Samobójstwo Kosteckiego zostało upozorowane? Na jego szyi znaleziono podejrzane ślady

Paweł Kalisz
Samobójstwo Dawida "Cygana" Kosteckiego mogło zostać upozorowane. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", na ciele boksera znaleziono ślady wskazujące na to, że mógł zostać przed śmiercią odurzony. Bokser był zamieszany w "aferę podkarpacką" i odsiadywał wyrok więzienia na warszawskiej Białołęce.
Są poszlaki wskazujące na to, że samobójstwo Kosteckiego mogło zostać upozorowane. Fot. Michał Łepecki / Agencja Gazeta
Po sekcji zwłok Dawida Kosteckiego ogłoszono, że bokser popełnił samobójstwo w Areszcie Śledczym w Warszawie-Białołęce. – Na miejscu zdarzenia pracował prokurator i biegli sądowi. W piątek odbyła się sekcja zwłok: nic nie wskazuje na to, by do jego śmierci ktokolwiek się przyczynił. Przyczyną zgonu było uduszenie – mówił na antenie TVP Info prok. Remigiusz Krynke z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

Rzecznik nie wspomniał jednak o pewnym szczególe, który rzuca zupełnie nowe światło na podejrzaną śmierć pięściarza i stawia pod znakiem zapytania teorię o samobójstwie. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", na szyi Kosteckiego odnaleziono dwa ślady, które mogły powstać po nakłuciu igłą. Bokser mógł zostać odurzony, a jego samobójstwo mogło zostać upozorowane.


Jak zauważa "GW", ślady na szyi odnalazł prokurator Wojciech Kapuściński, który przeprowadzał oględziny celi i zwłok. W notatce służbowej napisał, że "przypominają ślady powstałe w wyniku wkłucia igły".

Już w protokole z sekcji zwłok nie ma jednak wyjaśnień, skąd na ciele Kosteckiego mogły się wziąć te dwa ślady. "Przeprowadzająca sekcję dr Agnieszka Dąbkowska z Zakładu Medycyny Sądowej w Warszawie zupełnie nie odniosła się do przypuszczeń z notatki służbowej Kapuścińskiego" – pisze "GW".

Kostecki zmarł w zeszły piątek w celi w Areszcie Śledczym w Warszawie-Białołęce. – Powiesił się na pętli z prześcieradła, leżąc w łóżku pod kocem – przekazała w komunikacie Służba Więzienna. Podjęta reanimacja nie przyniosła efektu. Sportowiec miał 38 lat.

O Kosteckim mówiło się, że "miał papiery na boksowanie". W 2004 r. zdobył młodzieżowe mistrzostwo świata WBC, a w 2011 r. interkontynentalne mistrzostwo WBA. W trakcie swojej kariery stoczył 41 walk. Wygrał 39 z nich, przegrał tylko dwie.

Później Kostecki zaczął wchodzić w konflikty z prawem. W 2016 r. usłyszał zarzuty o sutenerstwo, a także o pobicie, założenie i współkierowanie grupą przestępczą, pranie pieniędzy, wyłudzanie podatków i legalizację kradzionych samochodów. Najwcześniej miał wyjść na wolność w 2021 r.

"Afera z marszałkiem w tle"
Dawid "Cygan" Kostecki o części tego, co później nazwano "aferą podkarpacką", publicznie opowiedział już siedem lat temu. Wkrótce po jego ówczesnym zatrzymaniu na Facebooku pojawiły się wpisy, w których Kostecki kierował poważne oskarżenia pod adresem policjantów i urzędników z Podkarpacia. "Cygan" twierdził, że utrzymują oni zażyłe kontakty z Ukraińcami mającymi stać za najważniejszymi agencjami towarzyskimi regionu.

"Przez kilkanaście lat te agencje towarzyskie zatrudniły już tysiące prostytutek z Ukrainy i Polski. Obecnie pracuje w nich po kilkanaście prostytutek. Widywano również nieletnie. Biznes kwitnie nielegalnie, a na nim ogromna korupcja urzędników i elity Podkarpacia" – można było przeczytać we wpisie, który z Facebooka zniknął dopiero po śmierci pięściarza.

W 2012 roku te rewelacje nie miały jeszcze wielkiego związku z polityką. Pojawiły się on dopiero na początku bieżącego roku, gdy pojęcie "afera podkarpacka" stało się powszechnie znane za sprawą byłego funkcjonariusza CBA Wojciecha J., który przekonywał, iż widział "sekstaśmę" ważnego polityka Prawa i Sprawiedliwości. W produkcji tej miała występować nieletnia Ukrainka, a wszystko miało zostać utrwalone właśnie w jednym z podkarpackich domów publicznych.

Wielokrotnie wspominaliśmy w naTemat.pl, że w imieniu organów państwa rewelacje te komentowało głównie Centralne Biuro Antykorupcyjne. Służba ta wskazywała na rzekome problemy Wojciecha J. ze zdrowiem psychicznym (czemu były funkcjonariusz zaprzeczał) i wszczęła kroki prawne przeciw niemu.

Nie jest tajemnicą, że w aferę podkarpacką wplątywane było nazwisko samego marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Ten jednak stanowczo zaprzeczył wszelkim tego typu podejrzeniom. Już na początku kwietnia przedstawiciel drugiej osoby w państwie poinformował, że marszałek będzie pozywał za wszelkie sugestie o jego udziale w domniemanym skandalu obyczajowym.

źródło: "Gazeta Wyborcza"