Byliśmy tam, gdzie wypływają ścieki. Histeria prorządowych mediów z "katastrofą" jest śmieszna

Piotr Rodzik
Każdej sekundy, także teraz, kiedy czytacie ten tekst, tysiące litrów ścieków wylewają się w Warszawie do Wisły. Rzeczywiście jest to sytuacja, która nie powinna mieć miejsca. Ale byliśmy na miejscu i mowa o katastrofie ekologicznej "porównywalnej do Czarnobyla" jest zwyczajnie nie na miejscu.
Awaria oczyszczalni Czajka to poważna sprawa, ale nie można mówić o żadnej katastrofie ekologicznej. Fot. naTemat
O awarii oczyszczalni ścieków Czajka powiedziano już chyba właściwie wszystko. Joachim Brudziński donosił o "brunatnej mazi", Marek Suski porównał awarię wprost do katastrofy w Czarnobylu, a TVP Info grzmi o jeszcze innej katastrofie – ekologicznej.

A jak naprawdę jest?

Tak, sytuacja jest poważna
Ścieki, które powinny trafić do oczyszczalni, obecnie są po prostu wylewane do Wisły poprzez awaryjny kanał ściekowy – ten sam, którym przez dziesiątki lat ścieki z lewobrzeżnej części Warszawy dostawały się do królowej polskich rzek.

Innymi słowy choć od awarii polski ekosystem nagle się nie załamie i nie jest to sytuacja nowa, a wręcz typowa do 2012 roku, bo dopiero wtedy uruchomiono Czajkę. Wcześniej przez lata nieczystości z lewej strony Warszawy trafiały do rzeki i nikogo to nie dziwiło. Niemniej jednak awaria wymaga jednak jak najszybszej naprawy. Wystarczy spojrzeć na kanał ściekowy choćby z mostu Północnego, żeby zobaczyć, w jakim tempie ścieki trafiają do Wisły.
Fot. naTemat
Nie, ścieków nie widać z kosmosu
Po sieci krążą zdjęcia satelitarne, które podobno pokazują stan Wisły przed awarią i po awarii. Nawet jeśli zdjęcia są prawdziwe, to prawdę mówiąc trzeba się bardzo postarać, żeby coś na nich dostrzec. Przed komputerem zwłaszcza. Prawda jest taka, że już na miejscu ścieki rzeczywiście widać, ale dosłownie na jakichś pięćdziesięciu metrach od kanału awaryjnego. Później "giną" w mętnej wodzie Wisły. Dobrze to widać na tym zdjęciu:
Fot. naTemat
Ściek jest wyraźnie ciemniejszy od wody, ale szybko zanika. Ewentualny efekt można "podkręcić" stosując choćby filtr polaryzacyjny – ale ludzkie oko szybko przestaje dostrzegać cokolwiek.


Dlatego jeśli widzieliście dramatyczne wiadomości TVP Info, które informują o "fali" zbliżającej się do Płocka, to nie oczekujcie relacji na żywo z samej "fali". Nie będzie jej. I nie chodzi o to, że nakłaniamy kogokolwiek do lekceważenia awarii. Po prostu Wisła sobie poradzi – tak jak robiła to przez dziesiątki lat.

– Rzeki mają zdolność do samooczyszczania. W pierwszej kolejności ścieki ulegają rozcieńczeniu, dzięki czemu ich stężenie od razu maleje. Jest też roślinność wodna i organizmy powodujące degradację zanieczyszczeń. Z każdym kilometrem jakość wody będzie się poprawiała – powiedział w rozmowie z PAP, którą cytuje "Dziennik Gazeta Prawna", dr Tomasz Jurczak, ekolog z Uniwersytetu Łódzkiego.

Tak, ścieki czuć – ale bez przesady
Kiedy stałem na Moście Północnym i odpowiednio zawiał wiatr, przyznaję: czułem charakterystyczny zapach szamba. Ale już z drugiej strony Wisły na plaży przy Moście Północnym nic nie czuć. A to w linii prostej mniej niż trzysta metrów od ujścia ścieków.

Od strony kanału obowiązuje policyjna blokada, ale byłem około dwustu metrów od ujścia ścieków. Też niczego nie czułem. Ale to wiąże się z kolejnym punktem.
Fot. naTemat
Nie, nikt dokładnie nie wie, jaka jest sytuacja
Oczywiście poza służbami. Media natomiast mogą bazować jedynie na komunikatach od nich. Do samego ścieku z powodu wyżej wspomnianej blokady podejść się nie da.

Policja zatrzymuje wszystkich chętnych, a od strony rzeki terenu cały czas pilnuje policyjna łódź. Teren jest pilnowany z każdej strony.
Fot. naTemat
Nie, nie ma żadnej katastrofy
Życie toczy się normalnie. Po Moście Północnym dalej można przejechać samochodem, tramwajem, rowerem czy przejść pieszo. A znajduje się on w bezpośrednim sąsiedztwie kanału ściekowego. Ludzie rzeczywiście zatrzymują się. Rozmawiają, patrzą na ściek, robią zdjęcia. Ale nic się nie dzieje.

Życie płynie też w samej rzece. I to dosłownie – spotkałem w trakcie robienia zdjęć grupę kajakarzy.
Fot. naTemat