Cyrk w śledztwie ws. wypadku Szydło. Prokurator podważa zeznania świadków z zadziwiającego powodu

Łukasz Grzegorczyk
Wokół sprawy wypadku Beaty Szydło w Oświęcimiu narastają kolejne wątpliwości. Jak podaje "Rzeczpospolita", prokurator chce podważyć zeznania członków klubu AA, którzy twierdzą, że limuzyny wiozące Beatę Szydło nie miały włączonych sygnałów dźwiękowych.
Prokurator chce podważyć zeznania członków klubu AA. Chodzi o wypadek Beaty Szydło w Oświęcimiu. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Chodzi o uczestników terapii AA, którzy znajdowali się najbliżej miejsca wypadku. Zeznali oni, że kolumna rządowa nie miała włączonych sygnałów dźwiękowych, a więc nie była uprzywilejowana w ruchu. Według "Rzeczpospolitej" sąd na wniosek prokuratury wzywa dwie biegłe psycholożki, które sporządzały opinie dotyczące świadków uczestniczących w terapii uzależnień.

Rafał Babiński, szef Prokuratury Okręgowej w Krakowie, wyjaśnił, że chodzi o "określenie zdolności zapamiętywania i odtwarzania faktów przez wspomnianych świadków".

Dziennik podkreśla, że uczestnicy klubu AA są kluczowym elementem obrony Sebastiana Kościelniaka, kierowcy seicento oskarżonego o nieumyślne spowodowanie wypadku. Prokurator Babiński jest tym, który oskarżył Kościelniaka.


To nie jedyne wątpliwości, jakie w ostatnim czasie wyszły wokół postępowania ws. wypadku Beaty Szydło. Stacja TVN24 ujawniła, że jeden z ważnych dowodów w tej sprawie został uszkodzony. Mowa o płytach z nagraniem z kamery monitoringu.

Przypomnijmy, że do wypadku doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. W wyniku zderzenia limuzyny z seicento ranna została premier Szydło oraz oficer BOR. Do tej pory nie ustalono dokładnych przyczyn i przebiegu zdarzenia.

źródło: "Rzeczpospolita"