Pewnie się nie spodziewacie, ale to całkiem dobry samochód dla rodziny. A zachęcająca jest zwłaszcza cena

Łukasz Grzegorczyk
Przestronny, komfortowy i względnie tani – tak w dużym skrócie opisałbym SsangYonga XLV. To była moja kolejna przygoda z południowokoreańską motoryzacją i trzeba przyznać, że dość egzotyczna. No bo ile aut tej marki widzieliście na własne oczy? Zakładam, że niewiele albo wcale.
SsangYong XLV to duży i dość komfortowy crossover. Idealnie sprawdzi się dla rodziny i co najważniejsze – jest względnie tani. Fot. naTemat.pl
Zanim powiem wam więcej o testowanym modelu, kilka słów o samym koncernie, który coraz pewniej wchodzi na polski rynek. Co ciekawe, firma może pochwalić się już bogatą historią – założono ją w 1954 r.

Na początku miała niewiele wspólnego z produkcją aut dla "normalnych" ludzi. Budowała jeepy na potrzeby amerykańskiej armii, wozy strażackie czy inne pojazdy specjalne. W 2009 r. przedsiębiorstwo znalazło się na skraju upadłości, ale dostało drugie życie po tym, jak trafiło w ręce jednej z indyjskich spółek. W ten sposób SsangYong znowu próbuje zdobywać rynki i wywalczyć renomę, jaką mogą pochwalić się w Europie Kia czy Hyundai.


Moje pierwsze wrażenia z jazdy za kierownicą XLV? Nie trzeba wcale przemieszczać się autem za setki tysięcy złotych, by przyciągać wzrok na ulicy, chociaż nie jestem pewien, czy o takie wyróżnianie tutaj chodzi. W każdym razie to chyba najlepszy dowód na to, że w Polsce tych samochodów wciąż jeździ niewiele. Auto jest produkowane od 2016 r. na bazie przedłużonej płyty podłogowej modelu Tivoli, o którym już wcześniej mogliście przeczytać w naTemat.

Z zewnątrz samochód wyróżnia się zdecydowaną sylwetką. Nie spodoba się każdemu, bo jest kanciasty, ale to już kwestia gustu. SsangYong na pewno sprawia wrażenie pojemnego crossovera ze względu na długość (prawie 4,5 metra). Na samym nadwoziu znajdziemy plastik, który ma podkreślać "terenowy" charakter auta. I to dużo plastiku.
Fot. naTemat.pl
Moją uwagę najbardziej przyciągnął przód samochodu. Grill nie powala rozmiarami, podobnie jak we wspomnianym już wcześniej modelu Tivoli, ale całość prezentuje się dość dynamicznie. A może nawet agresywnie.
Fot. naTemat.pl
Z tyłu wygląda to gorzej. Oprócz wielkiego logo i liter układających się w nazwę modelu, chyba nic nie zasługuje na wyróżnienie. Z tej strony auto jest raczej mocno azjatyckie.
Fot. naTemat.pl
Zaglądamy do środka. To ten moment, kiedy byłem naprawdę zaskoczony, bo nie spodziewałem się choćby tak dobrego wykończenia poszczególnych elementów. Wielofunkcyjna kierownica pomaga w sterowaniu najważniejszymi funkcjami i multimediami. W zależności od wersji może być podgrzewana.
Fot. naTemat.pl
Kierowca ma przed sobą zegary w dynamicznej stylistyce i czytelny wyświetlacz. Na stronie producenta w ciekawy sposób pokazano, jak zachowują się wskazówki po uruchomieniu silnika oraz jak wyglądają różne wersje kolorystyczne. Warto zajrzeć i przez chwilę się pobawić.
Fot. naTemat.pl
Jeśli coś poszło nie tak przy projektowaniu wnętrza, to centrum dowodzenia po środku. Panel od klimatyzacji podświetlony jest na pomarańczowo, co moim zdaniem w całości wygląda kiepsko i przypomina lata 90. Plusem są za to 7-calowy ekran, który daje radę nawet w słoneczny dzień, oraz nawigacja marki TomTom.
Fot. naTemat.pl
Poza tym na wyposażenie tego ssangyonga raczej nie można narzekać. Jest trochę plastikowo, ale to akurat nie rzuca się w oczy. W testowanym modelu miałem do dyspozycji podgrzewane przednie fotele, automatyczną dwustrefową klimatyzację, kamerę cofania czy porty USB i AUX w łatwo dostępnym miejscu. System Bluetooth połączył auto z moim smartfonem, dzięki czemu rozmowy czy słuchanie muzyki ze Spotify w czasie jazdy nie stanowiły problemu.
Fot. naTemat.pl
Dodajmy jeszcze, że XLV daje sporo przestrzeni zarówno kierowcy, jak i wszystkim pasażerom. Tym autem da się bardzo wygodnie podróżować przez wiele kilometrów, a wszechobecne schowki i skrytki pozwalają bezpiecznie przewozić nasze drobiazgi.
Fot. naTemat.pl
Przestrzeń bagażowa liczy sobie aż 720 litrów. Tylne fotele można złożyć w proporcji 60:40 lub całkowicie, dodatkowo zwiększając pojemność samochodu. W bagażniku umieszczono haczyk na torby z zakupami, gniazdo 220V/115V, siatkę bagażową i dyskretny schowek pod podłogą. Te wszystkie udogodnienia to z pewnością wymarzony zestaw dla tych, którzy autem planują wybrać się w dłuższą trasę na wakacje.
Fot. naTemat.pl
Czas zagłębić się w szczegóły techniczne, by pokazać, jak SsangYong XLV spisuje się na drodze. Testowany model miał silnik benzynowy o pojemności 1,6 litra i 128 koni mechanicznych. Maksymalnie tym autem pojedziemy niecałe 180 km/h. Przyspieszenie do setki? Oficjalnych danych na ten temat brak, ale sprawdziłem, że to około 11-12 sekund.

Miłym zaskoczeniem w tym aucie okazało się spalanie. Myślę, że około 9 litrów w mieście to niezły wynik. Na drodze ekspresowej udało mi się zejść do poziomu 8 litrów. Z kolei przy spokojnej jeździe zwykłymi drogami za miastem spalał mi mniej więcej 6,5 litra.

Z kolei dostępna w testowanym modelu sześciobiegowa manualna skrzynia biegów spisywała się bez zarzutów i mówiąc wprost – współpracowała z kierowcą.
Fot. naTemat.pl
Przemieszczając się XLV czułem się jak w dużym, rodzinnym samochodzie. XLV nadaje się do miasta pod warunkiem, że macie gdzie parkować. Znalezienie dla niego miejsca na zatłoczonym osiedlu było dużym wyzwaniem, ale już w czasie jazdy to auto naprawdę sporo daje od siebie. Dużego plusa dopisuję za pracę zawieszenia i cały układ kierowniczy. Jest lepszy niż byście się spodziewali.
Fot. naTemat.pl

SsangYongiem sprawnie pokonywałem zakręty w trasie, a kiedy poniosła mnie fantazja wyjechałem na piaszczystą polną drogę. Oczywiście temu modelowi jeszcze daleko do prawdziwej terenówki, ale nierówności czy miękkie podłoże nie są mu straszne.
Fot. naTemat.pl
Wymieniłem sporo zalet tego auta. Wspomniałem o bogatym wyposażeniu i komforcie jazdy, więc możecie pomyśleć, że koszt też będzie efektowny. I tu niespodzianka. Ceny SsangYonga XLV zaczynają się od 61 990 zł, a kończą na 96 990 zł. Można uznać, ze nie są to porażające kwoty, jeśli weźmiemy pod uwagę, co otrzymujemy w zamian.

Auto jest dostępne w pięciu wersjach: crystal base (najtańsza), crystal, amber, onyx oraz sapphire (najdroższa). Ta ostatnia to samochód z napędem 4x4, oferowany w modelu z silnikiem diesla i automatyczną skrzynią biegów.
Fot. naTemat.pl

To w końcu warto kupić XLV? Podróżowałem głównie sam, ale nie mam wątpliwości, że przede wszystkim sprawdziłoby się jako pojazd dla rodziny. Nie dość, że jest przestronny, komfortowy i w miarę tani, to jeszcze można się nim wyróżnić na drodze. Jego najbardziej kontrowersyjną stroną jest oczywiście stylistyka. Ale jeśli stawiacie na praktyczność, to może być ciekawy wybór.

SsangYong XLV na plus i minus:

+ Rodzina będzie z niego zadowolona
+ Cena nie zwala z nóg
+ Można podróżować komfortowo
+ Nie ma dużego apetytu na benzynę
- Kanciasty z zewnątrz, chociaż co kto lubi
- Parę stylistycznych niedoróbek w środku

Fot. naTemat.pl