Żałosne tłumaczenia Pereiry. Dziennikarz przyznaje się do błędu i znika z Twittera
Samuel Pereira przyznał, że komentowanie przez niego sprawy syna Adama Bodnara było błędem. Dziennikarz w specjalnie wydanym oświadczeniu w dość kuriozalny sposób tłumaczy się z nagonki, jaką urządził w mediach społecznościowych. Jedno, co warto podreślić, to zapowiedź zniknięcia Pereiry z Twittera – na jakiś czas.
"Wiecie, co jest najbardziej obrzydliwe w zaangażowaniu Pereiry w gnojenie rodziny Bodnarów na antenie TVP? Była żona Bodnara, a matka jego syna, reprezentuje pro bono żonę Pereiry w sprawie o dzieci. To jest tak gigantyczny konflikt interesów, że uczciwy szef by to dostrzegł" – napisała na Twitterze publicystka "Do Rzeczy" Katarzyna Sadło, szerzej znana w mediach społecznościowych jak Kataryna.
"Komentując sprawę zarzutów o grożenie nożem innym dzieciom i wymuszanie pieniędzy przez nastoletniego syna Adama Bodnara - popełniłem błąd" – napisał na Twitterze dziennikarz. Tłumaczy przy tym, że wcale nie wiedział, iż była żona RPO jest pełnomocnikiem jego byłej żony. Choć sprawdzał jej nazwisko, to nie odkrył związków z rzecznikiem.
Pereira zapewnia, że nie interesowało to go jakoś bardzo, bo nie żyje na co dzień swoją sprawą rozwodową, a zajmują go inne rzeczy.