"Grażyna, tu jest jakby luksusowo". Z tego samochodu po prostu nie chce się wysiadać
BMW samo w sobie bywa kontrowersyjne – zwłaszcza w polskiej rzeczywistości. Projektanci postanowili mieć to jednak w głębokim poważaniu i wszystkim krytykom oraz zwolennikom pozostawania w cieniu postanowili pokazać jeden wielki środkowy palec. Tak wielki jak wielki jest grill w nowym BMW serii 7. Flagowa limuzyna niemieckiego producenta doczekała się najnowszej odsłony, do której najchętniej bym się przeprowadził i jeździł w niej w kółko, czy to po trasie, czy po mieście. I nie ma znaczenia, na którym fotelu w aucie będę siedział.
Grill nowego BMW serii 7 to najbardziej kontrowersyjny element tego modelu.
Projektant do ostatniej chwili przed spotkaniem zarządu dopracowywał szkice, które pokaże szefostwu. Wieczorem zmęczony padł głową na klawiaturę przyciskając guzik powiększający. Traf chciał, że trafiło na front auta, który z i tak dużych rozmiarów rozrósł się do kolosalnych. Biedak tego nie zauważył, wydrukował i poszedł na spotkanie.
Efekt? Grill, który pożera kilometry i auta przed sobą. Śmieją się, że za duży. Że dla kierowców z kompleksami. Że wręcz karykaturalny. A jak jest w rzeczywistości? Dla mnie doskonale. Majestatycznie. Czy jest duży? Owszem. Czy to źle? Nie. W dzisiejszych czasach trzeba się czymś wyróżnić. Być trochę jak postać z kreskówki. Trzeba być jakimś. Nie kolejnym samochodem, który praktycznie niczym się nie wyróżnia.
Generalnie auto prezentuje się potężnie. Co ważne, ta potęga nie idzie w parze z ociężałością. BMW serii 7 jest długie i szerokie, ale nie traci nic a nic ze swojej dynamicznej sylwetki.
Chodzi o komfort jazdy, który zachwyca. I to niezależnie od tego, na którym miejscu siedzimy. To auto, którym chcesz jeździć na każdym fotelu. Jako kierowca dostajesz samochód, którego nie czujesz w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jedziesz gigantem, ale w ogóle tego nie odczuwasz. Prowadzi się delikatnie i zwinnie. I to nie tylko przy dużych prędkościach, ale także przy manewrach, gdzie system active steering z tylną skrętną osią pomaga kierowcy.
Osobiście jednak uważam, że w tym przypadku hybryda to raczej zbytek. Lepiej już delikatnie dołożyć i zdecydować się na mocniejsze wersje benzynowe (750Li) lub dieslowe (750Ld) lub zaoszczędzić i pójść w zupełności wystarczające 740-tki.
Jako pasażer doświadczasz tego wszystkiego i... jeszcze więcej. Zwłaszcza na tylnych kanapach, które są stworzone do jakichkolwiek podróży. Jeśli jedziesz z grupą znajomych, lepiej od razu zrób losowanie, kto siądzie z tyłu, bo gdy zobaczą, jak to wygląda, sami się będą o to zabijać.
Czy to będą rozsądnie wydane pieniądze? Oczywiście, że nie. Każde auto premium w cenie jednego albo nawet kilku mieszkań jest tylko fanaberią właściciela. Nie znaczy to jednak, że nie warto, w końcu czego się nie robi dla przyjemności. Na szczęście dzisiaj nic nie musimy kupować na zawsze i na własność.
Nowe BMW serii 7 to dla mnie auto kompletne. Gwarantuje "radość z jazdy", którą w swoim haśle ma producent, na najwyższym poziomie. Do tego dorzuca jeszcze nie szczyptę, ale kilka kilogramów luksusu. Efekt? Dla mnie najlepsza flagowa limuzyna premium, w której fajnie nawet być szoferem.