Za brak światła mógł kiedyś stracić głowę. Wiemy, jak wygląda praca współczesnego latarnika

redakcja naTemat
– Dużo schodów przed nami? – pytam go przed wejściem do środka. – Jakieś 150 stopni, niedużo – odpowiada z uśmiechem mężczyzna. Pan Artur jest latarnikiem od 1997 roku. To rodzinny biznes. Pracował tu jego ojciec, a on sam wychował się w białym domu obok latarni.
– To taka rodzinna tradycja. Ojciec pracował tu. Przez 15 lat razem pełniliśmy na zmiany służbę. Potem też z sąsiadem, panem Ciechanowskim, bo wszyscy tu blisko siebie mieszkaliśmy. A teraz pracuję z moim szwagrem. Mój ojciec przeszedł na emeryturę, pan Ciechanowski zresztą też i co ciekawe – na jego miejsce przyszedł jego szwagier – opowiada latarnik. Zobacz nasz materiał wideo.