Pisała książki dla dzieci. Teraz debiutuje kryminałem, którego nie powstydziliby się mistrzowie gatunku
Niesłychanie wciągająca zagadka, wielowątkowa rozłożona w czasie historia, wyraziste postacie, częste zwroty akcji i nieoczywiste rozwiązania to najmocniejsze punkty tego kryminału. Uwagę przykuwa już sama okładka, bo czy zapowiedź "Nie ma żadnych śladów. Nie ma podejrzanych. Nie ma motywu" nie jest już wystarczająco intrygująca?
Powyższe słowa nie są bynajmniej wyolbrzymione. Oto w Wigilię szykująca się do ślubu narzeczona dostaje SMS-em zdjęcie swego przyszłego męża. Sęk w tym, że na wysłanej fotografii widać jego zwłoki ułożone w mocno nienaturalnej scenerii – mieszkanie jest wysprzątane z krwi, a na ciele zastrzelonego mężczyzny położono białą różę.
Na miejsce zbrodni zostaje wezwany Adam Lorenz, komisarz Wydziału Zabójstw, który do swojej pracy podchodzi z determinacją godną Herkulesa Poirota. Do pomocy w śledztwie zostaje mu przydzielona profilerka Iza Rawska. Sprawa jest arcytrudna, bo nie ma żadnych tropów poza starą fotografią. Niestety ta zbrodnia to dopiero początek koszmaru...To zdjęcie nie miało sensu. Taka była pierwsza myśl, która przebiegła Marcie przez głowę. Dopiero kiedy jej mózg zaczął rejestrować szczegóły, składać informacje i formułować wnioski, poczuła, że robi jej się duszno. Nie mogła złapać oddechu. Patrzyła na wielką czerwoną plamę rozlaną na błękitnej koszuli Łukasza.
Żeby przekonać się, co kryje się za serią zagadkowych zabójstw, bohaterowie, a wraz z nimi czytelnicy będą musieli zmierzyć się z demonami przeszłości. Akcja książki rozgrywa się bowiem na dwóch płaszczyznach czasowych, przez co pełna tajemnic teraźniejszość miesza się z bardzo bolesną historią. Tłem dla obu linii czasowych jest warszawska Wola.
Od tej zbrodni wojennej zaczyna się intelektualna gra autorki z czytelnikiem. Anna Potyra tak rozwija wciągającą fabułę, aby piekielnie trudno było wskazać mordercę i kierujące nim motywy. "Pchła" to ten rodzaj kryminału, gdy idąc po nitce do kłębka, nagle okazuje się, że nitka jest urwana albo wręcz kłębek nie jest tym, do którego powinno się dotrzeć.
Warto jeszcze wspomnieć o głównych bohaterach, którzy tworzą świetny duet. Pochłonięty pracą komisarz Lorenz na szczęście daleki jest od wizerunku policjanta, który musi kląć co drugie słowo, żeby dowieść swojej wartości. Z kolei kryminolożka Rawska nie gra roli paprotki, bo swoimi wnioskami nieraz popycha trudne śledztwo do przodu.Kurczowo przytulała do siebie dzieci, próbując dać im w tej ostatniej minucie ich krótkiego życia ostatnią odrobinę otuchy i ciepła. I miłości. Kiedy ugodziła ją kula, padła na ziemię. Na Basię. Słyszała jęki ludzi i płacz Krzysia. Niemiecki żołnierz chodził i dobijał z pistoletu tych, co jeszcze żyli. Padł kolejny strzał. Krzyś przestał płakać. Potem nie było już nic.
Co łączy ofiary? Jaka ponura tajemnica kryje się za starymi zdjęciami? Jaki związek z dziwacznymi zbrodniami mają krwawe wydarzenia z przeszłości? Kto chce popisać się dedukcją, może spróbować swoich sił, bo "Pchła" jest już w księgarniach. Niech nie łudzi się jednak, że już w połowie książki wpadnie na rozwiązanie. Aż tak łatwo nie będzie.
Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Zysk i S-ka