Brazylijski Duda. W Polsce PiS mógłby czuć się jak u siebie w domu. "Nienawidzi LGBT, atakuje szkoły"

Katarzyna Zuchowicz
Atakuje środowiska LGBT, bo zagrażają chrześcijańskim wartościom. Chce wycinać puszczę amazońską. Jego ludzie utrudniają pracę dziennikarzom, m.in. blokując ich na Twitterze za krytykę. Chce zmieniać podręczniki szkolne, by nie było w nich wzmianek o feministkach czy homoseksualistach. To Jair Bolsonaro, prezydent Brazylii, który planuje przyjechać do Polski. I pewnie świetnie wpasowały się w klimat PiS.
Jair Bolsonaro, prezydent Brazylii, znany jest z homofobicznych poglądów. Fot. Wikipedia/CC BY 2.0 ver termos
Jeszcze przed weekendem majowym Jair Bolsonaro, zwany brazylijskim Trumpem, stwierdził, że planuje przyjechać do Polski. Było to przed tym, gdy w USA przyznano mu nagrodę Człowieka Roku, ale na znak protestu przeciwko nominacji dla prezydenta homofoba, wycofali się sponsorzy, m.in. dziennik "Financial Times", linie lotnicze Delta i wielkie firmy doradcze.

Wręczenie nagrody, przyznanej przez Brazylijsko-Amerykańską Izbę Handlową, miało się odbyć 14 maja w Nowym Jorku, w Muzeum Historii Naturalnej. Ale i muzeum wycofało się z organizowania gali. "Jair Bolsonaro to niebezpieczny człowiek" – podsumował burmistrz Nowego Jorku Bill da Blasio.


Międzynarodowe potępienie
Ostatecznie prezydent Brazylii odwołał swój wyjazd do USA, co w świecie dyplomacji odebrano jako upokorzenie dla niego. "Analitycy oceniają, że to oznaka międzynarodowego potępienia Bolsonaro za jego ekstremistyczne poglądy" – ocenił "The Guardian".

Jeden z profesorów powiedział w rozmowie z dziennikiem, że gdyby prezydent przyjechał do USA, to byłaby to totalna katastrofa. "Protestujący wylegliby na Times Square, byłby to obywatelski protest przeciwko skrajnie prawicowemu przywódcy " - analizował prof. Oliver Stuenkel z San Paulo.

Ten pstryczek w nos prezydent Brazylii uznał za ideologiczny atak. Niczym PiS w Polsce, gdy ktoś podważa ich poczynania. Podobieństw zresztą jest więcej. Dlatego gdyby Bolsonaro faktycznie przyjechał do Polski, pewnie czułby się wśród rządzących jak ryba w wodzie. No i – sądząc po zamieszaniu z nagrodą w USA – byłaby to nie lada gratka dla zagranicznych mediów.

Na razie wiadomo tylko tyle, że Andrzej Duda zaprosił go w styczniu, podczas spotkania w Davos. – W wielu sprawach mamy ten sam punkt widzenia: jeżeli chodzi o politykę, jeżeli chodzi o kwestie ideologiczne. Obaj jesteśmy politykami konserwatywnymi – mówił wtedy prezydent RP.
Zagrożenie dla wartości chrześcijańskich
Bolsonaro nie od dziś znany jest z homofobicznych poglądów, nie jest to żadną tajemnicą dla świata. Mówił na przykład, że wolałby, by jego syn umarł lub był narkomanem niż gejem.

Teraz stwierdził zaś, że nie chce by jego kraj stał się rajem dla gejowskiej turystyki. Te słowa wywołały lawinę. Środowiska LGBT zaczęły grzmieć o dyskryminacji, lewicowi politycy, że to hańba dla prezydenta.

Jego prezydencki atak na LGBT mniej więcej jednak zbiegł się w czasie z gwałtowną nagonką PiS na warszawską deklarację LGBT i całe środowisko. Najpierw prezydent Brazylii ogłosił, że ogranicza rządowe wsparcie dla środowisk homoseksualnych. Zmienił też nazwę Ministerstwa Praw Człowieka na Ministerstwo Kobiet, Rodziny i Praw Człowieka, o czym donosiły katolickie portale w Polsce, niemal robiąc z niego bohatera.

"Prezydent Bolsonaro zdecydowanie ogranicza promocję i wsparcie dla ruchu LGBT" – donosił Polonia Christiana. W swoich wystąpieniach Brazylijczyk też mówił o tym, że jest przeciwny "ideologii opartej na płci", bo stanowi ona zagrożenie dla wartości chrześcijańskich. Zapowiedział też usunięcie z podręczników szkolnych wzmianek o homoseksualizmie, ale też o feminizmie i przemocy wobec kobiet.

Tu pisaliśmy więcej, jak jesienią ubiegłego roku kobiety próbowały nie dopuścić do jego wygranej w wyborach prezydenckich. Mobilizacja niemal przypominała Czarny Protest w Polsce.

"Jestem nauczycielką, od 11 lat uczę w szkołach publicznych. Ukończyłam socjologię i geografię. Jestem transseksualną kobietą i za Bolsonaro boję się o moje życie" – komentuje teraz jego poczynania mieszkanka Brazylii na Twitterze.

Wycinka puszczy i walka z lewicową ideologią
Jair Bolsonaro został zaprzysiężony 1 stycznia tego roku i w ciągu kilku miesięcy zdążył się dorobić miana najgorszego prezydenta czasów demokracji.

Idzie jak burza. Jego plany związane z wycinką puszczy amazońskiej zmroziły naukowców na całym świecie. Jej cel, by w ten sposób pozyskać ziemię pod uprawy i pastwiska jeżą włosy na głowie. Tak samo jak zagrożenie dla rezerwatów Indian, które za sobą niosą. Szczegółowo jego atak na środowisko opisała najnowsza "Wyborcza":
"Gazeta Wyborcza"
fragment artykułu

"Jego syn i poseł Flavio Bolsonaro właśnie złożył projekt ustawy drastycznie ograniczającej wszelkie obszary prawnie chronione (reserva legal) jako rezerwaty przyrody, parki narodowe czy ziemie tradycyjnego osiedlenia plemion tubylczych. Brazylia chroni je od 1934 r. (...) Nowy projekt zmierza do obcięcia tych terytoriów i dopuszczenia do eksploatacji rolnej i górniczej tamże. Rząd obiecuje w ten sposób odblokować dla gospodarki potencjalne bogactwa naturalne – dochody z górnictwa, hodowli bydła oraz upraw zbóż – rzędu 15 mld dolarów". Czytaj więcej

Bolsonaro oskarżany jest też o próby wybielania historii. Wywołał wielkie oburzenie, gdy kazał upamiętnić rocznicę zamachu stanu z 1964 roku. Coraz głośniej mówi się też o ataku na szkoły. Ostatnio wydał zalecenia dla studentów, by nagrywali nauczycieli w czasie lekcji, jeśli podejrzewają ich o... promowanie lewicowych ideologii. – Nauczyciele mają uczyć, a nie indoktrynować – stwierdził. Zagrożone uniwersytety
Kilka dni temu brazylijski rząd ogłosił plan zmniejszenia budżetu dla kilku państwowych uniwersytetów aż o 30 procent. Nowy minister edukacji zarzucił tym uczelniom, że prowadzą działalność polityczną, a wydarzenia przez nie organizowane nazwał śmiesznymi. Tak – jak niesie się w mediach społecznościowych – w Brazylii chcą wyrzucić marksistowską ideologię ze szkół.

Sam Bolsonaro dorzucił, że być może władze w ogóle przestaną finansować takie kierunki jak socjologia i filozofia.

Co ciekawe, na ministra edukacji wybrał ekonomistę, Abrahama Weintrauba, który nie ma żadnego doświadczenia w oświacie, bo większość życia pracował w bankach.

W poniedziałek na ulice wyszli studenci, rodzice, i nauczyciele. – Bolsonaro, zabierz swoje łapy od szkół! – skandowali. Na Twitterze wielu ludzi się z nimi solidaryzuje. "Jestem z tymi, którzy protestują przeciwko motywowanym ideologicznie cięciom". "On przenosi swoją ideologiczną wojnę do klas szkolnych i na uniwersytety, wywołuje niepokój wśród nauczycieli" – piszą. To inne problemy szkół i nauczycieli niż te, z którymi boryka się polska edukacja. Ale na hasło "nauczyciel" i tak pewnie wspólne tematy do rozmów z rządzącymi w Polsce by się znalazły. Pytanie tylko, czy takiego sojusznika chciałaby Polska?

A może Teksas?
Z ostatniej chwili: Reuters twierdzi, że Jair Bolsonaro wciąż waha się, czy nie jechać do USA. Podobno galę wręczenia nagrody przeniesiono do Teksasu. Na Twitterze już trwa oburzenie. Ludzie wzywają do protestów.