Luke Perry dba o planetę nawet po śmierci. Gwiazda "Beverly 90210" pochowana w niezwykłym garniturze

Ola Gersz
Coraz więcej ludzi myśli o... ekologicznej śmierci. Jak umrzeć i przy okazji nie zanieczyścić gleby? Uczy tego pośmiertnie amerykański aktor Luke Perry, który został pochowany w oryginalnym garniturze z grzybów.
Luke Perry dba o planetę nawet po śmierci Fot. Instagram / Luke Perry Daily
Luke Perry, czyli niezapomniany Dylan z kultowego serialu dla młodzieży "Beverly Hills 90210", zmarł 4 marca w Kalifornii. 52-letni aktor, który ostatnio grał w hicie Netflixa "Riverdale", miał rozległy udar mózgu.

Okazało się, że Perry nie tylko – jak wspominali go przyjaciele – pięknie żył, ale równie pięknie umarł. Gwiazdor został bowiem pochowany w ekologicznym garniturze z grzybów, o czym napisała na Instagramie jego córka Sophie.

"W grudniu pojechałam do San Francisco z dwoma przyjaciółmi. Jeden z nich nigdy nie był w Kalifornii, więc poszliśmy pokazać mu Redwoods [park narodowy – red.]. Zrobiłam to zdjęcie, bo pomyślałam: »cholera, te grzyby są piękne«. Teraz grzyby mają dla mnie zupełnie nowe znaczenie" – napisała Sophie Perry. Kobieta wyznała, że jej ojciec przed śmiercią zdecydował się na pochowanie w The Infinity Burial Suit, czyli nowatorskim ekologicznym systemie autorstwa Jae Rhim Lee, który nie tylko ułatwia rozkład ciała, ale również usuwa z niego toksyny (a tych jest wewnątrz nas ponad 200). Dzięki tego niezwykłemu garniturowi z grzybów ludzkie szczątki stają się więc naturalnym biokompostem. Koszt takiego pochówku to 1,5 tysięcy dolarów.


"Gdy tata odkrył tę możliwość, był tym bardziej podekscytowany, niż kiedykolwiek go widziałam. Został pochowany w tym garniturze, taka była jego ostatnia wola. To piękna rzecz dla naszej pięknej planety, chciałam się z wami tym podzielić" – dodała Sophie Perry. Jej ojca zobaczymy jeszcze w filmie "Once Upon a Time in Hollywood", który w tym roku trafi do kin.