40 tysięcy (jeszcze) i jedziesz w teren nowym autem. Duster to niezmiennie idealny wół roboczy

Piotr Rodzik
Jest stosunkowo nieskomplikowana, tania, wytrzymała i z dużymi możliwościami poza asfaltem. Dacia Duster to od lat jeden z największych hitów nie tylko w Polsce, ale i wszędzie tam, gdzie jest sprzedawana. Przypadek? Ani trochę. Jest jednak haczyk - Duster niedługo już... nie będzie taki tani.
Dacia Duster świetnie radzi sobie poza asfaltem. Fot. naTemat.pl
Recepta na ten sukces jest znana wszystkim od dawna. Czyli ciąć koszty. A jak się już zetnie do końca, to... zrobić to jeszcze raz. Tak powstała Dacia Duster. W poprzedniku (bo to druga generacja) strach było mieć wypadek, a z powodu spartańskiego wnętrza najprawdopodobniej żaden nastolatek nie poderwał żadnej koleżanki na "auto taty", ale... klienci ją pokochali.
Fot. naTemat.pl
Bez luksusowego wyposażenia, bez mocnych silników. Za to z uczciwymi właściwościami jezdnymi (także w terenie), charakterystyczną odpornością na wszystko. I z dobrą ceną. Nowa wersja na rynku miała więc zatem problem: jak poprawić coś, co było już popularne? W zasadzie to... udało się.


Wygląda nieźle
Jednym z problemów pierwszego Dustera był przede wszystkim jego wygląd. To po prostu było brzydkie auto. Teraz może trudno mówić o przełomie, ale... diabeł tkwi w szczegółach. I nowa generacja może się nawet podobać. Reflektory z przodu są ostrzej narysowane i są wkomponowane w duży grill. Nadkola bardzo się rozrosły i jasno dają do zrozumienia, że to auto terenowe. Do tego bardzo ładne światła z tyłu. Zerżnięte z Jeepa Renegade, ale kto by się tym przejmował.
Fot. naTemat.pl
A jeśli chcecie podkreślić terenowy charakter swojego Dustera, to lista opcji jest długa (w zależności od wersji auta). Relingi, osłony drzwi, nakładki progowe, stopnie, reflektory dachowe (!), a nawet... przednie orurowanie. Z Dustera można zrobić naprawdę niezłego wojownika.

Środek natomiast... Przy całej mojej sympatii dla tego auta nie mogę go pochwalić. Nie chodzi o plastiki - te są tak samo twarde w tańszych Skodach czy Suzuki. Plus będą łatwe w utrzymaniu. Doceniam podniesiony wyżej ekran wkomponowany w deskę rozdzielczą (w poprzednim modelu był 7 cm niżej i po prostu ciężko się go używało). Rzecz w tym, że ergonomia tutaj nadal kuleje.
Fot. naTemat.pl
W aucie tej wielkości naprawdę przydałaby się trochę większa namiastka tunelu środkowego niż te plastiki na dnie auta. Nie ma gdzie tu położyć telefonu czy jakichś drobiazgów. Po prostu. Ekran, choć w lepszym miejscu, straszy po pierwsze archaicznym systemem multimedialnym, a po drugie jakością wyświetlanego obrazu. Kąty widzenia przypominają chińskie tablety za 200 zł sprzed dekady. Sorry, ale taka prawda.

Oczywiście to wszystko można wytłumaczyć ceną, bo Dustera (jeszcze, znowu na to zwracam uwagę) można kupić za niecałe 40 tysięcy złotych. Ale można i dwa razy drożej. A tu już pewne rzeczy trudno zrozumieć. Na szczęście we wnętrzu jest w miarę przestronnie, zwłaszcza z przodu.
Fot. naTemat.pl
Gotowy na wszystko
Odpalamy silnik. Testowany model napędza silnik diesla 1.5 dCi o mocy 110 koni mechanicznych, który jest sprzężony z napędem na cztery koła i manualną skrzynią biegów. Czy mogę go polecić? Zdecydowanie tak, tyle że... nie ma go już w ofercie. Teraz najbliżej jest Blue dCi 115 (a więc ciut mocniejszy), który także może współpracować z manualną przekładnią i napędem na obie osie.

Jak sobie poradził z autem ten motor? Zdecydowanie dobrze. Duster może nie imponuje przyspieszeniem "z miejsca", zwłaszcza że dwa pierwsze biegi są irytująco krótkie i trzeba się namachać lewarkiem (choć to akurat atut w terenie!), ale Duster jest dość elastyczny. 260 Nm jest dostępnych już od 1750 obrotów na minutę, więc wyprzedzanie w trasie tym autem jest zaskakująco przyjazne.
Fot. naTemat.pl
Duster jest też zwrotny, a dzięki oponom o wysokim profilu staje się prawdziwym królem miejskiej dżungli (bo do terenu jeszcze przejdziemy). Krawężniki są mu w ogóle niestraszne, tak jak zresztą ciasne parkingu w galeriach handlowych. W manewrowaniu pomaga zaskakująco mocne wspomaganie kierownicy. Na szczęście wraz z prędkością opór na wieńcu rośnie, a Duster staje się dość przewidywalny.

Do tego niskie spalanie. W mieście Dusterowi z testowanym silnikiem wystarczy raptem 7,5 litra oleju napędowego! W trasie te wyniki są jeszcze lepsze. A propos trasy - przy większych prędkościach jest tu dość głośno... ale chyba niczego innego nie oczekiwaliście?
Fot. naTemat.pl
I wreszcie jazda we wspomnianym już terenie. To właśnie ten aspekt sprawia, że jeśli szukasz auta, którym skoczysz i do marketu, i na wioskę czy na działkę, to Duster po prostu jest twoim must have. Chyba że masz na jakiegoś Range Rovera (choć nim nie zaparkujesz pod marketem). W tej cenie jednak trudno o nowe auto, które dorównuje Dusterowi w tej kwestii. Chyba że... poprzedni Duster, bo obie generacje dzielą płytę podłogową.

Niemniej jednak w Dusterze możecie bowiem nawet zblokować na stałe napęd na obie osie. W połączeniu z krótkimi zwisami i dużym prześwitem mamy po prostu auto, którym nie strach wjechać w błoto. A to w segmencie crossoverów czy kompaktowych SUV-ów żadna oczywistość. To egzotyka. Nawet ten pierwszy krótki bieg. Na asfalcie irytuje, ale w terenie ułatwia ruszanie. Choćby na piachu.
Fot. naTemat.pl
Co ważne - takie możliwości z grubsza ma też "podstawowa" wersja z napędem tylko na przednią oś. Ta od 40 tysięcy. Wiem, bo miałem okazję kiedyś jeździć, nie egzemplarzem prasowym. Po prostu konstrukcja auta sprawia, że jak do lasu, to raczej Dusterem.

Tanio to już było
Duster więc nadal ma to, co urzekło w nim klientów. Jest do bólu praktycznym i autentycznym autem. Niczego nie udaje. Wygląda jak crossover i jeździ jak crossover. Nie podda się na pierwszym zjeździe z asfaltu, będzie najlepszym pomocnikiem w mieście. A że gdzieniegdzie widać, jak koszmarnie producent starał się ciąć koszty, zwłaszcza w wykończeniu? No trudno.
Fot. naTemat.pl
W tym wszystkim jest jedno ale. Testowany egzemplarz to koszt niemal 80 tysięcy złotych. To wersja Prestige, która sama z siebie jest już bogato wyposażona, bo mamy tu sześć poduszek powietrznych, dzienne LED-y, 17-calowe alufelgi, nawigację, kamerę cofania czy systemy monitorowania martwego pola i kontroli zjazdu ze wzniesienia, a na dodatek dorzucono tu za dopłatą jeszcze automatyczną klimatyzację, koło zapasowe i lakier metalizowany.

Większość klientów zapewne będzie jednak szukać nieco prostszego i tańszego. I choć ta wersja za 40 tysięcy to już dość konkretny golas, to i ona może mieć swoich fanów - głównie ze względu na wolnossący silnik benzynowy, najprawdopodobniej prawie nie do zniszczenia.
Fot. naTemat.pl
Rzecz w tym, że taka wersja... powoli znika z rynku. W cenniku na 2020 rok jej nie ma, a teraz w bazowych wersjach pojawią się doładowane silniki. Pojawi się tez nowa cena - Duster będzie kosztował najmniej 54 400 zł, czyli o 14,5 tysiąca więcej!

To wciąż świetna cena jak za auto o takich możliwościach. Ale jeśli chcecie taniej, to spieszcie się do salonów.
Fot. naTemat.pl

Prestige 1.5 dCi 110 4x4 na plus i minus:

+ Cena
+ Możliwości w terenie
+ Bardzo niskie spalanie
+ Praktyczność
- Wnętrze odstaje od współczesnych standardów