"Zapłaciłam już 690 zł, a to nie koniec". Jest środek wakacji, rodzice przerażeni liczą koszty przed wrześniem
Na facebookowych grupach, które do tej pory żyły rekrutacją, rodzice dzielą się już swoimi relacjami z zakupu podręczników. Zresztą nie tylko oni. Również młodzi ludzie piszą, co o tym myślą. Rzucają setkami złotych, widać, że są zszokowani. Są głosy, że za podręczniki do technikum można zapłacić nawet niemal 1000 zł. Jest też zdumienie, że do tej pory "zwykle bez języków w 500 zł spokojnie można było się zamknąć". A teraz jest trudno.
– Gdy już rodzice przestali się martwić, że dziecko dostało się do szkoły, nagle wyrastają przed nimi nowe, zupełnie nieznane wyzwania. Przez ostatnie lata rodzice nowych licealistów nie musieli myśleć o podręcznikach, bo dziecko dostawało je w szkole – zarówno podstawowej jak i gimnazjum. Przywykli do tego, że za podręczniki nie płacą, dlatego ceny są dla nich szokujące. – mówi Dorota Łoboda, jedna inicjatorek ruchu Rodzice Przeciwko Reformie Edukacji, od 2018 roku radna i przewodnicząca Komisji Edukacji Rady Warszawy.
Jako osoba, która od lat zajmuje się edukacją, słyszy takie sygnały od zszokowanych rodziców: – Nagle uświadamiają sobie, że poniosą wielkie wydatki, których do tej pory nie ponosili. 300+ na pewno na to nie wystarczy. Ta wyprawka, jeśli chodzi o podręczniki do liceum, absolutnie tego nie rekompensuje.
A rodzice na grupach facebookowych tak w ostatnich dniach relacjonują swoje zakupy:
"Kupiłam bez czterech sztuk (nie mam historia, WOS, polski i filozofia). Zapłaciłam już 690 zł".
"Wrzuciłam wczoraj do koszyka w (...) wszystkie podręczniki i ćwiczenia do I klasy LO mat-fiz-ang, wyszło prawie osiem stów".
"Na ten moment wydalam przeszło 500 zł na podręczniki. Część tylko – zaznaczam. Córka po podstawówce – LO".
"Brakuje mi 5 podręczników (w tym 2 do języków) i już zapłaciłam 740 zł".
Choć w liceach nigdy nie było bezpłatnych książek, widać, że niektórzy nie dowierzają w takie kwoty "Wystarczy ze ktoś pójdzie na profil językowy i za same podręczniki do języków zapłaci ok. 200 zł albo i lepiej" – odpowiadają również młodzi ludzie.
"Dlaczego podstawówka ma za darmo?"
Zaraz zapewne rozlegną się krzyki, że przecież jest 500+, nie mówiąc o wyprawce 300+, więc po co narzekać. Ale nie o to chodzi. Nikt nie zaprzeczy, że to zastrzyk dla wielu rodzin, choć wszyscy wiedzą, że przy takich cenach podręczników 300+ to kropla w morzu.
• Uczniowie szkół podstawowych przecież nie płacą za podręczniki, a licealiści tak.
• Podstawówka może korzystać z bezpłatnej komunikacji miejskiej w wielu miastach. A licealiści nie.
• Dzieciaki z małych wiosek mają zapewniony transport do szkół podstawowych, do gimnazjów dowoziły ich gimbusy. Ale do liceum nikt nastolatka za darmo nie dowiezie.
"Dlaczego podstawówka (i gimnazjum dotąd) ma książki za darmo, a szkoły średnie muszą kupować? Wszyscy się z tym godzą "bo tak jest" ale jak się nad tym zastanowić, to przecież jawne pokrzywdzenie starszych dzieci" – dopytują rodzice w internecie.
"Zabrali rok bezpłatnych przywilejów"
Tak naprawdę reforma edukacji ograniczyła 8-klasistom możliwość korzystania z tych "przywilejów". Gdyby poszli do gimnazjum, jeszcze przez rok rodzice nie odczuliby wydatków, które dziś przed nimi stoją.
– Sytuacja jest paradoksalna, gdyż Prawo i Sprawiedliwość chwali się tym, że są darmowe podręczniki, ale pomija milczeniem fakt, że właściwie o rok skrócili uczniom możliwość z ich korzystania. Do tej pory podręczniki były bezpłatne przez 9 lat: 6 lat szkoły podstawowej i 3 lata gimnazjum. A teraz tylko przez 8 lat szkoły podstawowej. Z powodu tej reformy uczniom o rok skrócono też możliwość korzystania z innych korzystnych dla nich rozwiązań – zauważa Dorota Łoboda.
Rodzice licealistów ponoszą większe kosztyWiele przywilejów uczniowie tracą idąc do szkoły średniej. Państwo ma obowiązek dowozić ucznia szkoły podstawowej do szkoły, wcześniej również gimnazjalisty, ale licealisty już nie. Jeśli 14-latek kończy szkołę podstawową żadnego dowozu do szkoły średniej miał nie będzie. A to kolejny wydatek dla rodziców z mniejszych miejscowości, zwłaszcza z obszarów wiejskich. Wiadomo, jak wygląda sieć PKS-ów, które miały być odbudowywane.
O bezpłatne podręczniki do liceów inicjatorka ruchu Rodzice Przeciwko Reformie Edukacji walczyła, gdy rząd ogłaszał program 300+. Jej zdaniem sprawa powinna być rozwiązana systemowo.
– To jest niesprawiedliwe. Sprawiedliwym i dużo bardziej korzystnym byłoby zrobienie darmowych podręczników do szkół średnich. Mówiłam o tym od początku, przy wprowadzaniu wyprawki 300+. Ona jest ułatwieniem, ale dalej nie rozwiązuje problemów rodziców dzieci starszych, którzy ponoszą dużo większe koszty niż rodzice maluchów – uważa.
Wiadomo, że tornister, zeszyty, też dużo kosztują. Ale w momencie, gdy odchodzi największy wydatek, jakim są podręczniki, rodzicom jest zdecydowanie łatwej. A w liceum dalej trzeba kupować zeszyty, przybory geometryczne i to bardziej specjalistyczne, już nie wspomnę o technikach, plecaki, stroje na WF. Do tego dochodzą repetytoria do matury. I tu nawet 500+ nie pomoże. Bonus kończy się przecież, gdy dziecko kończy 18 lat. A ono nadal jest w liceum, a w technikum nawet dłużej.
Podczas gdy gimnazjaliści mogą odkupić używane podręczniki od starszych klas w LO (choć nie mogą ich już potem odsprzedać), ósmoklasiści – eksperyment reformy – już nie, bo nie mają od kogo. Rok w rok, przez cztery najbliższe lata będą pierwszym rocznikiem, który będzie musiał zaopatrywać się w wydawnicze, podręcznikowe nowości.
Dorota Łoboda ma dwie córki. Jedna właśnie zaczyna naukę w liceum, druga jest w III klasie LO. Jest przyzwyczajona, że w liceum za wszystko trzeba płacić. Ale, jak mówi, starsza córka jest w lepszej sytuacji, bo do tej pory licealiści bardzo korzystali z rynku wtórnego podręczników.
– W każdej szkole była giełda, gdzie odkupowali podręczniki od starszych uczniów. Dlatego ja aż tak wielkich nakładów za zakup podręczników nie ponosiłam. Natomiast moja młodsza córka nie ma od kogo ich odkupić. Przez cztery lata będą musieli kupować nowe podręczniki. Tak wygląda rzeczywistość po reformie na wielu polach – zwraca uwagę.
Co z biletami dla licealistów
Na poziomie samorządowym trwają natomiast dyskusje o wprowadzeniu bezpłatnej komunikacji dla licealistów. Tak jest w Warszawie. W Ratuszu właśnie odbyło się spotkanie wiceprezydenta Roberta Soszyńskiego z Młodzieżową Radą Miasta. Młodzież, jak zauważa Dorota Łoboda, jest bardzo zaangażowana w projekt, bardzo chcieliby, by uczniowie szkół średnich mieli bezpłatną komunikację.
– Uzyskaliśmy informację od wiceprezydenta, że trwają nad tym prace i że są oszacowane koszty. Są one dużo wyższe niż w przypadku szkół podstawowych. Ratusz nie mówi nie, ale w tej chwili liczy pieniądze, które będziemy tracić z uwagi na zmiany w prawie i ograniczenie wpływów z PIT-ów. Temat może wrócić na początku 2020 roku – mówi.