"Przestańcie mnie w końcu swatać". Rodzice i przyjaciele bawiący się w swatki są prawdziwym koszmarem

Ola Gersz
"Dlaczego nadal jesteś sama? Musisz w końcu kogoś poznać! Zegar tyka!" – współcześni single (i ci z wyboru, i wcale nie) słyszą tego typu słowa często. Zdecydowanie za często. Ale tę "troskę" przyjaciół i rodziny, można jeszcze przeżyć. Najgorsze jest jednak swatanie – na siłę i wbrew woli. Naprawdę, drodzy życzliwi, przestańcie to robić.
Randki w ciemno organizowane przez przyjaciół-swatki potrafią być bardzo niezręczne Fot. Kadr z filmu "Swatamy swoich szefów"
W "Notting Hill" przyjaciele Willa (Hugh Grant), zaniepokojeni tym, że właśnie rozstał się on z Anną (Julia Roberts), postanawiają go zeswatać. Organizują więc całą serię dziwnych i dziwniejszych towarzyskich spotkań, na które jakby nigdy nic zapraszają Willa i znajome kobiety. Bohater jest udręczony (chociaż przynajmniej dowiaduje się, co to jest frutarianizm), "kandydatki" na jego dziewczynę są dotknięte jego brakiem zainteresowania, a koniec końców i tak prawdziwa miłość wygrywa (czytaj: Grant i Roberts).

Wniosek? Swatanie jest dla singli udręką. I nie mówię tu swataniu, na które ktoś wyrazi zgodę – w bawieniu się w los nie ma przecież nic złego. Ale jeśli naprawdę nie ma się ochoty na zapoznawanie potencjalnych żon i mężów, z którymi za 50 lat będziemy chodzić po parku pod rękę z laseczką, to jest to prawdziwy koszmar. Plus czujesz się jak życiowy przegryw.


"Poznałaś już jakiegoś kawalera?"
Utarło się, że jeżeli jesteś już po dwudziestych urodzinach (serio) i nie masz nikogo, to... jest źle. Rodzina jest zaniepokojona i każde spotkanie rodzinne to koszmar ("Kiedy poznamy twojego kawalera?", "Chyba już czas się ustatkować, prawda?", "Chcesz być starą panną?"), o twoim stanie cywilnym nie dadzą ci też zapomnieć przyjaciele – oczywiście ci, którzy są już zajęci. Bo przecież skoro oni są w szczęśliwych związkach, to każdy musi żyć w parze, prawda?

– Dwa lata temu rozstałam się z partnerem, byliśmy razem kilka lat. Minęło kilka tygodni od naszego rozstania, a już zaczęłam słyszeć pytania, czy rozglądam się z kimś nowym. I tak jest non stop. Rodzice gadają mi o wnukach, a moje zamężne przyjaciółki trują mi głowę, że "jest tyle fajnych facetów, a ja się marnuję". Kocham ich wszystkich, ale takich gadek nienawidzę. To nie ich sprawa! – mówi Anna.

To niestety rzeczywistość większości singli. A przecież nie dla każdego jest życie w związku, nie wszystkim druga połówka jest potrzebna do szczęścia (wbrew powszechnemu przekonaniu). A jeśli ktoś nie jest singlem z wyboru, to może czeka na tę właściwą osobę albo nie czuje, że to jeszcze ten moment? Naprawdę nie trzeba mu przypominać o tym, że "zegar tyka". I do tego – jak udowodniłam w tym artykule – życie singla może być naprawdę fajne. Jednak "życzliwi" tego nie rozumieją. Nie, według nich, twoje życie opiera się na szukaniu tego jedynego albo tej jedynej, a dopóki ich nie znajdziesz, płaczesz każdej nocy w poduszkę, zajadasz samotność lodami i oglądasz romantyczne ślubne filmiki na YouTube. Co gorsza może myślą, że jesteś życiową porażką, bo nikogo w sobie nie rozkochałeś.

Postanawiają więc pomóc.

O, nie.

"Pamiętasz Anię?"
Zaczyna się od rodziny. "Synku, pamiętasz tę miłą córkę sąsiadów? Właśnie przyjechała, więc zaprosiłam ją na kawę. Tylko załóż tę błękitną koszulę, bo przystojnie w niej wyglądasz" – tak to się właśnie często odbywa. Ale generalnie ciągle musisz słuchać o "ładnych i samotnych" ludziach, których – pech! – znają twoi rodzice. Może to dalsi kuzyni? Dzieci znajomych? Atrakcyjna lekarka w przychodni? Nieważne, to może być absolutnie każdy.

Czasem jest bardziej hardcorowo.

– Byłam raz z tatą w salonie jednej z sieci komórkowych. Podchodzimy do kontuaru, za nim młody, przystojny facet. Kątem oka widzę, że mój tata, niczym prawdziwy tajniak, patrzy na jego ręce i sprawdza, czy nie ma obrączki. Nie ma, ja już przerażona, bo wiem co będzie. Tata mówi po chwili do faceta: "Moja córka dużo rozmawia przez telefon, pana narzeczona pewnie też? Ach, te kobiety". Ten się śmieje i mówi, że aktualnie jest sam, na co mój tata: "Moja córka też! Ładna dziewczyna, prawda? I jaka obrotna!". Zaczyna się litania moich zalet, ja chcę umrzeć, facet nie wie co powiedzieć. Nie rozmawiałam z ojcem przez tydzień – opowiada Weronika. Z kolei Piotrek opowiada, że swatką z prawdziwego zdarzenia jest jego babcia. – Na widok każdej młodej dziewczyny babcia zaczyna mnie wychwalać. Raz kazała mi pomóc zanieść zakupy do samochodu obcej dziewczynie, która stała przed nami. To było super niezręczne – mówi.

Jednak, podczas gdy po rodzicach, dziadkach czy ciotkach można się jeszcze tego spodziewać, to przyjaciele też lubią swatać.

Świadek i świadkowa
– Moja przyjaciółka niedawno wzięła ślub, ze swoim mężem jest od kilku lat. Ona ma prawdziwego kręćka na punkcie miłości, wesel, dzieci, i tak dalej, więc mojego życie jest ciężkie. Nikogo nie ma, jakoś mi się do tego nie pali. Jednak ona nie przyjmuje tego do wiadomości. Kilka razy zorganizowała w swoim mieszkaniu kolację, na które zaprosiła mnie i samotnych kolegów, a jednego Sylwestra urządziła imprezę, na której zrobiła singlom kotyliony i połączyła ich w pary. Nie mówiąc już o tym, że próbowała mnie zeswatać na własnym weselu ze świadkiem (ja byłam świadkową) – mówi Ewa.

Takie pozorne spotkania towarzyskie, na które dziwnym trafem zapraszanych jest dwóch singli, są niestety częste. I potrafią być maksymalnie krępujące. – Raz na takiej kolacji byłam ja i kolega z pracy jej męża. Rozmowa totalnie się nie kleiła, facet był niesamowicie nudny. Moja przyjaciółka trajkotała jak najęta i nawzajem nas wychwalała, a jej partner był tą sytuacją tak samo zażenowany, jak i nasza dwójka – dodaje Ewa. Oprócz takich podwójnych randek, są jeszcze inne kombinacje. Jeszcze bardziej zadziwiające.

– Raz umówiłam się z koleżanką na kawę. Przychodzę, patrzę, a przy stoliku siedzi z nią całkiem obcy gość. Trochę się wkurzyłam, bo miałyśmy spotkać się we dwie i w spokoju pogadać. Jednak uśmiechnęłam się, podeszłam, wszystko było ok do momentu, gdy koleżanka powiedziała po 15 minutach, że musi już iść i żebyśmy my sobie pogadali. Byłam wściekła i zawstydzona, spotkanie było dziwne, po pół godzinie sobie poszliśmy. Z koleżanką ostro się pokłóciłam – mówi Magda.

To sytuacje skrajne. Ale ten singiel, który nigdy nie usłyszał od przyjaciół, że chcą go z kimś zapoznać albo nie zobaczył sugestywnego uśmieszku znajomego podczas rozmowy z innym singlem, niech pierwszy rzuci kamieniem.

Daj żyć
Jasne, to wszystko z miłości. Z dobrych chęci. Z serca. Ale nie ma nic bardziej upokarzającego, niż takie swatanie na siłę.

Oczywiście szczęściu czasem trzeba pomóc, a ze swatania czasem wychodzą związki. I to całkiem dobre. Jednak podstawowa zasada jest taka: nic wbrew czyjejś woli. Chcesz swatać? Przynajmniej zapytaj. Odpowiedź odmowna? Daj sobie z tym spokój.

Bo naprawdę singiel też człowiek. Dajcie mu żyć.

Przestańcie nas swatać.