Jeśli lubisz rzeczy ładne, nowa Mazda 3 ci się spodoba. Plotki nie kłamały
Odkąd po raz pierwszy pokazano nową Mazdę 3 słyszałem o niej sporo dobrego. Okazja, by przekonać się o tym na własnej skórze przyszła po jakimś czasie. Japończycy zrobili to, w czym od zawsze byli dobrzy. Wypuścili samochód, który wyróżnia się na ulicach. To bardzo zgrabny kompakt, który odrobił pracę domową. Wewnątrz – w końcu – jest tak dobry, jak na zewnątrz. Ja jestem oczarowany. Tylko ta cena…
Być może to kwestia tego koloru, być może czegoś innego, ale pierwsze wrażenie po spojrzeniu na nową Mazdę 3? Przepiękna, urocza, jak mały cukiereczek. Wyraziste przetłoczenia, wręcz wyrafinowana sylwetka, w której przy odpowiednim świetle odbija się wszystko dookoła. Z nadwozia usunięto zbędne elementy, dzięki czemu kusi z każdej strony. Mazda od dawna forsuje swoją filozofię „Kodo – dusza ruchu”, w zgodzie z którą projektują swoje samochody.
To zdecydowanie samochody dla osób, które doceniają estetykę, a kwestie wizualne są dla nich równie ważne (a raczej ważniejsze) jak praktyczne. Dla tych, którzy samochodem nie tylko chcą jeździć, ale się wyróżniać. Mazdą swojego statusu się nie podkreśli, ale z tłumu na pewno się wyróżni. Trochę jak w przypadku marki DS.
Mazda nie ukrywa, że próbuje pukać do klasy premium. Jak spora część marek. Wszyscy jednak premium być nie mogą, bo skończymy jak kraj pełen skrajności bez klasy średniej. Będziemy mieli albo premium, albo marki wolumenowe „dla ludu”. Tymczasem Mazda była do tej pory świetnym kompromisem między jednym a drugim.
Materiały, z których wykonano wnętrze są solidnej jakości. Oczywiście coś, gdzieś tam przyskrzypi, ale tego można doszukiwać się w większości marek. A tutaj faktycznie trzeba się tego doszukiwać. Deska rozdzielcza, drzwi, elementy na tunelu środkowym są bardzo przyjemne w dotyku. Wręcz mięciutkie. W tak długiej trasie doceniłem zwłaszcza wyjątkowo miękki podłokietnik zarówno dla lewej jak i prawej ręki.
W testach prasowych jest tak, że każda marka mniej lub bardziej z czymś się dziennikarzom kojarzy. W przypadku moim i Mazdy jest to… intuicyjność. Mazda jest jak twój wieloletni kolega, po którym wiesz czego się spodziewać. Wsiadasz i w ciągu kilku sekund dokładnie wiesz, co do czego służy, jak co obsłużyć, czego po czym się spodziewać. Obsługuje się ją bardzo intuicyjnie i po chwili masz wrażenie, jakbyś jeździł nią od naprawdę dawna.
Nie wiem, jak byłoby z tylu, gdzie okej, odczuwamy, że jest to kompaktowy hatchback, ale gdy usadowiłem się tam na kilka chwil, nie byłem przerażony. No dobra, ale jeśli miałbym wybierać gdzie siedzieć przez 2000 kilometrów, szybko pobiegłbym na fotel pasażera z przodu.
Sporą cześć trasy przejechałem korzystając z aktywnego tempomatu, który obsługuje się – a jakże – prostu i intuicyjnie na kierownicy (co nie zawsze jest oczywistością). Działał w zupełności poprawnie, dobrze wykrywając pojazdy przed nami i dostosowując prędkość, ale można przyczepić się do nieco zbyt mocnego hamowania. Czuć także, że auto „samo” nie prowadzi się tak pewnie jak w przypadku chociażby Volvo czy BMW.
I gdy tak o tym myślę, dochodzę do wniosku, że jest to ciekawe rozwiązanie. Nie rozdrobniono się na pierdyliard malutkich opcji. Potencjalny kierowca ma do wyboru dwie opcje: albo mniejszą, zwyklejszą, wystarczającą 122-konną. Albo dokłada nieco złotówek i bierze mocniejszą 181-konną. Prosta kalkulacja bez półśrodków.
Ewentualny niedosyt zaczynał się, gdy chciałem kogoś dynamicznie wyprzedzić lub rozpędzić auto nieco mocniej. Wtedy czujemy i słyszymy, że silnik robi co może, no a może nie za dużo. Ostatecznie wszystko oczywiście się udaje, ale nie jest to najdynamiczniejsze auto.
Skoro nowa Mazda 3 jest aż tak fajnym wyborem, to gdzie jest haczyk? Zawsze musi być jakiś. Tutaj pojawia się w przypadku ceny i to ona może być największym straszakiem. Najtańsza wersja wyposażenia Kai zaczyna się od 94 900 zł. Średnie Kanjo to wydatek 99 900 zł, a najbogatsze Hikari to 109 900 zł (manual).
Werdykt? Nowa Mazda 3 odrobiła pracę domową. Na zewnątrz jest jeszcze atrakcyjniejsza, ale dobrze wiemy, że przede wszystkim liczy się... wnętrze. Tutaj w końcu jest ono równie piękne jak wygląd. Świetny wybór dla estetów, którzy są w stanie zapłacić więcej za coś, co im się podoba.