wytykają internauci. W sprawę zaangażowali się nawet politycy PiS.
Czyli wojna? Siostra dyrektor zastrzega, że żadnej wojny z prezydentem nie prowadzi. – Po prostu przedstawiamy swoje argumenty. Nie mogę zmusić nikogo z rodziców do płacenia na dzierżawę. A z subwencji, jeśli nawet można by z niej opłacać dzierżawę, może
zabraknąć – mówi naTemat siostra Natalia Białek. Nieoficjalnie słychać, że siostry twardo negocjują.
Ale po kolei.
"Podpisał umowę przed odejściem z urzędu"
Spór dotyczy Zespołu Szkół Sióstr Nazaretanek im. Św. Jadwigi w Kielcach, który w rankingach najlepszych szkół w Polsce od lat znajduje się w ścisłej czołówce. Konkretnie chodzi o jeden budynek – przy ul. Marszałkowskiej, w którym znajduje się szkoła podstawowa i ostatnie klasy gimnazjum.
– Poprzedni prezydent podpisał z siostrami umowę przed samym odejściem z urzędu – zwraca uwagę Marcin Chłodnicki, radny SLD. Wojciech Lubawski rządził Kielcami przez 16 lat, jego przegrana w wyborach samorządowych uważana była za wielką porażkę PiS (dziś jest prezesem Uzdrowiska Busko Zdrój).
Choć Lubawski nie był członkiem PiS, cieszył się poparciem tej partii: – Prawicowe środowisko i związane z Kościołem to było jego zaplecze. A obecny prezydent zaczyna otwierać szafy i segregatory. Dzięki temu opinia publiczna dowiaduje się o sprawach, o których nie wiedziała – opowiada radny.
Dodaje: – W ogóle po zmianie władzy okazało się, że w mieście Kielce jest dużo budynków, które są w posiadaniu zakonów albo organizacji związanych z Kościołem. Miasto oddało je np. na 30 lat za darmo albo za bardzo małe kwoty. Oczywiście jest to zgodne z prawem, ale jest to bulwersujące. Sprawa szkoły Nazaretanek to pewnie czubek góry lodowej – uważa Marcin Chłodnicki.
"Zakon poruszył niebo i ziemię"
Kwestia szkoły nabrała dla miasta wagi, gdyż potrzebne są lokale na inne placówki, w tym dla uczniów niepełnosprawnych. Od tego wszystko się zaczęło.
– Tu naprawdę nie chodzi o pieniądze, lecz o fakt równego traktowania. Dla zobrazowania sytuacji - w Kielcach jest społeczna szkoła, która wynajmuje pomieszczenia pod szkołę w dwóch miejscach od instytucji kościelnych i płaci za to olbrzymi czynsz. Musimy
zadbać przede wszystkim o nasze, samorządowe szkoły – mówi Danuta Papaj.
A z niepełnosprawnymi było tak: – Prezydent obiecał znaleźć miejsce dla uczniów niepełnosprawnych i chciał się z tej obietnicy wywiązać. Budynek szkoły jest użytkowany przez siostry w 50 procentach. Planowaliśmy zagospodarować drugą połowę. Uznaliśmy, biorąc pod uwagę empatię sióstr, że dzieci niepełnosprawne nie będą im przeszkadzać w sąsiedztwie. Wtedy okazało się, że jest druga umowa – tłumaczy pełnomocnik prezydenta.
Marcin Chłodnicki: – Placówkę dla dzieci niepełnosprawnych zlikwidował poprzedni prezydent. Uczniowie przez rok nie mieli swojej szkoły. Obecny prezydent wraz z urzędnikami analizował sytuację, gdzie można umieścić te dzieci. Dlatego chciał zweryfikować umowę z siostrami. Wtedy podniosło się larum. Zakon poruszył niebo i ziemię, kogo tylko się dało, żeby tej umowy nie zmienić. Zaangażował chyba wszystkie możliwe siły, które się tylko dało.
Tu wymienia: wojewodę, polityków PiS, senatorów, a nawet prezydenta Andrzeja Dudę, który w ubiegłym tygodniu był w Kielcach.
– Usłyszeliśmy deklarację od Wojewody, a także świętokrzyskich parlamentarzystów, że uzyskają rządowe finansowanie na termomodernizację tej szkoły. Czekamy na spełnienie tych
zapowiedzi – dodaje pełnomocnik.
"Szkoła jak każda inna"
Sprawa wzbudza ogromne emocje, tym większe, że szkoła ma status placówki publicznej.
– Zakonnice upierają się, że to szkoła jak każda inna w mieście. Natomiast nie jest to szkoła publiczna w rozumieniu potocznym. To nie jest taka szkoła jak samorządowa, gdzie jak jest miejsce, to każdy rodzic może zapisać dziecko. Tu nie może dostać się każdy. Jednym z elementów weryfikacji jest zaświadczenie od księdza z parafii. Wiadomo też, że szkoła stara się selekcjonować dzieci zdolne, wybitnie uzdolnione i stara się dbać o ten poziom już na etapie rekrutacji. Trzeba przyznać, że naprawdę utrzymuje bardzo wysoki poziom – mówi radny SLD.
Takie same opinie przewijają się w komentarzach internetowych, choć rodzice, którzy protestują przeciwko planom prezydenta Wenty, zastrzegają, że żadne zaświadczenia nie są potrzebne.
"Skąd mamy wziąć na to pieniądze?"
Dyrektor szkoły, siostra Natalia Białek, bardzo podkreśla w rozmowie z naTemat. – To jest szkoła publiczna. A szkoła publiczna nie jest szkołą, która w jakikolwiek sposób zarabia.
Decyzja prezydenta Kielc wywołała tu duży niepokój. Dyrekcja nie wie, czy szkoła będzie nadal istniała, na razie wstrzymała rekrutację na rok 2019/2020. – Sama już nie wiem, co tym myśleć – mówi siostra.
– Do tej pory nasza umowa była umową użyczenia, bez jakiejkolwiek odpłatności. Naszym zadaniem jest utrzymywanie tego budynku, czyli opłaty za wszystkie media, która jest dość wysoka. Te opłaty, tak jak pensje dla pracowników, pobieramy z dotacji, które utrzymujemy. Ale kiedy wchodzi w grę dzierżawa, rodzi się dla nas bardzo poważny problem, bo skąd mamy wziąć pieniądze na opłaty tej dzierżawy? – pyta.
W praktyce mogłoby to oznaczać, że rodzice być może musieliby ponieść te koszty. Wielu z nich protestuje. Boją się, że szkoła przestanie istnieć. "Rodzice walczą o szkołę nazaretanek, nie godzą się na opłaty wnoszone przez siostry do Urzędu Miasta" – donoszą media.
Odbyli już spotkanie z władzami miasta, i to w dość szerokim gronie. – Była i pani wojewoda, i wicemarszałek, byli niektórzy radni, pan senator. Z tego spotkania wynieśliśmy, że pan prezydent chce, by szkoła istniała. Jest otwarty na rozmowy – mówi dyrektor.
Jaka sytuacja jest dziś? – Dziś jesteśmy na drodze wypracowania porozumienia, bo jeszcze w 100 procentach go nie ma. Na razie ustalony jest tylko czas, w którym trwałaby umowa. To okres 16 lat zamiast 30. Obie strony się na to zgodziły. Natomiast dyskusja jest o to, jaką formę ma mieć umowa oraz ewentualnej odpłatności – mówi nam siostra.
Sprawą zajmą się radni
Od kilku tygodni siostry prowadzą z Urzędem Miasta negocjacje. Na samym początku stanowisko sióstr było dosyć jednoznaczne. – Po pierwszym spotkaniu widać było, że nie chcą ustąpić w żadnym wypadku, nawet na pół kroku. Ale potem, w trakcie kolejnych rozmów, gdy wyciszono emocje, a dyskusja była już spokojna i rzeczowa, siostry zgodziły się na skrócenie czasu użytkowania budynku do 16 lat, choć początkowo optowały za 24 – mówi Danuta Papaj.
– Pierwotnie siostry Nazaretanki próbowały przekonywać, że nie są w stanie zapłacić miastu tysiąca złotych. Potem stwierdziły, że chcą, by sprawa stanęła na Radzie Miasta. I tak się stanie 11 kwietnia – wyjaśnia pełnomocnik. – Ze względu na to, że umowa była bardzo kontrowersyjna i wielu mieszkańców nieprzychylnie ją potraktowało, pan prezydent chciałby, żeby decyzję podjęli radni, którzy są reprezentantami mieszkańców. Prezydent będzie wnioskował, by radni przyjęli uchwałę i postanowili, jaka umowa ma być zawarta – dzierżawy, czy użyczenia tak, jak życzą sobie siostry Nazaretanki.
Jaki może być wynik głosowania? – Wszystko jest możliwe – odpowiada.
Dlaczego miastu tak na tym zależy? – Tak jak wspomniałam wcześniej, zależy nam na równym traktowaniu. Jako miasto, nie możemy patrzyć na przyszłość tylko przez pryzmat jednej szkoły, lecz musimy uwzględniać potrzeby wszystkich placówek edukacyjnych w Kielcach – tłumaczy nam pełnomocnik.
"Myślę, że konflikt eskaluje"
Rozmowy trwają, a w tle cały czas przewija się wątek szkoły dla niepełnosprawnych. Siostra Natalia Białek: – Ten budynek nie jest dla nich przystosowany. Wszystkie sale dydaktyczne są na piętrze, a toalety na parterze. Przemieszczanie się tych dzieci było często wręcz niemożliwe, bo nie ma wind. Szkoła wymagałaby ogromnego nakładu finansowego, żeby ją dostosować do takich warunków.
Danuta Papaj: - Nie jest argumentem, że szkoła jest niedostosowana. Poprzednia, która została zamknięta, też początkowo nie była przystosowana, ale szybko wykonane niezbędne inwestycje. Tutaj mogłoby być podobnie, w tym nie widzimy żadnego problemu. W międzyczasie szukamy jednak innego miejsca, nie czekając na to, co wydarzy się w najbliższych dniach.
I bądź tu człowieku mądry.
– Myślę, że konflikt eskaluje, bo dochodzą emocje rodziców. A także nowe fakty. Na przykład zakonnice mówiły, że poniosły nakłady na szkołę, a okazało się, że przed oddaniem szkoły zakonnicom miasto wyłożyło własne pieniądze na remont tej szkoły – opowiada radny SLD.
Przyznaje, że to wszystko budzi kontrowersje różnych środowisk: – Tych związanych z Kościołem katolickim i politykami PiS, którzy murem stoją za Nazaretankami. A z drugiej strony wielu ludzi jest zbulwersowanych finansowaniem ze środków publicznych takich organizacji jak zakon czy Kościół.