Zdałem certyfikat DIMAQ. To świetna rzecz dla każdego, kto chce pracować w digitalu

Michał Godzik
Rozpoczynając pracę w Grupie naTemat byłem świeżakiem. Nie takim z Biedronki, po prostu bez doświadczenia w marketingu internetowym. Wcześniej od dłuższego czasu chciałem zmienić branżę – oczywiście na digital. Pomóc mi w tym miał DIMAQ. Jednak życie spłatało mi figla i trochę odwróciło tę kolejność.
Fot. Unspash / Wikimedia Commons
Od początku swojej kariery pracowałem w szeroko pojętej branży OOH. A dokładniej w agencjach ambientowych, w których realizowałem niestandardowe kampanie. Nie bez sukcesów – moje projekty zwyciężyły w konkursach reklamy np. Media Trendy (obecnie Innovation) czy Kreatura.

Rynek jednak się zmienia i powoli obserwowałem jak budżety uciekają do internetu. Od wielu lat starałem się łączyć ambient z rozwiązaniami cyfrowymi np. beaconami. Jednak bez większego powodzenia...

To był moment, w którym zrozumiałem, że muszę obrać ten sam kierunek co budżety moich klientów. Ale jak to zrobić, kiedy brak mi praktycznej wiedzy, a wszystko, co wiem, opiera się głównie na regularnym czytaniu portali branżowych oraz raportów (np. IAB). Po krótkim researchu dowiedziałem się o DIMAQ-u i – co najważniejsze – 4-dniowej Akademii DIMAQ.

Sam DIMAQ jest skrótem od Digital Marketing Qualification. To autorski system weryfikacji kompetencji digitalowych prowadzony przez IAB Polska. Zdanie egzaminu jednoznaczne jest z uzyskaniem certyfikatu. Do jego późniejszego utrzymania należy spełnić kryteria recertyfikacji. Akademia to taka błyskawiczna podróż po świecie digitalu – jego zawiłościach, zależnościach oraz możliwościach.

Wierzyłem, że przejście przez szkolenie i uzyskanie certyfikatu pozwoli mi uzupełnić i usystematyzować wiedzę oraz poznać niezbędne narzędzia. Wierzyłem również, że DIMAQ będzie podstawą do tego, żeby zdobyć zaufanie nowego pracodawcy.

Figiel polegał na tym, że pracę w digitalu zacząłem jeszcze zanim wprowadziłem w życie swoje postanowienia. Jako Programmatic Sales Executive szybko zacząłem osiągać pierwsze sukcesy. Po krótkim czasie włączono mnie do prac zespołu zajmującego się strategią i rozwojem. Wciąż jednak czegoś mi brakowało.

Chodziło o kompleksową i usystematyzowaną wiedzę na temat marketingu internetowego. Czasem zdarzało się, że nie rozumiałem slangu branżowego. A czasem rozumiałem slang, ale tylko powierzchownie – co utrudniało mi zrozumieć potrzeby klientów oraz pracodawcy.

Wówczas, żartobliwie mówiąc, na białym koniu wjechał on - DIMAQ. Zapisałem się na 4-dniową Akademię DIMAQ. Już po dwóch tygodniach siedziałem w siedzibie IAB i słuchałem prowadzącego Artura Maciorowskiego.

Obok mnie na Akademię zapisała się mozaika różnych osób. W jednych ławkach siedzieli doświadczeni marketerzy, młodzi wyjadacze performanceowi, a nawet kreatywny czy osoby dopiero poszukujące swojej drogi zawodowej. Były to 4 dni bardzo intensywnej pracy. Trochę teorii, dużo wskaźników, praktycznych porad, prezentacji narzędzi oraz ćwiczeń i wymiany zdań między uczestnikami a prowadzącym.

Gdybym chciał samodzielnie przejść przez wszystkie 12 bloków, zrozumieć je i poznać zależności między nimi – nie starczyłoby mi życia. A i tak wciąż brakowałoby mi przewodnika w postaci doświadczonego digitalowca.

Podczas rozmów z pozostałymi uczestnikami odniosłem wrażenie, że każdy przyszedł w trochę innym celu. Kreatywny chciał poznać specyfikę digitalu, młodzi wyjdacze chcieli potwierdzić swoje umiejętności i zdobyć certyfikat, a doświadczeni marketerzy wracali do korzeni, systematyzowali oraz aktualizowali swoją wiedzę.

Obecnie DIMAQ, który został stworzony w Polsce, wprowadzany jest w innych europejskich krajach. Tutaj można znaleźć więcej informacji na ten temat.