"Może się zdarzyć wszystko". Michnik wyjaśnił, dlaczego boi się o swoje bezpieczeństwo

Aneta Olender
Może się zdarzyć wszystko. Mogą przysłać milicję do redakcji "Gazety Wyborczej". Mogę znaleźć narkotyki w swoim mieszkaniu, a następnego dnia może pojawić się policja, żeby je przeszukać – stwierdził Adam Michnik w rozmowie z "Foreign Policy". Jego zdaniem taki może być efekt krytyki Prawa i Sprawiedliwości.
Po krytyce PiS Adam Michnik boi się o własne bezpieczeństwo. Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
Dziennikarze "Foreign Policy" skupili uwagę na rzeczywistości, jaka dziś panuje w polskich mediach. Przyjrzeli się m.in. zmianom, które zaszły w publicznej telewizji. Brak obiektywizmu, sprzyjanie obozowi rządzącemu, atakowanie opozycji, personalne roszady, to tylko przykłady funkcjonowania TVP.

Wśród rozmówców znaleźli się Adam Michnik i Jarosław Kurski. Mówili oni, że "Gazeta Wyborcza" jest dziś atakowana za krytykę działań władzy, co potwierdza liczba pozwów, które przeciwko gazecie kierują politycy, firmy i instytucje zależne od rządu. – Jesteśmy zalani przez tuziny apelacji. Nasze służby prawne mają duży problem, żeby sobie z tym wszystkim razić – opowiadał Jarosław Kurski.


Sytuacja zdaniem Adama Michnika jest tak niepokojąca, że on sam boi się o własne bezpieczeństwo. – Jest co najmniej 25 przyczyn, żeby ściąć nasze głowy (...) Może się zdarzyć wszystko. Mogą przysłać milicję do redakcji „Gazety Wyborczej”. Mogę znaleźć narkotyki w swoim mieszkaniu, a następnego dnia może pojawić się policja, żeby je przeszukać – podkreślał.

Przypomnijmy, że to "Gazeta Wyborcza" jako pierwsza napisała o aferze nazwanej "wieżami Kaczyńskiego". Jednym z ostatnich doniesień dziennikarzy gazety były także informacje dotyczące kupna przez Morawieckiego kościelnej działki wartej 4 mln złotych, za 700 tys.

Źródło: "Foreign Policy"