Zacznijmy w końcu leczyć skutecznie i oszczędzać. Koszty pośrednie to nie mity ekonomistów, to realne obciążenie budżetu
O tym jakie konsekwencje niesie dla chorych i budżetu państwa nieliczenie kosztów pośrednich rozmawiali specjaliści i decydenci podczas debaty "Kapitał – Zdrowie Narodu” zorganizowanej przez think tank - "Medyczna Racja Stanu”.
Te koszty wpływają na gospodarkę
Warto wiedzieć, że w Polsce co czwarty pacjent nie pracuje zawodowo z powodu choroby przewlekłej. Związane z tym wydatki budżetowe i koszty pośrednie są liczone w miliardach złotych, przewyższając kilkukrotnie wydatki, które NFZ ponosi bezpośrednio na leczenie pacjentów.
Koszty te przekładają się na kondycję całej gospodarki, w szczególności na podaż pracy, wpływy z sektora publicznego oraz wzrost PKB. Eksperci zgodnie powtarzają, że wczesna diagnostyka i szybkie wdrożenie terapii, a następnie rehabilitacji znacząco zwiększają szansę na wyleczenie chorych, a w przypadku chorób przewlekłych na utrzymanie aktywności zawodowej, co w konsekwencji wpływa na zmniejszenie obciążeń budżetowych.
Koszty pośrednie – definicja
Koszty całkowite choroby (ang. cost of illness) przedstawiają całkowity ekonomiczny i społeczny skutek choroby lub grupy chorób.
Całkowite koszty choroby to suma kosztów bezpośrednich (ang. direct costs), kosztów pośrednich (ang. indirect costs) wynikających z utraty produktywności chorującego pracownika związanej z absencją w pracy (ang. absenteeism; pol. absenteizm), zmniejszeniem efektywności pracy wykonywanej pomimo choroby (ang. presenteeism; pol. prezenteizm) lub przedwczesną umieralnością oraz kosztów niewymiernych (ang. intangible costs) dotyczących spadku jakości życia chorej osoby.
"Dlatego też, tak pilna jest potrzeba zmian w zakresie finansowania nowoczesnego leczenia, pozwalającego minimalizować koszty pośrednie i społeczne chorób przewlekłych.
Rzetelna analiza kosztów pośrednich pozwoli zracjonalizować wydatki, a zaoszczędzone środki przeznaczyć na terapie, które przynoszą wymierne efekty zdrowotne, co w dłuższej perspektywie służyć będzie poprawie kondycji zdrowotnej Polaków i będzie miało pozytywny wpływ na budżet państwa” – tłumaczą eksperci Medycznej Racji Stanu.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że myślenie ekonomiczne jest też z tej perspektywy bardzo dobrym rozwiązaniem dla pacjenta.
Uzyskując dostęp do najskuteczniejszych metod diagnostyki i terapii możliwe jest kontrolowanie choroby, a w konsekwencji ochronienie pacjenta przed cierpieniem i danie mu szansy na utrzymanie aktywności zawodowej i rodzinnej.
W tej sytuacji trudno nie zadać sobie pytania czy nas stać na to by oszczędzać na zdrowiu, a stwierdzenie że "biednego nie stać na tanie rzeczy” nabiera tu dodatkowych znaczeń.
Korzystanie z nowoczesnych, choć czasami droższych technologii medycznych, czyli najlepszego leczenia, generuje oszczędności, bo pacjenci nie umierają (a nadal wspierają gospodarkę), pracują (dzięki temu rośnie PKB), nie idą na renty (nie ponosimy kosztów rent), czy nie chodzą na zwolnienia lekarskie itd.
Kosztowne powikłania
Jak marnujemy pieniądze lub jak możemy je zaoszczędzić? Zacznijmy od cukrzycy. To choroba, której z niezrozumiałym uporem nie zauważają kolejne ekipy resortu zdrowia. Z prostego powodu - chorych jest coraz więcej i zastosowanie nowoczesnych leków w walce z tą chorobą wydaje się być zbyt dużym wydatkiem. Ale wystarczy spojrzeć na takie nakłady jak na inwestycję, która za chwilę zwróci się z nawiązką by znów zmienić perspektywę.
W efekcie od 20 lat, oprócz nowych insulin, diabetycy nie mają refundowanych nowoczesnych leków przeciwcukrzycowych. Metformina i pochodne sulfonylomocznika, którymi najczęściej leczeni są chorzy w Polsce, weszły do kanonu terapii ponad 60 lat temu.
– Ostatnie 10-15 lat to okres przełomowy w leczeniu cukrzycy. Pojawiły się leki, które nie tylko zmniejszają poziom cukru we krwi ale też zmniejszają ryzyko sercowo-naczyniowe. Pacjenci, którzy je przyjmują rzadziej umierają, właśnie dzięki ich zastosowaniu. Wcześniej, w diabetologii nie mieliśmy takich możliwości terapeutycznych, oprócz podejrzewanej o korzyści kardiologiczne metforminy – tłumaczył podczas debaty prof. Leszek Czupryniak, Kierownik Kliniki Diabetologii i Chorób Wewnętrznych SPCSK w Warszawie.
Niestety w Polsce te leki nie są refundowane, choć na rynku niektóre z nich są od 10 czy 7 lat tak jak np. leki inkretynowe czy flozyny.
Zdaniem profesora nie mówienie o tych lekach chorym jest nieetyczne, ale z drugiej strony wielu pacjentów jest sfrustrowanych, bo bez refundacji muszą na nie wydać od 100 do 500 zł miesięcznie, a często ich na to nie stać.
Tylko co ma wspólnego nierefundowanie nowszych, droższych terapii z brakiem oszczędności? Otóż dużo. Cukrzyca nie boli, nie widać jej na pierwszy rzut oka, a źle kontrolowana po pewnym czasie, zupełnie niezauważenie, rozwija powikłania.
Choroby sercowo naczyniowe takie jak zawał, czy udar to jedne z powikłań. Wystarczy wizyta na oddziale kardiologii, czy kardiochirurgii i przepytanie chorych ilu z nich ma cukrzycę. Gwarantuję, znajdziemy tam wielu diabetyków. Leczenie kardiologiczne jest drogie, a można go uniknąć lecząc lepiej cukrzycę. Nie mówiąc już o tym, że wielu obywateli z cukrzycą zwyczajnie stracimy lub staną się niepełnosprawni w wyniku powikłań sercowo-naczyniowych.
Cukrzyca powoduje też inne powikłania takie jak ślepota, impotencja, stopa cukrzycowa, niewydolność nerek. Leczenie ich też jest droższe niż dobre leczenie cukrzycy.
Lepiej zapobiegać
Nie tylko cukrzyca jest dobrym przykładem na to, jak możemy zaoszczędzić i jednocześnie zadbać o zdrowie Polaków i Polek. Najlepszym sposobem na oszczędzanie w zdrowiu jest profilaktyka, czyli zapobieganie chorobom. W tym względzie medycyna nie wymyśliła niczego lepszego niż szczepienia.
Tutaj nie chodzi tylko o dzieci. Trzeba zadbać o osoby starsze, słabsze i jednocześnie to co daje największe korzyści, wprowadzić do kalendarza szczepień obowiązkowych.
Powikłania związane z zakażeniem pneumokokami są jedną z głównych przyczyn zachorowalności i śmiertelności infekcyjnej. Zakażenia te są szczególnie groźne dla najmłodszych oraz osób po 65 roku życia. Wyszczepienie całej populacji dzieci ochroniłoby także ich dziadków – tłumaczyła podczas debaty Medycznej Racji Stanu Izabela Kucharska, zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego.
Minister przypomniała, że osoby starsze, ze względów finansowych, stoją często przed wyborem zakupu jedzenia, a leczeniem swoich chorób podstawowych. Na profilaktykę często nie starcza skromnych środków.Rada Sanitarna przy Głównym Inspektorze Sanitarnym i Minister Zdrowia, dyskutuje, stara się, żeby program szczepień ochronnych poszerzać, żeby m.in. seniorzy mieli dostęp do szczepień za darmo. Chcielibyśmy, żeby była dostępna refundacja nie tylko 50 proc. dla osób 65+ ale pełna refundacja dla osób starszych.
– Co do rozszerzenia zakresów szczepień ochronnych. Priorytetem jest dla nas poszerzenie szczepienia przeciw rota wirusom obligatoryjnie dla populacji, szczepienia przeciwko grypie dla grup ryzyka klinicznego, epidemiologicznego – podkreślała minister.
Warto zauważyć, że choćby grypa u seniorów, czy zakażenia pneumokokowe są nie tylko groźne, ale często wymagają drogiego, specjalistycznego leczenia. O ryzyku odejścia z tego świata nie wspominając.
Kolejne leki, kolejne lata życiaGrypa
Rocznie, na świecie, odnotowuje się ok. 1 mld zachorowań, w Polsce ok. 2,5 mln. Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że rocznie z powodu grypy i jej powikłań umiera ok. 500 tys. osób.
Koszty bezpośrednie leczenia grypy w Polsce (wydatki na leki, wizyty u lekarzy i hospitalizacje) rocznie wahają się w granicach od 43,5 mln zł do 730 mln zł. Koszty pośrednie wynoszą od ok. 836 mln zł do 4,3 mld zł rocznie. Składają się na nie: koszty absencji zawodowej, zastępstwa na czas choroby oraz utracona produktywność.
Eksperci oceniają, że większości kosztów leczenia grypy można uniknąć dzięki działaniom edukacyjnym, podejmowaniu świadomych decyzji dotyczących szczepień oraz szerzeniu merytorycznej wiedzy na temat chorób zakaźnych.
Na to, żeby dalej pracować i normalnie funkcjonować w społeczeństwie, nie będąc dla nikogo ciężarem, czekają też chorzy na szpiczaka plazmocytowego. Dla nich każdy kolejny lek, który ma inny mechanizm działania jest "kupowaniem” kolejnych miesięcy, lat życia.
– Polscy pacjenci czekają na refundację kilku leków w szpiczaku plazmocytowym. O ile pierwsza linia leczenia jest dobrze zaopatrzona, o tyle są problemy z leczeniem szpiczaka opornego i nawrotowego.Czekamy m.in. na refundację takich leków jak daratumumab i karfilzomib, które pozwolą pacjentom uzyskiwać kolejne remisje i wydłużyć całkowite przeżycie – mówi prof. Ewa Lech-Marańda, konsultant krajowy ds. hematoonkologii.
Zresztą nowoczesne leczenie onkologiczne "opłaca się” nie tylko w nowotworach hematologicznych. Nowe leki onkologiczne sprawiają, że wiele nowotworów powoli staje się chorobami przewlekłymi, dzięki leczeniu sekwencyjnemu. Chorzy nie tylko żyją dłużej ale wielu z nich wraca do swoich aktywności zawodowych i społecznych. O ile leczenie jest dostępne…
Czekają na III i IV linię
Tu dobrym przykładem jest leczenie raka jelita grubego. Roczne straty dla gospodarki związane z utratą produktywności spowodowaną tym nowotworem szacowane są na 2.203,5 mln zł do 2.356,2 mln zł.
Tymczasem wydatki na profilaktykę raka jelita grubego i kolejne leki, tak aby zapewnić możliwość leczenia sekwencyjnego mogłyby znacznie te koszty obniżyć.
Wisienką na torcie rozważań o kosztach pośrednich niech będzie leczenie chorób rzadkich i ultrarzadkich w Polsce. Leki w tych chorobach, nazywane sierocymi, są zazwyczaj bardzo drogie, dlatego że produkuje się je dla niewielkiej liczby chorych, a koszty takiej produkcji i badań są bardzo wysokie.Wczesne rozpoznanie raka jelita grubego to klucz do wydłużenia przeżycia pacjenta. Z tym mamy problem, bo w Polsce tematy związane z fizjologią, to ciągle tabu. Pacjenci zgłaszają się późno. Większość rozpoznań jest w stadiach zaawansowanych.
Mamy dostęp do nowoczesnych leków w pierwszych liniach leczenia, natomiast czekamy cały czas na dostęp do leczenia w III i IV linii. To bardzo ważne, bo w leczeniu tego nowotworu wykorzystuje się leczenie sekwencyjne, czyli jeśli dochodzi do oporności na leki stosowane w pierwszych liniach leczenia, powinniśmy zastosować kolejne, które znowu doprowadzą do remisji choroby.
Warto nadmienić , że w Polsce jako jedynym kraju europejskim poza Maltą nie ma Narodowego Planu dla Chorób Rzadkich.
Rzadkie choroby i ultrarzadki dostęp do leczenia
Tylko w 3-5 proc. wszystkich tego typu schorzeń istnieje możliwość włączenia skutecznej terapii.
Ze względu na ich specyfikę: wielość odmian, przy niewielkiej liczbie pacjentów w każdej grupie - trudno tu o pogłębione analizy. Łatwo jednak wyobrazić sobie skalę zjawiska sumując: liczbę niezbędnych hospitalizacji, gdy choroba postępuje, koszty codziennej rehabilitacji, koniecznej rezygnacji z pracy opiekunów czy wreszcie straty największej – życia pacjenta.
W chorobie ultrarzadkiej jaką jest choroba Fabry’ego istnieje lek, który zatrzymuje postęp choroby i sprawia, że chorzy mogą żyć normalnie. Niestety jest w Polsce dostępny tylko dla nielicznych chorych, którzy brali udział w badaniu kliniczny. Inni, mimo że jest lek, tracą zdrowie i życie, bo nie mają do niego dostępu.
Nieleczona choroba Fabry’ego prowadzi do nieodwracalnych skutków - przewlekłej niewydolności organów wewnętrznych, udarów mózgu czy zaburzeń pracy serca. Z tego powodu wielu chorych umiera przedwcześnie. W Polsce na tę chorobę cierpi ok. 50 osób.
Podobne wyzwania pojawiają się w innych chorobach rzadkich o równie dramatycznym przebiegu jak np. alfa-mannozydoza czy zwana demencją dziecięcą odmiana choroby Battena.
Mówią, że chytry dwa razy traci. Oszczędzanie na nowych technologiach medycznych powoduje, że koszty pośrednie chorób są o wiele wyższe, niż gdybyśmy nie byli tacy "chytrzy”.
Może więc warto przestać mówić o kosztach pośrednich, a w końcu zacząć je liczyć i zmniejszać, a zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na optymalne leczenie Polaków.