Pewnie się nie spodziewacie, ale to całkiem dobry samochód dla rodziny. A zachęcająca jest zwłaszcza cena
Przestronny, komfortowy i względnie tani – tak w dużym skrócie opisałbym SsangYonga XLV. To była moja kolejna przygoda z południowokoreańską motoryzacją i trzeba przyznać, że dość egzotyczna. No bo ile aut tej marki widzieliście na własne oczy? Zakładam, że niewiele albo wcale.
Na początku miała niewiele wspólnego z produkcją aut dla "normalnych" ludzi. Budowała jeepy na potrzeby amerykańskiej armii, wozy strażackie czy inne pojazdy specjalne. W 2009 r. przedsiębiorstwo znalazło się na skraju upadłości, ale dostało drugie życie po tym, jak trafiło w ręce jednej z indyjskich spółek. W ten sposób SsangYong znowu próbuje zdobywać rynki i wywalczyć renomę, jaką mogą pochwalić się w Europie Kia czy Hyundai.
Moje pierwsze wrażenia z jazdy za kierownicą XLV? Nie trzeba wcale przemieszczać się autem za setki tysięcy złotych, by przyciągać wzrok na ulicy, chociaż nie jestem pewien, czy o takie wyróżnianie tutaj chodzi. W każdym razie to chyba najlepszy dowód na to, że w Polsce tych samochodów wciąż jeździ niewiele. Auto jest produkowane od 2016 r. na bazie przedłużonej płyty podłogowej modelu Tivoli, o którym już wcześniej mogliście przeczytać w naTemat.
Z zewnątrz samochód wyróżnia się zdecydowaną sylwetką. Nie spodoba się każdemu, bo jest kanciasty, ale to już kwestia gustu. SsangYong na pewno sprawia wrażenie pojemnego crossovera ze względu na długość (prawie 4,5 metra). Na samym nadwoziu znajdziemy plastik, który ma podkreślać "terenowy" charakter auta. I to dużo plastiku.
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Miłym zaskoczeniem w tym aucie okazało się spalanie. Myślę, że około 9 litrów w mieście to niezły wynik. Na drodze ekspresowej udało mi się zejść do poziomu 8 litrów. Z kolei przy spokojnej jeździe zwykłymi drogami za miastem spalał mi mniej więcej 6,5 litra.
Z kolei dostępna w testowanym modelu sześciobiegowa manualna skrzynia biegów spisywała się bez zarzutów i mówiąc wprost – współpracowała z kierowcą.
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
SsangYongiem sprawnie pokonywałem zakręty w trasie, a kiedy poniosła mnie fantazja wyjechałem na piaszczystą polną drogę. Oczywiście temu modelowi jeszcze daleko do prawdziwej terenówki, ale nierówności czy miękkie podłoże nie są mu straszne.
Fot. naTemat.pl
Auto jest dostępne w pięciu wersjach: crystal base (najtańsza), crystal, amber, onyx oraz sapphire (najdroższa). Ta ostatnia to samochód z napędem 4x4, oferowany w modelu z silnikiem diesla i automatyczną skrzynią biegów.
Fot. naTemat.pl
To w końcu warto kupić XLV? Podróżowałem głównie sam, ale nie mam wątpliwości, że przede wszystkim sprawdziłoby się jako pojazd dla rodziny. Nie dość, że jest przestronny, komfortowy i w miarę tani, to jeszcze można się nim wyróżnić na drodze. Jego najbardziej kontrowersyjną stroną jest oczywiście stylistyka. Ale jeśli stawiacie na praktyczność, to może być ciekawy wybór.
SsangYong XLV na plus i minus:
+ Rodzina będzie z niego zadowolona
+ Cena nie zwala z nóg
+ Można podróżować komfortowo
+ Nie ma dużego apetytu na benzynę
- Kanciasty z zewnątrz, chociaż co kto lubi
- Parę stylistycznych niedoróbek w środku
Fot. naTemat.pl