Detal, który wielu przeoczyło. W "Pewnego razu... w Hollywood" Tarantino znów epatuje swoim fetyszem
Kino Quentina Tarantino ma kilka cech wspólnych. Jedną z nich są bose stopy, które pojawiają się w niemal każdym filmie słynnego reżysera. Nie każdy zwraca na to uwagę, ale sceny z pietyzmem fetyszyzujące tę część ciała to jego znak rozpoznawczy. Fani patrzą na nie z przymrużeniem oka, a dla aktorek to czasem spory problem.
Boso przez Hollywood
Rok 1969 to czas rozkwitu kultury hippisów, więc ludzie chodzący na bosaka nie powinni nikogo dziwić. Reżyser sprytnie wykorzystał to w filmie. – Buty i gołe stopy są bardzo ważne! Nauczyłam się tego – wspominała Arianne Phillips, kostiumograf na planie "Pewnego razu... w Hollywood".
– Sharon najwyraźniej nienawidziła chodzić w butach i czasem zakłada gumową opaskę na kostki. Wyglądało to jakby nosiła sandały, dzięki temu wpuszczali ją do restauracji – powiedziała "The Hollywood Reporter" Margot Robbie. – Mam tak samo! Jestem dziewczyną z Gold Coast (miasto w Australii - red.). Do wielu miejsc może tam wejść na bosaka – dodała. I faktycznie, Sharon Tate nie była miłośniczką noszenia butów.
Jeśli jesteś aktorką i chcesz grać u Tarantino, to musisz być przygotowana na pokazanie swoich stóp w filmie. Nawet jeśli się ich wstydzisz. Przekonała się o tym Margaret Qualley, która w filmie wciela się w członkinię Rodziny Mansona. W jednej ze scen wykłada stopy na deskę auta prowadzonego przez kaskadera Cliffa Bootha (Brad Pitt).
– Zbyt długo nosiłam pointy (twarde baletki - red.), by mieć palce, które mogą być pokazywane światu – opowiadała w wywiadzie dla IndieWire. Za namową Tarantino i Pitta wyłożyła stopy przed szybę auta. Miało to jednak dobre strony - aktorka przyznała, że może wreszcie wyzbędzie się kompleksów. Choć tak naprawdę, nie ma powodów do wstydu.
Stopy . Ok, może we "Wściekłych psach" nie było zbyt wielu okazji do zdejmowania butów, ale już w "Pulp Fiction" Tarantino dostarczył nam jedną z najsłynniejszych scen w historii kina. Chodzi o taniec do piosenki Chucka Berry'ego. Uma Thurman (Mia Wallace) wywija twista na bosaka razem z Johnem Travoltą (Vincent Vega). Aktor zdejmuje buty, ale czarne skarpety już nie. Może i nie wygląda w nich zbyt elegancko, ale nadrabia swoimi ruchami.
Takich dialogów, które paradoksalnie są bardziej emocjonujące niż niejedna scena akcji, jest mnóstwo w "Pulp Fiction". Wybitne są te kontrastowe, wygłaszane przez Vincenta Vegę oraz Julesa Winnfielda (Samuel L. Jackson). Mianem legendy można określić historię "Royal with Cheese", ale równie dobra jest dyskusja o masażu... stóp. Zdania obu zabójców co do podtekstu seksualnego tej czynności są mocno podzielone.
Pewnego razu wpadła na Quentina Tarantino w barze i wygarnęła mu to, co myśli o serii "Kill Bill". Reżyserowi spodobała się śmiałość 23-latki, zaczęli się całować, a potem zaprosił ją do swojej rezydencji. "I wtedy zaczęło się najdziwniejsze dziesięć minut w moim życiu. Moje stopy były całowane przez zdobywcę Oscara, który jednocześnie robił sobie dobrze" – napisała w mailu do swoich przyjaciół. Tarantino nie skomentował sytuacji, ale możemy się domyślać jego zdania.