Jay-Z wydał nieznane utwory Prince’a. Tylko dlaczego brzmią tak znajomo?
“Originals” to bardzo trafny tytuł dla nowego albumu Prince’a. Bo to właściwie nie jest nowy album, a znajdujące się na nim utwory właściwie już wcale nie są Prince’a. Mimo że są. O co chodzi? Na przykład o “Nothing Compares 2 U”.
“Nothing Compares 2 U” - utwór, który dzisiaj nucimy, pociągając nosem i rycząc w poduszkę w momentach największych miłosnych rozczarowań, wcale nie jest więc dziełem Sinead O’Connor, tylko właśnie Prince’a. I jeśli uważnie śledzicie jego przed i pośmiertne dokonania, pewnie wiedzieliście o tym znacznie wcześniej, a już na pewno w zeszłym roku.
“Nothing Compares 2U” zostało wydane jako singiel i zapowiedź tego, że skarbiec z niepublikowanymi taśmami już niedługo może zostać otwarty. Tak też się stało. Klucznikiem został Jay-Z.
Tylko TIDAL, tylko Jay-Z
Jay osobiście wyselekcjonował utwory, które finalnie trafiły na “Originals”. I miał do tego prawo jak nikt. Za życia Prince mocno bowiem kibicował TIDALowi - platformie, której Jay-Z jest współzałożycielem i która do tej pory, jako jedyna, mogła streamować wszystkie niemal albumy rewolucyjnego artysty.
“Po jednym spotkaniu stało się dla mnie jasnym, że zarówno Jay-Z, jak i cały zespół TIDALa, doceniają i wspierają wysiłki, jakie prawdziwi artyści wkładają w doskonalenie swojego rzemiosła, dzięki czemu mogą stawać się jeszcze lepszymi w tym przełomowym dla muzyki czasie” - tak Prince uzasadniał decyzję o udostępnieniu swojego ostatniego albumu - “HitNRun Phase One” z 2015 roku - na platformie.
Fakt, że utwory Prince’a można odtwarzać za pośrednictwem platformy TIDAL jest sporym osiągnięciem. Artysta przez całe swoje życie zażarcie walczył bowiem ze wszelkimi ograniczeniami, jakie wielki przemysł muzyczny nakładał na artystów.
Wyrazem buntu przeciwko wytwórniom, starającym się ujarzmić kreatywny potencjał swoich “podopiecznych”, była chociażby transformacja Prince’a w “Symbol” - hieroglif, który trudno uznać za chwytliwą nazwę projektu muzycznego. W latach 90. Prince często pojawiał się publicznie z napisem “slave” (“niewolnik”) wykaligrafowanym nieco powyżej perfekcyjnie zarysowanej linii zarostu.
Prince zażarcie bronił swojej artystycznej wolności również wtedy, gdy muzyka przeniosła się do internetu: uparcie walczył nawet ze streamingiem swoich utworów na YouTube, czy kolejnych platformach streamingowych. Wyjątek zrobił tylko dla TIDALa.
“Originals” nie mogło więc zadebiutować nigdzie indziej, jak właśnie tam. Udostępniony 7 czerwca, czyli w dniu 61 urodzin artysty, album przez kolejne dwa tygodnie będzie dostępny tylko i wyłącznie na TIDAL. Dopiero po tym czasie trafi do regularnej sprzedaży.
Informacją istotną dla tych, którzy szczególną uwagę zwracają na jakość streamowanej muzyki jest fakt, że "Originals" udostępniono z użyciem technologii MQA. Umożliwia ona kompresję muzyki cyfrowej bez ograniczeń, gwarantując dźwięk najwyższej jakości - takiej w jakiej nagrano ją w studiu.
Premierze albumu towarzyszy promocja: TIDAL przygotował specjalną ofertę dla wszystkich nowych użytkowników, w ramach której można otrzymać 90 dni korzystania z serwisu za darmo zarówno w planie Premium jak też HIFI. Po tym okresie koszt abonamentu będzie wynosił odpowiednio 19,99 PLN/miesiąc dla subskrypcji Premium i 39,99 PLN/miesiąc dla subskrypcji HIFI, przy czym subskrypcję można bezpłatnie anulować w każdej chwili. Co jeszcze dostaniemy w ramach pakietu? Jakość dźwięku Premium, dostęp do ponad 60 milionów piosenek i 250 tysięcy plików wideo.
Znane-nieznane
“Originals” to album, który zaskoczy was wielokrotnie: po raz pierwszy, gdy odkryjecie, że to właśnie twórca najbardziej wywrotowych miksów z pogranicza funku i r’n’b, jest twórcą popowych szlagierów takich jak “Manic Monday”, dzięki któremu The Bangles przez kilka tygodni okupowały topowe pozycje list przebojów na całym świecie.
Na “Originals” trafiło również „The Glamorous Life” Sheili E, “Jungle Love” spopularyzowane przez The Time oraz “Love… Thy Will Be Done”, które zrobiło gwiazdę światowego formatu z Martiki.
Kolejne zaskoczenia dotyczyć będą już samego wykonania - kawałków, które kojarzymy z zupełnie innej muzycznej strony, a które w interpretacji ich twórcy, zyskują nowy - z naszego punktu widzenia - wymiar.
Fakt, że archiwa Prince’a skrywają setki minut materiału, który tworzył nie tylko z myślą o rozwoju swojej własnej kariery, nie powinien być zaskoczeniem. The Time, Vanity 6, Sheila E., Apollonia 6, Jill Jones, The Family i Mazarati - w tylko kilku wykonawców, których Prince promował i hojnie obdarowywał swoimi utworami.
Artykuł powstał we współpracy z serwisem TIDAL.