Wyśmiewa gwiazdy, sama stała się celebrytką. Celeste Barber to najzabawniejsza kobieta w internecie
Czujesz się gruba, brzydka i beznadziejna? Nie możesz już patrzeć na idealne zdjęcia gwiazd, bo chce ci się płakać? Wejdź na profil Celeste Barber na Instagramie. Australijska komiczka nie tylko wyśmiewa absurdalne sceny z udziałem gwiazd, ale i dodaje pewności siebie. Bo sama nie jest idealna, ale nie boi się pokazać obwisłego biustu czy cellulitu.
I udowadnia, że naprawdę jest jedną z najzabawniejszych kobiet, jakie chodzą po ziemi. Jej profil na Instagramie – który obserwuje 5,7 milionów osób – jest bowiem wręcz histerycznie komiczny. Oczywiście, poczucie humoru jest rzeczą względną, ale ten, kto nie zaśmiał się chociaż z jednej jej celebryckiej parodii, niech pierwszy rzuci kamieniem.
Bo to najśmieszniejsze posty w całym internecie.
37-letnia australijska aktorka i komiczka bezpardonowo parodiuje celebrytów i gwiazdy: modeli, aktorów, piosenkarzy. Głównie kobiety, ale mężczyźni też znaleźli się w jej repertuarze. Bo Celeste nie parodiuje ich jako jednostkowe osoby, ale jako medialny twór i wzór perfekcji: ich idealne ciała, idealne pozy i idealne zdjęcia.
Barber idealna nie jest, bo, cóż, żaden zwykły człowiek nie jest. Ani ja, ani ty. Umówmy się, jeśli jesteś gwiazdą zarabiającą miliony dolarów (lub złotych) rocznie, możesz wyglądać idealnie. Stać cię na najlepsze kosmetyki, renomowanych fryzjerów, ciuchy od projektantów, prywatny basen, siłownię i trenera oraz dietę złożoną z organicznych produktów sprowadzanych specjalnie dla ciebie z drugiego końca świata.
Zwyczajne życie tak nie wygląda, co Barber szybko zauważyła. Miała już dość tej całej sztuczności i tekstów zakompleksionych kobiet w stylu "ach, dlaczego nie wyglądam tak jak Gigi Hadid na ten okładce 'Vogue'a, gdzie stylizowała, czesała i malowała ją armia ludzi".
są super szczupli, mają mężów architektów i mogą nosić ubrania za darmo. To wygląda tak, jakby mówili ci prosto w twarz "sorry, ludzie, tak właśnie żyjemy" – i to mocno mnie denerwuje – stwierdziła bardzo trzeźwo Barber w wywiadzie dla gazety "The Guardian".
I dodała, to co wszyscy myślimy: – Nie zaczęłam tego profilu po to, żeby prowadzić misję body positive czy żeby powiedzieć "ku...a, patrzcie na mnie!". Raczej dlatego, że mówiono nam: "o, właśnie tak sławni ludzie wychodzą z basenu", a ja odpowiadałam: "nie, z basenu wychodzi się właśnie tak".
Bo z basenu najpierw wychodzi twoja pupa, potem reszta ciała.
Wychowana w Sydney aktorka na początku grała małe role w australijskich serialach. Długo nie zauważała swojego niezwykłego talentu komediowego. – Zawsze myślałam, że zabawny oznacza głupiutkiego, mały bystrego, z lekka idiotę – wyznała. Dopiero jej kolega, nieżyjący już aktor Mark Priestley, zachęcił jej, żeby wykorzystała swoje niezwykłe poczucie humoru. – Nie każdy tak potrafi – stwierdził.
I miał rację. Bo kiedy Barber w 2015 r. założyła swój profil na Instagramie – a zaczęło się od parodii zdjęć celebrytek wysyłanych do siostry – okazało się, że nie nigdy wcześniej nie było kogoś, kto tak zabawnie wyśmiewał współczesny kanon piękna. Ludzie się w niej zakochali. W 2017 r. Barber zdobyła już ponad 2 miliony fanów, a jej parodie były udostępniane dosłownie wszędzie.
Powiemy: przecież każdy może sparodiować celebrytę. Czyżby? Australijka udowadnia, że to sztuka. Co jest tak niezwykłego w jej zdjęciach i filmikach? Jedna rzecz: sama Celeste Barber.
Modelka leży na brzegu oceanu w idealnej pozie? Barber fotografuje się, gdy leży nad wodą w opadającym, bezkształtnym bikini i zalewa ją woda. Miranda Kerr wdzięcznie gra na pianinie w maseczce na twarzy? Barber nieporadnie brzdąka w klawiaturę, a maseczka spada jej na biust. Słynna para celebrytów robi szaloną pozę w łóżku? Barber powtarza ją z mężem Apim (znanym jako Hot Husband), a skutek jest opłakany.
I jest to absolutnie doskonałe. Bo tak prawdziwe i ożywcze. Idealna odtrutka na sztuczne – bo nie istniejące w przyrodzie – perfekcyjne piękno.
Może Barber na początku nie miała na celu promowania ruchu body positive, czyli ciałopozytywności, ale teraz robi to wzorcowo. Nienachalnie, bez tandetnych sloganów i motywacyjnych przemów, ale z humorem i ciętą ironią. I to działa. Patrząc na jej parodie, myślisz sobie: "to 'idealne' życie gwiazd jest takie głupie".
Barber nie udaje. Zarówno na Instagramie, jak i w swojej książce "Challenge accepted!" niczego nie owija w bawełnę. Mówi o gazach, włosach pod pachami, miłości do wina, nierównych piersiach i koszmarnym porodzie ("parłam od jakichś czterdziestu pięciu minut i usiłowałam koncentrować całe ciśnienie w tyłku"). Jest w tym tak zabawna i naturalna, że automatycznie chcesz być jak ona.
Amen. A jeśli nadal nie wierzycie, że Celeste Barber jest najfajniejszą i najzabawniejszą osobą na ziemi – jej własny talk-show byłby hitem, na razie jeździ ze stand-upami po USA i Europie – to dodam, że komiczka zrobiła parodię nawet własnej profesjonalnej sesji zdjęciowej do magazynu "inStyle". Z podpisem: "żadna pinda nie jest bezpieczna".