Sąd: Kuria abp. Gądeckiego musi wydać akta księdza-pedofila. Duchowni: Papiery są w Watykanie

Adam Nowiński
Decyzją sądu w Poznaniu członkowie poznańskiej kurii zostali zwolnieni z tajemnicy zawodowej i muszą wydać prokuraturze dokumenty dot. byłego księdza z Chodzieży, który miał dopuścić się czynów pedofilskich. Jak podaje portal Gazeta.pl duchowni nie są zadowoleni z postanowienia sądu, a dokumentów nie mają, bo wysłali je już wcześniej... do Watykanu.
Abp. Gądecki musi wykonać postanowienie sądu. Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
Kolejne starcie polskiego prawa z prawem kościelnym przegrane przez stronę państwową. Chodzi o akta byłego wikariusza z Chodzieży, który miał dopuścić się czynów pedofilskich. Prokuratura w Poznaniu od ubiegłego roku ubiega się o ich wydanie. Niestety na próżno. Abp. Stanisław Gądecki i jego ludzie zasłaniali się "tajemnicą zawodową" i odmówili ich przekazania.

Prokurator zwolnił ich ze wspomnianej tajemnicy, ale to i tak nie sprawiło, że akta trafiły na jego biurko. Wręcz przeciwnie, to do sądu trafiło zażalenie na działanie prokuratury, które złożyli księża z kurii. Sąd rozpatrzył ich skargę i zdecydował, że nie mogą zasłaniać się tajemnicą zawodową i mają wydać dokumenty. Ale pojawił się problem.


Kuria przyznała, że ważniejsze jest dla niej prawo kanoniczne, według którego akta zostały wysłane wprost do Watykanu do Kongregacji Nauki Wiary – podaje portal Gazeta.pl. "Dlatego też żądanie udostępnienia wszystkich materiałów zgromadzonych w toku postępowania administracyjnego jest w jakimś sensie bezprzedmiotowe, ponieważ zostały one zgodnie z prawem wysłane do Watykanu zanim wpłynęło postanowienie prokuratora" – przeczytać można w oświadczeniu, które kuria wysłała portalowi.

Molestował nieletniego
Przypomnijmy, że sprawa byłego wikariusza z Chodzieży, który miał dopuścić się czynów pedofilskich wobec ministranta, wyszła na jaw dwa lata temu. Postępowanie wtedy umorzono, bo śledczy wykazali, że do niczego nie doszło. A wikariusz był przerzucany z parafii na parafię, aż w końcu odwołano go z ostatniej z nich, a później usunięto ze stanu kapłańskiego.

Teraz dochodzenie zostało wznowione. Były ministrant – obecnie dorosły mężczyzna – twierdzi, że ksiądz wpędził go w alkoholizm i seksualnie molestował, co miała ułatwić trudna sytuacja rodzinna ministranta. Ksiądz miał przyznać się do i intymnych kontaktów z ministrantem, ale później zaprzeczył temu w prokuraturze. Wszystkich czynów miał dopuścić się jeszcze zanim ministrant ukończył 15. rok życia.

źródło: Gazeta.pl