Nawiązał kontakt z dziennikiem, a potem go urwał. Sędzia z Gliwic "boi się o swoje życie"

Zuzanna Tomaszewicz
Sędzia Arkadiusz Cichocki, który miał płacić Emilii S. za jej "aktywność", skontaktował się z "Gazetą Wyborczą". Dziennik pisze, że sędzia zdradził kilka informacji i przekazał oświadczenie. W pewnym momencie mężczyzna jednak zamilkł.
Według "Faktu" sędzia płacił za hejt Emilii S. Fot. Screen / Twitter / EmieS
Sędzia, któremu po wybuchu afery cofnięto delegację do Sądu Apelacyjnego w Katowicach, odezwał się do dziennika po raz pierwszy 21 sierpnia. Pisał do "Wyborczej" ze szpitalnego łóżka na oddziale kardiologicznym w Bytomiu. Przesyłał także swoje zdjęcia - na dowód potwierdzenia tożsamości.

"OIOM, ale powinienem przeżyć, rokowania pomyślne. Kolegom z redakcji proszę pogratulować, prawie dokończyli to, co zaczęła moja była kochanka Emilia Szmydt. Emilia złożyła mi szereg propozycji przez te wakacje. Dostarczenie kopii niejawnych dokumentów, kontynuowania romansu, stały związek, dostarczenie wszystkich haków na sędziów obu stron. Odmówiłem mimo gróźb, próśb, szantażu, gwarancji nietykalności" – napisał Cichocki.


"Gdyby faktycznie coś mi się stało (to OIOM, ale nie zabrali mi telefonu), proszę przyjąć oświadczenie. Przyczyną moich decyzji dotyczących mojego życia i zdrowia są wyłącznie działania Emilii Szmydt. Działalność dziennikarska, w tym publikacje Gazety Wyborczej, nie mają z tym związku" – dodał.

Sędzia poinformował gazetę, że otrzymał wiadomość z napisem "Jesteś następny". "Gdyby ktokolwiek miał wątpliwości, że to zemsta" – podkreślił.

W sobotę 24 sierpnia "Wyborcza" otrzymała maila, w którym sędzia oznajmił, że odebrano mu telefon i należy kontaktować się z jego pełnomocnikiem. Ponoć jego telefon odbiera teraz żona. „W niedzielę kontakt z sędzią się urwał” – czytamy w gazecie.

Przypomnijmy, że według "Faktu" sędzia z Gliwic płacił Emilii S. za hejt. Wysyłał jej pieniądze przelewami. Między kobietą i mężczyzną nawiązał się nawet romans.

źródło: "Gazeta Wyborcza"