Zniszczone dowody z wypadku Szydło. Sprawę mieli przejąć śledczy "dobrej zmiany"

Łukasz Grzegorczyk
Zaufani prokuratorzy "dobrej zmiany" zajęli się sprawą zniszczonych dowodów po wypadku Beaty Szydło – ustaliła "Gazeta Wyborcza". To kolejna seria wątpliwości dotyczących postępowania, którego celem jest wyjaśnienie, jak dokładnie doszło do kolizji.
Kolejne wątpliwości wokół śledztwa ws. wypadku Beaty Szydło. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
O zniszczonych dowodach w sprawie wypadku Beaty Szydło informował w połowie czerwca portal tvn24.pl. Chodziło o dwie płyty, a szczególnie jedną, na której mają znajdować się nagrania z kamer monitoringu.

Jak podaje "Gazeta Wyborcza", Prokuratura Okręgowa w Krakowie zapewniała, że przesłała do Sądu Rejonowego w Oświęcimiu wszelkie dowody "nieuszkodzone". Sąd jednak zaprzeczył. W końcu prokuratura zmieniła zdanie i przyznała, że uszkodzenie jednej z płyt zauważono już podczas śledztwa.

Obrońca oskarżonego zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa. "Wyborcza" dowiedziała się, że całą sprawę nieprzypadkowo przekazano Prokuraturze Okręgowej w Nowym Sączu.


Kto przejął śledztwo?
Szefem wspomnianej jednostki jest Michał Trybus, który przed "dobrą zmianą" był szeregowym śledczym szczebla rejonowego w Gorlicach. Po przejęciu prokuratury przez PiS otrzymał od Zbigniewa Ziobry awans i nominację na szefa jednostki okręgowej.

Trybus w rozmowie z dziennikiem nie chciał podać, kto prowadzi sprawę, ale ustalono, że ma to być prok. Grzegorz Przybyło. "Wyborcza" zaznacza, że to śledczy z niewielkim doświadczeniem, ale na tym nie koniec.

Źródła gazety informują, że zarówno prokurator Trybus, jak i Przybyło, chętnie uczestniczą w imprezach organizowanych przez polityków PiS i utrzymują z nimi kontakty towarzyskie.

Przypomnijmy, że do wypadku doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. W wyniku zderzenia limuzyny z seicento ranna została premier Szydło oraz oficer BOR. Do tej pory nie ustalono dokładnych przyczyn i przebiegu zdarzenia.

źródło: "Gazeta Wyborcza"